17. Tonęłam

1.4K 90 6
                                    

Harper

Przeprosił. Zrobił to, chociaż w moim życiu taki zwrot akcji jedynie wyobrażałam sobie, gdy musiałam wywołać gniew. Czasami on mnie napędzał, i nie pozwalał na bezradność. Kiedy go potrzebowałam, myślałam o wszystkim, co mnie spotkało. To wściekłość pomagała mi, gdy było źle w sierocińcu. Sprawiała, że każdego ranka wstawałam, jadłam, chodziłam do szkoły z ambicją, by być lepszą od wszystkich, którzy kiedykolwiek zbili mnie w ziemię.

Wyobrażałam sobie, że Aster ironicznie mnie przeprasza, by następnie odejść do grupki roześmianych przyjaciół, którzy wszystko to nagrali. Wspominałam wszystko, co między nami zaszło. Gniew murowany.

Ale teraz przeprosił naprawdę, bez żadnego sarkazmu. Nie wiem, czy jedno słowo mogło zmienić ciąg wydarzeń na tyle, bym mogła zapomnieć, jednak muszę dodać, że nie zapomniałam o własnych czynach, które też powinny być sfinalizowane przeprosinami.

– Ja też przepraszam... – kopnęłam kamyk przy mojej nodze, z trudem przełykając gorycz zbesztanej dumy. Całe lata formowaliśmy się na wrogów, a teraz przyszedł czas na przeprosiny, czyli najgorszą część. – Za to wszystko, co zrobiłam, i miałam ochotę zrobić.

Nawet w powietrzu unosił się zapach dyskomfortu, a ciszę mogliśmy kroić nożem. Tyle słów między nami nie zostało wypowiedzianych, a gdy jest okazja, to milczymy.

– Może już powinniśmy ruszyć z miejsca, bo nie zdążymy do nocy. A nie wiem ile jeszcze będziemy uwięzieni w nie swoich ciałach – powiedziałam, nie kryjąc w głosie zawstydzenia. Nie wiem, jak skóra Hope z zewnątrz reagowała na takie sytuację, jednak ja czułam, że moje policzki płoną.

– Wszystko między nami okej? – zapytał. Za każdym razem głos Violet powodował u mnie ciarki.

– Do pewnego czasu tak. Przecież muszę zemścić się za wczoraj, a to ci się raczej nie spodoba – odpowiedziałam, ze wzrokiem wbitym w leśną drogę.

Usłyszałam delikatnie parsknięcie.

– Powinnaś się zemścić za te kilka lat, a nie tylko za wczoraj.

Głęboko westchnęłam, w końcu zerkając na Astera.

– Żeby nie było, też nie byłam święta. Równie dobrze odpłacałam się tym, co mi oferowałeś. Ale skorzystam z oferty, i zemszczę się za te kilka lat – dodałam, stawiając rower na stopce.

Wydawało mi się, że to tutaj powinna być dziura. Przemierzyłam wzrokiem drogę, przez którą aktualnie przebrnęliśmy. Ze snu pamiętam to, że nie było tylu przeszkód w postaci gałęzi, dużych kamieni czy lekkich dołków, w które zapadały się koła roweru.

Widząc prostą drogę między drzewami, od razu poczułam się jak w moim koszmarze. Wszystkie wspomnienia z nim związane odtwarzały się w mojej głowie niczym zacięta płyta.

Każda sekunda, w której uciekałam. Ten palący ból w nogach i płucach. I strach, który mnie ogarnął, gdy dotknęłam prawdziwej czaszki.

Gdyby nie pamięć, jaką darzyłam moje koszmary, żyłoby mi się lepiej.

– Szukaj świeżo wykopanej dziury, jeśli tu jest, na pewno czegoś się dowiemy – powiedziałam, dalej gapiąc się w głąb lasu.

Kilka minut później szukałam dołu w ziemi, z coraz większą irytacją. Marnie nam to wychodziło, a czas uciekał. Zdążyłam się pogodzić z tym, że po prostu istniał tylko i wyłącznie w śnie.

– Harper! Chodź tu szybko! – krzyknął z oddali, przez co natychmiast rzuciłam się w pogoń za jego głosem.

Światełko nadziei.

Before UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz