7. Dowiedz się prawdy

1.8K 99 17
                                    

Próbowałam zapomnieć, co stało się wczoraj. Było to dla mnie zbyt szokujące, bym mogła uznać to za prawdziwe. Z drugiej strony chciałam wierzyć, że byłam po prostu zaspana i jeszcze wahałam się między snem, a jawą. Pragnęłam wymazać z pamięci obraz bawiącej się na podwórku dziewczynki, wraz z jej rodzicami. Czułam się, jakbym sama stanowiła część tej rodziny, tylko że po drugiej stronie okna. Wszystkie odgłosy, barwy, atmosfera. To wszystko było zbyt namacalne. Nawet na chwilę zapomniałam, że to tylko dziwaczna wizja.

Ten widok był tak radosny, beztroski i sielankowy, że przypominał mi koszmar. Koszmar wymyślony w mojej głowie. To wszystko wina mojej głowy, to ona kreuje te okropne sny. Bawi się mną, poniewiera jak kukiełką, a ja tylko czekam aż pociągnie za sznurek.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk, a raczej śpiew mający źródło w kuchni. Im bliżej byłam, tym melodia stawała się głośniejsza. Zapach smażonego bekonu nasilał się równie szybko jak dość infantylny rytm gwizdania pod nosem. Kiedy zapach bekonu doszedł na tyle głęboko w moje nozdrza, to mój brzuch zaburczał tak mocno, że poczułam do aż w klatce piersiowej.

- O! W końcu wstałaś! - krzyknęła przez salon Luna, równie wesoło wymachując szpatułką do obracania bekonu i mieszania jajek na patelni. Od teraz mogę jej mówić po imieniu, bo według niej tak jest przyjemniej.

Prędko przeszłam przez jasne pomieszczenie, rozmasowując gęsią skórkę na odkrytych ramionach. Dalej czułam więź z tym miejscem, a przebywając tu coraz dłużej, siła łącząca mnie i ten dom nabierała w siłę.

O mało nie potknęłam się o skraj puchatego dywanu, co rozśmieszyło kobietę. Słysząc jej ciepły śmiech, automatycznie sama zaczęłam się śmiać ze swojej nieporadności.

- Pięknie pachnie - odparłam, rozkoszując się wonią świeżego bekonu, jajecznicy i jeszcze ciepłych tostów. Ślinka sama zaczęła zlatywać z moich ust, przez co oblał mnie palący rumieniec.

Już nie pamiętam,kiedy moim śniadaniem było coś innego niż owsianka na wodzie lub praktycznie to, co mama Hailey przygotowała nam na śniadanie po nocowaniu. A takie nocowania zdarzały się rzadziej niż uśmiech na twarzy Bethany. Na takich całonocnych nieobecnościach w domu dziecka byłam może cztery razy w całym moim życiu.

Na samą myśl o sierocińcu straciłam apetyt, jednak ten stan szybko minął. Luna podsunęła mi pod nos talerz parującego śniadania, więc uprzednio dziękując zaczęłam zajadać się domowym i pełnym smaku posiłkiem.

Chwilę później zauważyłam,że kobieta wpatruje się we mnie współczującym wzrokiem. Nawet zmarszczka, jaką widziałam tylko wczoraj po jej ostatniej konwersacji z moją byłą opiekunką w domu dziecka, na nowo pojawiła się na jej czole. Przez nią wyglądała na kilka lat starszą niż jest, nawet jej srebrne pasemka na brązowych włosach nie dodawały jej tyle lat co ta zmarszczka.

- Mam coś na twarzy? - zapytałam się nieśmiało, mechanicznie przejeżdżając ręką po buzi. Prawdopodobne jest, że jadłam tak łapczywie, iż kawałki jedzenia pozostały w obrębie moich warg.

Luna dotknęła ciepłymi jak domowe ognisko palcami mojej szyi, bez słowa jadąc nimi po miejscu, jakie powinno być zakryte.

Momentalnie skarciłam się w duchu, że nie włożyłam standardowo golfu i bluzy, tylko bezmyślnie zeszłam w krótkiej koszulce bez wysokiego stanu po szyję. Ciężko przełknęłam kawałek bekonu, który stanął mi w gardle.

- Kto ci to zrobił? - spytała.

- W domu dziecka często wpadałam pod rękę pani Bethany, bo z pewnego względu mnie nie lubiła - przyznałam szczerze, nie mając już powodów by znów okłamywać przybraną mamę.

Before UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz