14. Apartament

64 7 22
                                    


POV CLAY

Przebrałem się w luźniejsze ubrania i udałem się do biura. Nie wiedziałem gdzie jest, ale ostatecznie trafiłem. Siedziała tam już Niki, George i jak zgaduję Wilbur.

Wysoki mężczyzna wstał z krzesła i podszedł do mnie, podając dłoń. „Dzień dobry. Wilbur jestem, ale możesz mi mówić Will."

Skądś kojarzyłem ten głos, akcent i sposób mówienia, ale za żadne skarby nie mogłem sobie przypomnieć skąd, niby wydawało się to tak znajome, a jednak obce.

„Hej! Clay jestem." Złapałem jego dłoń i potrząsnąłem nią.

„Siadaj." George wskazał na miejsce obok siebie, na przeciwko Wilbur'a i Niki.

Kiedy usiadłem na krześle, George wstał i rozglądając się, czy nikogo nie ma w pobliżu zatrzasnął drzwi.

Wziął głęboki oddech. „A więc, jak mówiłem, moje życie, jak i Daisy, ale również wasze jest zagrożone."

„O czym pan mówi?" W oczach kobiety widać było przerażenie.

„Ktoś planował mnie zamordować i zlecił to morderstwo Clay'owi."

Przerażona Niki popatrzyła na mnie, jakby zobaczyła ducha. „W takim razie c-co on robi z nami pod jednym dachem? Po co nam ochrona skoro morderca jest z nami?!"

Siedziałem cicho, tak jak George kazał, więc miałem okazję, żeby przyjrzeć się tym dwóm nowo poznanym osobą.

Moją uwagę przykuło zachowanie Wilbur'a. Niby nic nie mówił, ale coś mi nie grało. Wiercił się i rozglądał, aby tylko uniknąć z nami kontaktu wzrokowego, tak jakby się go bał. Może był na coś chory, lub coś go stresowało?

„Spokojnie Niki. Weź głęboki wdech i wydech. Clay anulował morderstwo i teraz to nie on nam zagraża, lecz jego klient. Ja wiem, że to pewnie dla was trudne. Ja nadal w to wszystko nie wierzę i chyba nigdy nie uwierzę i nie zrozumiem."

Te słowa, jakby rozbudziły Wilbur'a, który gwałtownie się wyprostował. „A wiadomo kto zlecił?" Odezwał się, lecz innym głosem, niż przedtem, zszedł, jakby oktawę niżej.

„N-."

Przerwałem George'owi w połowie słowa.

„Tak!" Odpowiedziałem. Tak na prawdę, nie wiedziałem, lecz tylko podejrzewałem. Postanowiłem trochę się z nimi zabawić. Kontem oka mogłem zobaczyć zdumienie George'a, lecz nie reagowałem na to, przecież sam powiedział, że nie musimy mówić całej prawdy.

Nie wiem, czy moje podejrzenia były słuszne, ale jeżeli osoba, o której myślę to faktycznie mój klient i złapię go, to zdobędę zaufanie George'a oraz Niki, która wydaje się być na prawdę kochana i nie chcę, aby się mnie bała, a nawet, jak okaże się, że to nie on, to nic się nie stanie, przynajmniej będzie o jednego podejrzanego mniej.

Poczułem, jak ktoś przeszywa moje ciało spojrzeniem, był to Wilbur. Nie chciałem się na niego patrzeć, ale wiedziałem, że on wie, że go podejrzewam. Kontem oka zobaczyłem, jak powoli wkłada dłoń do kieszeni.

„W takim razie kto to zrobił?" Powiedział Wilbur prześmiewczym głosem, uśmiechając się do mnie.

„Ja nie wiem, ale może ty nam powiesz?" Położyłem dłoń na udzie, aby mieć bliżej do pistoletu w mojej kieszeni.

„Co tu się dzieję? Bo trochę nie rozumiem." Odezwał się George, spoglądając raz na mnie, raz na Wilbur'a.

Nagle ni stąd ni z owąd Wilbur wybiegł z biura.

StokrotkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz