24. Victor, a nie Vic.

1.2K 77 24
                                    

Victor's POV:

Miesiąc temu piętnasty grudnia był dla mnie tak odległą datą, że zapomniałem o jej istnieniu. Rzuciłem się w wir nauki na studiach, a dni cholernie szybko mijały. W ogóle chciałem, żeby ta połowa grudnia nie istniała, i żebym nie musiał jechać do Brighton na czas przerwy świątecznej.

Teraz siedziałem w samochodzie, w drodze do rodzinnego domu. Może i już nie był taki rodzinny, odkąd mieszka tam dziewczyna, której nawet imienia nie znam. Wiem tylko, że pomyłką było zaadoptowanie jej. Próbowałem się z tym pogodzić, jednak od razu przypomniała mi się moja prawdziwa siostra, której miejsce zastąpiono kimś innym.

Moja mama zawsze słynęła z dobroci serca. Piekła sąsiadom babeczki z borówkami, gdy ci dopiero się wprowadzili. Pożyczała cukier, sól, i praktycznie wszystko, co miała w kuchni. Urządzała najlepsze spotkania klubu książki, a ja jako jeszcze małe dziecko, uwielbiałem je oglądać, i słuchać jak starsi ode mnie ludzie dyskutują na temat literatury. Kiedyś na moje szóste urodziny, specjalnie zrobiła spotkanie, na którym omawiana była moja ulubiona książka z obrazkami.

I tym razem pewnie też dobro płynące z jej serca przeważyło nad rozsądkiem. Szczególnie przy podpisywaniu papierów adopcyjnych.

Zajechałem na parking cmentarny, nie mając w zamiarze wysiadać z auta przez kolejne kilka chwili. Musiałem ułożyć sobie wszystko, co było porozrzucane w moich myślach. Przetarłem zmęczone po długiej podróży oczy.

Lokalizację mojej siostry i Violet Newman, zna tylko rodzina dziewczyny, oraz ja i moja mama. Specjalnie pochowali je za miastem, by miały spokój. Odwiedzałem je za każdym razem, gdy byłem w pobliżu. To był mój priorytet, nawet większy niż spotkanie z mamą.

Obrając się do tylnych siedzeń, chwyciłem za białą i czerwoną różę, po czym wysiadłem z samochodu. Cmentarze nigdy nie były miejscem, z którym miałbym neutralne przeżycia, i mógłbym wchodzić na niego bez niepokoju. Ten nie był wyjątkiem. Znałem go na pamięć, mógłbym bez problemu poradzić sobie w dotarciu do grobu Hope z zamkniętymi oczami. Ale i tak za każdym razem wpędzał mnie w poczucie strachu.

Mniej więcej w wieku dziesięciu lat przynosiłem tu swoje zabawki, i w trakcie odwiedzania mojej siostry bawiłem się na zimnym marmurze. Teraz już wiem, jakie to było nieodpowiednie, ale w tamtym czasie czułem, że ona bawi się ze mną. Za to w wieku dwudziestu jeden lat, nie czuję już jej obecności, chociaż cholernie bym chciał. Teraz doskwiera mi tylko tęsknota.

Kiedy zobaczyłem jej grób, który dzieliła ze swoją dziewczyną, ukłucia w sercu nie dawały mi postawić kolejnego kroku. Mimo tego podszedłem do miejsca spoczynku mojej siostry, i położyłem na nim różę w kolorze śniegu, a na połowie Violet zostawiłem tą w odcieniu krwi.

Oduczyłem się płakać na cmentarzach parę lat temu, gdy pewna para zobaczyła mnie szlochającego w tym samym miejscu, w jakim teraz stałem. Tłumienie płaczu przez tyle lat stało się okropnym błędem. Teraz chciałbym to wszystko wylać, i poczuć się lżej. Niestety, wszystkie próby ulżenia swoim emocjom kończyły się na upiciu się do nieprzytomności. To wszystko dalej we mnie siedzi, a moją siostra pewnie patrzy na mnie z zawodem.

                                 —

– Victor, słońce moje! – usłyszałem krzyk mojej mamy prosto z kuchni. Jej o wiele mniejsza od mojej sylwetka wyłoniła się z korytarza zanim w ogóle zdążyłem odłożyć kurtkę. – Nareszcie wróciłeś!

– Kiedyś musiałem – zaśmiałem się, po czym zaobserwowałem, że mama dziwnie mi się przygląda. Nawet nie minęła sekunda, a poczułem jej uścisk na swoim ciele.

Before UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz