† Harry †
Obudziłem się rano, poprzez głosy dochodzące z korytarza. Przetarłem leniwie oczy i ziewnąłem. Jestem pewny, że jest przed szóstą, a ja już nie zasnę. Usłyszałem ciche pukanie, co wydaje mi się cholernie dziwne, gdyż, kto miałby mi coś do powiedzenia o tak wczesnej godzinie?
- Śpisz? - delikatny głos wydobył się z uchylonych lekko drzwi. Pokręciłem głową, a Diana wskoczyła na moje łóżko jak za dawnych lat. Wspomnienie naszego dzieciństwa, sprawiło że mój humor od razu poprawił się na lepszy.
- Myślałem, że jesteś na mnie wściekła. Przez to co musiał.. - Diana uciszyła mnie kładąc palec na moich ustach. Ugryzłem go, a ona cicho zapiszczała machając ręką. Złapała poduszkę leżącą obok i cisnęła nią w moją głowę. Nie pozostałem jej dłużny i w taki sposób powstała bitwa na poduszki. Stanęła na łóżku starając się tym uzyskać przewagę, lecz nie pozwoliłem jej na to i pociągnąłem ją za stopę.
- Tęskniłam za tym - wydyszała kładąc się obok mnie. Przyciągnąłem ja do siebie i ucałowałem ją w czoło. Swoimi drobnymi rękami objęła moją szyję i zatopiła twarz w mojej koszulce. W ten właśnie sposób, ja i moja siostra, znów zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.~
- Haaarry! - usłyszałem swoje przeciągnięte imię, co oznaczało tylko jedno - ktoś chce mnie wykorzystać lub jak inni wolą to nazywać, poprosić o pomoc.
- Co do kurwy? - oberwałem butem, co sprawiło, że mocniej okryłem się moim wybawieniem - kołdrą. To już kolejny dzień z rzędu, kiedy jestem obudzony o tak wczesnej porze.
- Za godzinę mam rozdanie dyplomów - jęknęła i wskoczyła na moje plecy. Czuję, że jeszcze kilka tygodni w moim rodzinnym mieście i trafię do psychiatry lub coś podobnego.
- Cokolwiek - odpowiedziałem zduszonym głosem. Natychmiast oberwałem otwartą dłonią w głowę. - Spokojnie, już wstaję - usiadłem na łóżku unosząc ręce w geście obronnym, a dziewczyna posłała mi uśmiech i wyszła z pokoju. Wiedziałem, że jeśli chcę zyskać zaufanie Diany, muszę iść na ceremonię i chociaż udawać, że mi zależy. Włożyłem czarne rurki, białą koszulę, którą rozpiąłem u góry tak, by eksponowała moje tatuaże i białe conversy, które pasują do wszystkiego. Zamachałem kilka razy głową, by moje włosy się ułożyły i zszedłem na dół zjeść śniadanie.
-Heej - uśmiechnąłem się do mojej mamy, która postawiła przede mną talerz wypełniony po brzegi naleśnikami. Nie mam pojęcia, dlaczego ta kobieta o tak wczesnej porze ma chęci robić cokolwiek, nie mówiąc już o jakimkolwiek gotowaniu.
- Smacznego - krzyknęła biegnąc po schodach, ponieważ jeszcze miała na sobie fartuch, a chyba jak każda kobieta musi zrobić te wszystkie gówna, o których nie mam pojęcia.Te kilkanaście minut spędziłem na odpisywaniu starym znajomym. Wieść, że wróciłem już się rozeszła, więc pora rozpocząć nowe życie z starymi ludźmi. Brakowało mi Zayn'a i Louis'a, ale ta tęsknota to nic w porównaniu z tym co czułem, kiedy opuściłem Riley. Uważałem ją za jedną z ważniejszych osób w moim życiu, ale jak zawsze kiedy jest dobrze, coś musiało się spieprzyć.
- Gotowy? - pokiwałem twierdząco głową nawet nie spoglądając na Dianę. Usłyszałem jej chrząknięcie, więc uniosłem głowę z nad ekranu komórki i uśmiechnąłem się, ponieważ moja mała siostra wyglądała tak cholernie dobrze.
- Gdzie się ukryła ta skromna dziewczyna sprzed kilku lat? - uszczypnąłem jej policzek, a ona żachnęła się i splotła dłonie na piersi.
- Chodźmy, twoja przyjaciółka już czeka - na wspomnienie o Riley moje serce zabiło szybciej, ponieważ ona jest tak kurewsko niesamowita i chciałbym wiedzieć co jej małe usta potrafią zdziałać. Tak jak powiedziała Joyce - moja matka, Rey stała przed naszym domem zakładając nerwowo nogę na nogę. Była sama, a samochodów nie ma na podjeździe przy jej domu, więc jej rodzice są w pracy lub czymś takim.
- Hej - przywitała nas wszystkich naprawdę szczerym uśmiechem i wydaję mi się, że była lekko zdziwiona widząc mnie.
- Sądzisz, że to odpowiedni strój? - zapytała moja siostra. Rey miała na sobie dobry ubiór na imprezę, chociaż szczerze, naprawdę się nie znam.
- Nah, nie wiem nawet czy zdam, więc - wzruszyła ramionami. To przypomniało mi, że powinienem złożyć podanie do jakiegoś college'u. Duh, naprawdę nie mam ochoty tego robić.
- Nie doceniasz się - mruknąłem idąc ramię w ramię z nią. Zanim jednak ona zdążyła odpowiedzieć, klepnąłem ją w tyłek, co nie było moją winą, ponieważ ona całkowicie mnie do tego sprowokowała.
- Harry! - zapiszczała, a moja rodzina odwróciła się posyłając mi zdziwione spojrzenie, gdyż prawdopodobnie pierwsze co im przyszło na myśl, to fakt, że mogłem zrobić jej krzywdę.Dalsza droga minęła mi na dokuczaniu Riley, więc czas minął mi naprawdę szybko i nim się zorientowałem, siedziałem w pierwszym rzędzie na niebieskim, plastikowym krzesełku. Tyler, wkurwiający przyjaciel, siedział tuż obok nas i ciągle śmiał się z Rey z innych ludzi. Zacisnąłem dłonie w pięści starając się nie wybuchnąć złością.
- Wszystko okay? - poczułem dłoń na moim kolanie i to ona sprawiła, że poczułem się lepiej. Pokiwałem głową, ale nie pozwoliłem dziewczynie zabrać ręki, gdyż położyłem na nią swoją.
- Teraz już tak - szepnąłem, ale nie jestem pewny czy mnie usłyszała, ponieważ ludzie prowadzili naprawdę głośne rozmowy. Nagle zrobiło się cicho, albowiem starszy mężczyzna stanął na podejście i zaczął wywoływać imienia, a z każdym kolejnym Riley zaczęła wątpić, że udało jej się zdać.
- Tyler Oakley - chłopak udał się po dyplom i wrócił na miejsce uśmiechając się szeroko. Przysięgam, że on jest bardziej denerwujący niż komar letnią nocą.
- Riley Holmes - dziewczyna nawet nie drgnęła, ponieważ prawdopodobnie nawet nie wsłuchiwała się w to co mówi profesor. Powtórzył imię, a Rey ruszyła się z miejsca tylko z naszą pomocą. Przybiła piątkę z kilkoma ludźmi i usiadła z powrotem. Reszta była nudnawa, do czasu, w którym wywołali moją siostrę.
- Świadectwo z wyróżnieniem należy do, Diany Styles! - kilka ludzi zaklaskało, a reszta była zbyt zajęta oglądaniem swoich dyplomów, które nie czarujmy się, nie sprawią, że dostaną lepszą pracę.Reszta 'imprezy' była tak nudna, że chyba zasnąłem w którejś części, co nie było moją winą, gdyż to zasługa innych, że budziłem się wcześniej niż powinienem.
- O mój boże - coś zimnego znalazło się na mojej koszuli i powoli zaczęło przesiąkać. Mruknąłem coś niezrozumiałego pod nosem i otworzyłem oczy. Jakaś blond dziewczyna stała nade mną i starała się zmyć sok winogronowy.
- Co? - zapytałem kilkakrotnie mrugając. Słońce raziło moje oczy, ale zdążyłem dopatrzeć się tego, że nikogo, kogo bym znał tutaj nie ma. Jęknąłem i wstałem z miejsca, nawet nie próbując porozmawiać z tą dziewczyną, ponieważ bądźmy szczerzy, już ją znielubiłem.
- Och, więc tutaj jesteś. Joyce i Diana poszły do domu - nagle znikąd znalazła się Riley, która była nadmiernie szczęśliwa, a jej źrenice były powiększone, więc pewnie coś brała. To nie moja sprawa, ale nie sądzę by to było dla niej dobre.
- Jesteś na haju - bardziej stwierdziłem. Dziewczyna głośno się zaśmiała, więc nie zadawałem żadnych pytań, tylko pociągnąłem ją za rękę.
- Czy kiedykolwiek nienawidziłeś tak bardzo, że jednocześnie kochałeś? - te pytanie jak na osobę, która prawie nie kontaktowała ze światem, było dość inteligentne. Nie odpowiedziałem tylko spojrzałem na jej twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Wiedziałem co miała na myśli i wierzcie lub nie, ale nie było mi z tym dobrze.
- Powinnaś pójść spać - mruknąłem. Staliśmy właśnie przed jej domem i byłem pewny, że moja matka obserwowała całą sytuację zza zasłony, która była lekko odsłonięta.
- Cokolwiek - odwróciła się na pięcie i weszła do domu, a ja stałem tam dalej i myślałem nad tym jak głupim jest człowiekiem. To będzie długie lato.~
Hej, hej.
Powoli zbliżamy się do głównego rozwoju akcji, ale bądźcie cierpliwi.
6 gwiazdek - next.
Do zobaczenia ♥
illy.
CZYTASZ
My friend's brother | H.S
FanficColleage. Miejsce, które powinno dawać poczucie bezpieczeństwa. Wszystko to do czasu, w którym trójka zwyczajnych chłopaków postanowi nieco zmienić tą regułę. Riley nie łatwo ulega władzy Harry'ego. Lecz czy to aby na pewno wyjdzie jej na dobre...