5. I really wanna stop.

424 30 2
                                    

† Riley †

Następnego dnia zaczęły się wakacje, co oznaczało całe te gówno z wysyłaniem podań do college'ów. Chcę wysłać jedno do Nowego York'u, ponieważ to jedyna szansa by studiować razem z Dianą oraz Tyler'em, ale naprawdę wątpię by mnie przyjęli. Miejmy nadzieję, że mój ojciec ma wystarczające wpływy by załatwić mi godne życie oraz naukę. Mozolnie wstałam z łóżka i zrobiłam wszystko co powinna zrobić typowa kobieta. Pomalowałam się, ponieważ naprawdę nie jestem pewna swojego wyglądu. Być może, gdyby moi znajomi w gimnazjum nie postanowili uświadomić mi, że bez niego wyglądam źle, to nadal bez żadnego problemu wychodziłabym z czystą cerą. Przebrałam się, założyłam kilka dodatków oraz zwyczajne raynban'y, ponieważ mój wzrok nie jest już tak dobry i jeśli mam zamiar napisać dzisiaj kilka podań, jestem zmuszona je założyć.

- Mógłbym zrobić dzisiaj imprezę? - Joe wpadł do mojego pokoju wymachując rękami na wszystkie strony, co tylko utwierdziło mnie w tym, że on naprawdę ma ze sobą poważny problem i na jego urodziny podaruję mu karnet do psychiatry.

- Zapytaj rodziców - wzruszyłam ramionami. Wiem, że on prawdopodobnie udał się do mnie, bym pomogła mu przekonać ich, że jest wystarczająco odpowiedzialny, ale oni też są doskonale poinformowani. Skoro nie pozwolili mu mieć złotej rybki, to nie mówmy nawet o imprezie.

- Sęk w tym, że oni na pewno mi nie pozwolą, więc udawaj, że to będzie twoja impreza - uśmiechnął się szeroko składając ręce niczym do modlitwy. To dało mi pomysł na genialny plan.

- Uhm, wychodzisz z psem przez najbliższy miesiąc - jego mina zrzedła, ale nie powiedział ani słowa, więc nie pozostało mu nic innego jak przystać na moje warunki lub zrezygnować z imprezy, a każdy wie, że skoro przyszedł do mnie, musi być wystarczająco zdesperowany.

- Dobrze - zgodził się i natychmiast pociągnął mnie na dół. Rodzice stali przy zlewie i pili poranną kawę rozmawiając o kłótni sąsiadów mieszkających obok. To takie typowe.

- Z okazji zakończenia roku chciałabym urządzić imprezę, dobrze? - założyłam ręce na piersi i oparłam się o próg. Moja matka obleciała mnie wzrokiem i uniosła brwi. Nie lubiła mojego stylu ubierania i mówiła mi to bardzo często, ale ja równie często to ignorowałam lub rzucałam obraźliwym tekstem na temat ilości botoksu w jej twarzy. Owszem, wiem, że to nie tak powinny wyglądać typowe stosunki rodzinne, ale w moim przypadku nic nie jest tak jak powinno.

- Myślę, że możemy odwiedzić dzisiaj naszych przyjaciół, prawda Anne? - mój ojciec zwrócił się do niej, co było raczej oczywiste, że się zgodzi.

- Tak - uśmiechnęła się sztucznie i ścisnęła szklankę, którą właśnie trzymała w ręce. Oh ironio, moja matka mnie nienawidzi. Wyszłam z kuchni, ponieważ naprawdę nie mam ochoty prowadzić dalszej konwersacji. Wysłałam esemesa do Tyler'a informując go o dzisiejszej imprezie i udałam się do Diany zrobić to samo. Na werandzie siedział Harry w towarzystwie Zayn'a i Louis'a, popijając piwo. Miał rozszerzone nogi, a pomiędzy nimi trzymał telefon. Chrząknęłam znacząco, ponieważ chciałam zwrócić jego uwagę.

- Heej - przyciągnął mnie za szelki spodni do siebie, tak że jego twarz jest zatopiona w moim brzuchu. Jestem pewna, że to nie była jego pierwsza butelka alkoholu lub po prostu odnowił swoje stare kontakty z sami wiecie kim.

- Nie powinieneś tego robić - zmarszczyłam brwi. Pociągnął mnie na swoje kolana, a ja nawet nie miałam wystarczająco siły by się od niego uwolnić. Huh, szczerze nawet nie miałam ochoty odchodzić.

- Ty też - mruknął opierając się plecami o ścianę. Położył ręce za głową, a ja omal nie spadłam, ponieważ nie byłam już trzymana. Złapałam się kurczowo jego koszulki, a Harry wydał się być rozbawiony tą sytuacją.

- Ja naprawdę chcę przestać - wydęłam dolną wargę. Lou i Zayn zaśmiali się, a ja założyłam ręce na piersi, ponieważ hej! Ja naprawdę mogę przestać, jeśli tylko zechcę. Sęk w tym, że ja nie odczuwam takiej potrzeby.

- Mam alergię na kłamstwa - Harry kichnął przy okazji opluwając moją twarz. Co jeśli on miał jakąś chorobę, którą jest w stanie mnie zarazić? Nie chcę umierać. Uśmiechnął się szeroko, ignorując fakt, że być może zostałam zarażona.

- Hah, naprawdę zabawne - warknęłam i pozbierałam się z jego kolan. Weszłam po schodach do pokoju Diany i jak za każdym razem nie zapukałam, ale tym razem to było cholernym błędem, ponieważ.

- O, kurwa.

~

Rozdział trochę krótszy, ponieważ nie spodziewałam się, że tak szybko dacie radę z ocenianiem go.

7 gwiazdek - next!

Kocham was marchewy illy.

My friend's brother | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz