Rozdział 8

282 7 0
                                    

Przemierzam szybko ulicę Warszawy. Zaspałam, a dziś są wykłady w domu Zawadzkich. Wujek po stracie żony zamknął się w sobie i postanowił udzielać tajemnie polskich wykładów. Naraża się tak ale on ma to gdzieś.

Zdyszana już zapukałam w drzwi i odrazu otworzyła mi Hanka.

- Co tak późno, wszyscy już są -  powiedziała zamykając za mną drzwi - Chodź.

- Zaspałam - ściągnęłam płaszcz i wchodząc do pokoju podeszłam do Wujka i ucałowałam go w policzek - Dzień dobry wujku.

- Siadaj już na miejsce -  tak jak powiedział to zrobiłam. Usiadłam pomiędzy Hanią, a Pawłem.

***
Po skończonych zajęciach nikomu się jeszcze nie spieszyło więc siedzieliśmy i gadaliśmy. W pewnym momencie przypomniało mi się miałam dziś iść do sali baletowej.

- Chętnie bym jeszcze została, ale muszę już iść - powiedziałam wstając od stołu.

- Nie zostaniesz jeszcze trochę?- zapytał się Zośka smutnieją.

- Balet mnie wzywa - uśmiechnęłam się wychodząc do przedpokoju. Zabrałam mój płaszcz i pożegnałam się ze wszystkimi.

***
Nie była późna godzina gdy wracałam. Nawet dwudziestej nie było. Kilku ludzi szło ze  mną jednym chodnikiem. W pewnym momencie usłyszałam strzał.

Łapanka.

Zauważyłam już z oddali jak hitlerowcy zabierają już innych. Zaczęłam biec ile mam sił w nogach. Nagle poczułam szarpnięcie i ktoś wprowadził mnie w uliczkę.

- Nic ci nie jest?- zapytał się mnie Bytnar.

- Nie, co ty tu robisz?- zapytałam.

- Twoja szkoła baletowa jest blisko mojej kamienicy - powiedział prowadząc mnie do siebie do domu.

- Zapomniałam -  spojrzałam na zegarek.- Onie muszę już wracać do domu. Mama znając życie już się niepokoi.

- Zostaniesz u mnie na noc. Rodzice i Duśka pojechali na wieś do znajomych rodziców. Na dodatek nie puszczę ciebie samej po łapance. Mogą jeszcze chodzić-  powiedział to śmiertelnie poważnie wchodząc po schodach kamienicy.

- No dobrze, to zadzwonię do mamy.- odparłam wchodząc już do mieszkania chłopaka.

- Zrobić Ci herbaty?- zapytał w progu kuchni. Przytaknełam mu gdy czekałam, aż moja rodzicielka odbierze.

- Halo?- zapytał się mnie głos ze schłuchawki.

- Cześć mamo, słuchaj zostanę dziś na noc u Janka, okej?

- No dobrze bawcie się dobrze, ale nie za dobrze - zaśmiała się.

- Mamoo...- powiedziałam zażenowana. Janek stanął przy mnie i patrzył się na mnie dziwnie.

- No co mówię prawdę- odparła.

- Dobra, kocham cię mama, dobranoc.- rozłączyłam się i gdy odwróciłam się spotkałam się z wzrokiem chłopaka.

- Herbata gotowa -  powiedział przenosząc kupki do salonu.

Poszłam w ślady chłopaka i usiadłam na kanapie, a chłopak koło mnie.

- Wszystko okej? Widać że jesteś zmęczona - zapytał się mnie przytulając się do mnie.

- Tylko jestem zmęczona. Spokojnie.

- Jak na wojnie.- dokończył uśmiechając się. - Nie będziesz miała nic przeciwko jak będziesz spała ze mną i dam ci moją koszulę? Mama się uparła, aby wyprać pościel w pokoju gościnnym i nie wyschła jeszcze, a koszuli Dusi ci nie dam bo nie chce jej tam grzebać w pokoju.

- Nie ma problemu -  uśmiechnęłam się. Nie powiem trochę się cieszyłam że pani Bytnar uprala tą pościel.

- To chodź dam ci piżamę - wziął moją rękę i poszedł ze mną do pokoju. Dał mi swoją bordową koszulę. Podziękowałam i poszłam do łazienki się przebrać.

- I jak?- zapytałam robiąc głupie pozy.

- Pięknie- powiedział wpatrując się we mnie. Na moje policzki skradł się rumieniec.

Nagle zobaczyłam że chłopak jest bez koszulki i bardziej oblałam się rumieńcem.

Szybko wśliznełam się pod kołdrę obok chłopaka. Przytuliłam się do jego boku i po chwili poczułam jak ręką Janka znajduje się na mojej tali.

- Dobranoc Jasiek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka kochani!
Jak wam wakacje mijają?
Mi wspaniałe!

Czółko<33

Wojna, a miłość | Jan BytnarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz