9. Busy being yours to fall for somebody new.

384 26 2
                                    

† Riley †

- Nie interesuje mnie z kim się pieprzysz, ale mojej siostry w to nie mieszaj - warknął, a Caspar ścisnął mocniej moją dłoń. Wciągnęłam powietrze do ust starając się uspokoić, ale nadal widząc jego twarz, to nie było takie łatwe.

- Cokolwiek Harry - mruknęłam i pociągnęłam blondyna za rękę. Mój dzień zapowiadał się dobrze i nawet byłam w stanie zapomnieć o porannej sytuacji, albowiem Cas niesamowicie poprawił mój humor i jego pozytywna energia przeszła na mnie. Oczywiście nic nie trwa wiecznie, a pieprzony Harry Skurwiel Styles potrafi zniszczyć wszystko. Po drodze do kina milczeliśmy, ale to nie było problematyczne. Caspar wiedział, że potrzebuję chwili ciszy i jak widać nie miał z tym większego kłopotu.

- Riley! - piskliwy głos Tyler'a doszedł do moich uszu, a ja nie wiedziałam kogo dzisiaj mam jeszcze szansę spotkać. Odwróciłam się, gdzie Tay wraz z jego chłopakiem / kolejną zabawką, kupował bilety na jakiś film.

- Heeej - przeciągnęłam i przytuliłam chłopaka na przywitanie. Caspar podał mu rękę 'po męsku', a ja w tym czasie przyglądałam się blondynowi stojącemu tuż obok. Był uroczy, wyższy i widocznie starszy.

- Jestem Marcus - uśmiechnął się i podał mi rękę, a ja uścisnęłam ją nie potrafiąc nadziwić się jak miękka jest jego skóra w dotyku. Okay, jestem nieco dziwna.

- Riley, ale mów mi jakkolwiek zechcesz.

- Na co się wybieramy? - Caspar objął mnie ramieniem, przez co poczułam się miło. To dało mi wrażenie, że rzeczywiście się o mnie troszczy.

- Możemy iść na najnowszych Avengers? Robert jest niesamowicie uroczy - zapiszczałam, a Tyler mi zawtórował, co prawdopodobnie oznaczało, że będziemy na tym samym seansie i przez cały film będę musiała go wysłuchiwać.

~

Godzinę później jestem na skraju wytrzymałości, a jedyne co trzyma mnie przed uderzeniem Tyler'a to ręka Caspar'a, która spoczywa na moim kolanie. Marcus i Tyler przez większość czasu zjadają swoje twarze, co wydaje naprawdę okropne odgłosy. Przysięgam, że kiedyś mu to wynagrodzę.

- Możemy wyjść do łazienki? - słyszę głos Caspar'a przy moim uchu i czuję, że to jedyny sposób na uwolnienie się stąd. Przeciskając się przez ludzi w końcu udaje nam się dostać do pustej, publicznej łazienki. Czuję jego ręce na moich biodrach, a fakt, że ktoś w każdej chwili może tutaj wejść, niesamowicie mnie podniecał.

- Powinnaś się rozluźnić - powiedział klękając. Zabrał się za rozpinanie moich spodenek, ale zanim pozwolił swobodnie opaść im na podłogę, drzwi otworzyły się, a Caspar w niesamowitym tempie wstał i dał pozory, że nic się tutaj nie zdarzyło. Dwie nastolatki obejrzały nas i prychając przeszły do robienia zdjęć w lustrze. Wyszliśmy z łazienki śmiejąc się. Mój telefon wydał z siebie dźwięk piosenki, Animals - Maroon 5, a ja nie potrafiąc nadal opanować się, odebrałam.

- Tak? - zapytałam orientując się, że nie sprawdziłam kto tak naprawdę postanowił zająć mój cenny czas.

- Możemy się spotkać? Będę u ciebie za pół godziny - wyjąkał Harry, który nie oszukujmy się, trzeźwo nie myślał.

- Dzięki, że pozwalasz mi zadecydować - przewróciłam oczami, a Styles zakończył połączenie. Przysięgam, że on jest największym idiotą na tej ziemi.

- Musisz już iść? - Cas wydął dolną wargę, a mnie zrobiło się przykro. Dzisiejszy dzień spędziłam naprawdę miło i to głównie Caspar sprawił, że choć na chwilkę zapomniałam o smutnej, przytłaczającej mnie rzeczywistości. 

- Przyjdziesz jutro? - chwyciłam go za dłoń, dzięki czemu na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Chciałam odejść, ale jego ręka nie poluźniła uścisku.

- Duh, nie pożegnasz się? - zapytał i przyciągnął mnie bliżej, jego usta znalazły się na moich, a ja nie wiedziałam czy mam mieć wyrzuty sumienia z powodu Joe'go czy po prostu cieszyć się tą chwilą.

- Pa - uśmiechnęłam się i podciągając torebkę na ramieniu wyszłam z kina. Droga do domu minęła mi szybko, ponieważ nie wiedziałam czego się spodziewać, a jestem nadzwyczaj niecierpliwą osobą. Tuż pod bramą, stał Harry, cóż, raczej próbował stać.

- Riley! - objął mnie ( nazwijmy to raczej próbą uduszenia ), omal nie przewracając naszej dwójki na asfalt.

- Nie podzielam twojego entuzjazmu. Zepsułeś mi dzień - warknęłam, a on wydął wargę i o mój boże, on rzeczywiście wyglądał uroczo z roztrzepanymi włosami, smutną miną i koszulką w malutkie banany.

- Przepraszam - mruknął, a ja nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam się źle. Owszem Styles to egoistyczny dupek, ale mówią tak tylko ludzie, którzy rzeczywiście go nie znają. On jest niczym duże dziecko pingwin, więc to raczej oczywiste, że nie można się na niego długo gniewać.

- Cóż, okay. Chcesz wejść? Wątpię by Joyce była zadowolona widząc cię w takim stanie.

- Yay! - krzyknął i okrążył mnie unosząc ręce w górę. Pokręciłam z dezaprobatą głową i weszłam do środka ciągnąc za sobą rozentuzjazmowanego Harry'ego. Moi rodzice wrócili już do domu, ale byli zbyt zajęci ssaniem swoich twarzy by zauważyć naszą obecność. Weszliśmy do mojego pokoju, a Harry od razu wskoczył na moje łóżko.

- Zasadniczo to dlaczego tutaj przyszedłeś? - zapytałam, a Harry westchnął, ale otworzył usta w celu odpowiedzenia mi.

- Ponieważ cię lubię, bardziej niż powinienem - mruknął. Poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu, ale zignorowałam je. To nie powinno było mieć miejsca.

- Jestem złą osobą dla ciebie. Powinieneś znaleźć odpowiednią dziewczynę - uśmiechnęłam się blado. Dalsza rozmowa nie ma większego sensu, ponieważ Harry właśnie zasypia, a fakt, że jutro nie będzie nie pamiętał niczego z tej rozmowy, na pewno mnie nie pocieszał.

- Jestem zbyt zajęty kochaniem ciebie by znaleźć kogoś innego.

~

Hej, cześć, siemano.

Rozdział jest krótki, ale zakończyłam w dobrym momencie, więc proszę, nie bijcie.

Dziękuję za wszystko!

12 votes  or 5 komentarzy - next

illy  ♥

My friend's brother | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz