1. I can be your hero, babe.

942 39 2
                                    

† Riley †

- Jeszcze jedno słowo i przysięgam, że cię wykastruję Tay - mruczę odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho. Biorę do ust końcówkę długopisu i staram się skoncentrować na zadaniu z matematyki. Jednak znajdując się w pomieszczeniu z tym niezrównoważonym dzieckiem to po prostu wydaje się niewykonalne.

- I can be your hero, babe! - Oakley tym razem cytując Enrique Iglesias'a sprawił, że całe moje starania uciekły razem z jego szarymi komórkami.

- Tyler! Jeśli nauka pójdzie mi w takim tempie to prawdopodobnie znów powtórzę rok - jęczę, a mój przyjaciel przysuwa krzesełko bliżej mnie i zagląda przez moje ramię do poplamionego zeszytu.

- Tutaj jest błąd. X równa się dwanaście, a nie osiem - spoglądam na niego i marszczę brwi, ponieważ nawet tak zwyczajne słowa są dla mnie niezrozumiałe. Poddaję się i uderzam głową w blat biurka. Tay klepie mnie delikatnie po plecach i wychodzi z pokoju. Siedzimy tutaj już jakieś półtora godziny, więc chłopak pewnie wybrał się do kuchni spróbować swoich umiejętności kulinarnych. Z impetem zamykam książkę wraz z zeszytem i cisnę nimi w najdalszy kąt blatu.

- Zrobisz mi kanapkę? - wołam, a w odpowiedzi słyszę głośny jęk.

- To ostatni raz, kiedy coś dla ciebie robię - blondyn odwraca się do mnie w momencie, w którym wchodzę do kuchni, a ja robię najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie stać.

- Cokolwiek. W każdym razie jutro mam egzamin i jeśli pójdzie mi źle, to się pożegnamy - kiwam dłonią na pożegnanie i wydymam usta. Myślę, że to byłoby naprawdę słabe, gdybym ponownie została w ostatniej klasie liceum.

- Mamy ten sam problem Rey - przeczesuje dłonią włosy i podaje mi gotową kanapkę. Tyler ma problem z zaliczeniem angielskiego. Nauczyciel dowiedział się o jego orientacji, a on był jednym z tych, którzy wychowali się w średniowieczu i postanowił sam nałożyć mu karę. Zasadniczo czegokolwiek by Tyler nie zrobił i tak będzie pozbawiony szansy dostania tego dyplomu, od którego zależy nasza przyszłość.

- Najwyżej jeszcze rok będziemy razem siedzieć - śmieję się, a Tyler beszta mnie wzrokiem. Ciszę przerywają głośne kroki i jestem pewna, że to Diana, ponieważ tylko ona jest w stanie narobić tyle hałasu przy zwyczajnym wchodzeniu.

- O mój boże, nie macie pojęcia co się stało - wpada zdyszana do kuchni i opiera się dłonią o blat. - Harry wraca do miasta - unoszę brew i dokładnie przyglądam się Dianie. Ubrana była w jej domowe ubrania; szeroka bluzka, czarne legginsy i.. kapcie? Faktycznie jej dom jest dokładnie naprzeciwko i zawsze czujemy się w swoim towarzystwie swobodnie, ale nadal mam wrażenie, że różowe króliczki nie są odpowiednie na taką pogodę. Zjadam moją kanapkę, w czasie, gdy Tyler i Diana wymieniają epitety opisujące tą sytuację.

- Moim zdaniem to nic szczególnego, że wrócił - wzruszam ramionami i od razu czuję na sobie mrożące spojrzenie. Ostatni raz Styles był tutaj kiedy mieliśmy po trzynaście lat, więc nie mam nawet pojęcia jak wygląda. Wtedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a Harry był nieznośnym dzieckiem, więc nie dziwię się jego rodzicom, że wysłali go do Sydney na 'terapię' u dziadków.

- Tak, ale on ma tatuaże - powiedziała tonem 'nie uwierzysz w to kobieto!' Zaśmiałam się pod nosem, ponieważ to było typowe dla sześćdziesięcioletniej staruszki, a nie osiemnastolatki, której przyjaciółka jest znana w Holmes Chapel z bycia tą złą. Faktycznie, lubiłam imprezować i alkohol nie był mi obcy, ale proszę, czy ja wyglądam jak kryminalistka?

- Też mam tatuaże - wzruszam ramionami. Nie zależy mi na bronieniu Harry'ego, ponieważ szczerze nie mogę nawet powiedzieć, że go znam, ale po prostu moi przyjaciele byli do wszystkiego nastawieni dosyć sceptycznie.

- Babcia mówiła mi, że on pieprzy codziennie inną osobę - Tay zakrył dłonią usta, formując je w literkę 'o'. Diana pokiwała twierdząco głową, jakby chciała nas w tym upewnić.

- Może się załapię - śmieję się, ale reszta raczej nie przyjmuje tego jako żartu.

- Lepiej jeśli nie będziemy się do niego zbliżać - prostuje Tyler, a Styles popiera go. Uderzam się otwartą dłonią w twarz, ponieważ czasami mam wrażenie, że jestem bardziej dojrzała niż oni obydwaj razem.

- Błagam, przecież ona będzie z nim mieszkać! - wykrzykuję wskazując palcem dziewczynę. Diana chce coś dopowiedzieć, ale przerywa jej telefon. Czytając wiadomość robi zniesmaczoną minę, co oznacza tylko jedno.

- Harry już tu jest, muszę spadać - mruczy z naprawdę smutnym wyrazem twarzy. Tay postanawia też już iść, ponieważ przeczuwa, że pewnie zasypię go swoimi opiniami na temat innego trybu życia niż on toleruje, a powinien doskonale to wiedzieć, gdyż przez całe życie spotykał się z nie akceptacją z powodu jego orientacji. Moi przyjaciele wyszli, ale zanim udaję mi się zamknąć drzwi, zauważam mężczyznę. Opiera się o framugę werandy i zjada, któreś z świeżo upieczonych ciasteczek matki Diany. Uśmiecha się do mnie, a ja wiem, że robię źle, ale przygryzam wargę, ponieważ on jest kurewsko przystojny. Niestety chwila, w której się sobie przyglądamy trwa krótko, gdyż moja przyjaciółka właśnie wchodzi do domu i całkiem przypadkowo go szturcha. Zamykam drzwi i opieram się o nie.

To będzie naprawdę długie lato.

~

Jest rozdział!

Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

Gwiazdki oraz komentarze sprawią, że następny pojawi się szybciej.

Kocham was ♥

illy.

My friend's brother | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz