✧goodbye my love✧

69 3 4
                                    

Yoongi stał przed lustrem z lekkim uśmiechem na twarzy. Jego oczy były całe czerowne, a łzy wypaliły dwie fioletowe ścieżki na policzkach. Usta... Usta były we krwi. Cała skóra została z nich boleśnie zdarta. Na szyi były rany, te świeże oraz te, które zaczęły się już goić. Min miał na sobie biały garnitur. To właśnie w nim przyrzekł Jiminowi miłość i wierność, a później założył mu obrączkę na palec.

Yoongi już nie płakał. Nie miał na to sił.  Jakiś czas temu wziął leki nasenne, które zapił alkoholem. Za niedługo powinien być na tamtym świecie. Był z tego powody bardzo szczęśliwy. W końcu zobaczy Jimina.

— Kochanieee... —uśmiechnął się Yoongi i przejechał zakrwawioną ręką po lustrze. Czerwona ciecz zrobiła ślady rodem z horroru. — Już niedługo —dodał i zjechał na ziemię. Jego nogi, szyja, klatka piersiowa brzuch, ręce... Wszystko było we krwi. Yoongi nienawidził siebie, chciał zwiększyć swój ból. W końcu poczuł to co chciał. To dziwne uczucie. Wiedział, że za niedługo odejdzie.

— Jiminie... Kocham cię... Umieram w ciszy, tak jak ci obiecałem. Nie usłyszysz mnie. Ani mojego płaczu. Powiedz chłopakom... Że ich kocham... Do zobaczenia... Mój mały aniołku —wyszeptał. Zaczął wpatrywać się w biały sufit, ostatni raz wspominając swoje spotkanie z Jiminem, zaręczyny, ślub... Wszystkie te najcudowniejsze i najmilsze dla jego serca momenty. Schował je głęboko, na samym dnie serca. Chciał je przeżywać jeszcze raz i kolejny, i jeszcze. Wiedział, że za chwilę zamknie oczy ostatni raz, już nigdy nie dotknie ukochanego i nie powie mu jak bardzo go kocha. Westchnął cichutko, ostatni raz wyznając miłość temu słodkiemu blonynkowi. Jego słodkiemu blondynkowi. Zamknął oczy i bezboleśnie odszedł, oddając swoją czystą jak diament duszę sercu Park Jimina.

I zobaczył Jimina, który właśnie szykował się na wyjście, na którym miał poznać prawdę. Oczy Mina znów świeciły się światłem szczęścia. Jego usta przylgnęły do karku ukochanego, gdzie zaczął składać motyle pocałunki. Wiedział, że Park tego nie czuje, jednak... Cholernie tego potrzebował. Oparł policzek na jego ramieniu, a ręce splótł na jego brzuchu. Czuł jego zapach. Piękna woń róż uderzyła w niego. Poczuł się jakby był w raju. W końcu, po tylu tygodniach mógł poczuć, że ukochany dalej jest przy nim.

— Jimin, gdzie się wybierasz przed obiadem? —zapytał Seokjin, który właśnie wszedł do tymczasowej sypialni Jimina. Był zły, że chłopak chce iść gdziekolwiek bez jedzenia.

— Hyung, wracam za dziesięć minut. Zjem jak wrócę naprawdę —odpowiedział Park i uśmiechnął się ciepło do starszego przyjaciela. Nie tłumacząc mu się więcej, założył buty i wyszedł z domu. Powolnym spacerem szedł w stronę mieszkania przyjaciela, który zajmował się zdjęciem. W jego głowie były tylko myśli z Yoongim. Widział jak wchodzi do domu i mocno tuli stęsknionego męża. Jak obaj znów mówią sobie jak bardzo się kochają.

Z uśmiechem spojrzał na swoją rękę, na której spokojnie leżał pierścionek zaręczynowy i złota obrączka. W sercu czuł ciepło i niecierpliwość. Chciał już usłyszeć, że zdjęcie nie jest prawdziwe. Chciał zobaczyć Yoongiego. Nie wiedział, że blade ciało jego ukochanego leży pod lustrem, a jego dusza właśnie idzie obok niego, aby strzec go od niebezpieczeństw.
Jimin zapukał do drzwi domu kolegi i wszedł do środka.

— Wchodzisz jak do siebie. —zaśmiał się Jisung i podszedł do Parka z kopertą w ręku.

— Mów. Co ze zdjęciem! —pisnął Jimin i złapał przyjaciela za barki. Chciał poznać prawdę, potrzebował już być przy boku ukochanego! Jisung otworzył kopertę i zaczął pokazywać Parkowi.

— Edytował to zaawansowany amator, jeśli mogę to tak określić. Jednak nawet tacy popełniają błędy. —zaczął i pokazał niedopracowane zdjęcie. —To nie jest prawdziwe. —po tych słowach Jimin dosłownie pękł z radości. Złożył niechlujny buziak na policzku przyjaciela i wybiegł z domu pełen szczęścia i radości. On wiedział, że Yoongi jest niewinny!

Park nie umiał przestać się uśmiechać i śmiać, a kiedy wbiegł do domu przyjaciół, ciągnął się za nim welon radości.

— YOONGI NAPRAWDĘ TEGO NIE ZROBIŁ!! —zaśmiał się Jimin i przytulił mocno Namjoona, który był najbliżej niego. — SŁYSZYCIE?!?! YOONGI NIE ZDRADZIŁ MNIE, MÓWIŁEM WAM!!

— Skarbie, Jiminie ale skąd wiesz? —zapytał Seokjin, który po krzykach postanowił zejść na dół.

— Byłem u znajomego, jest grafikiem i informatykiem! Zbadał zdjęcie i jest edytowane! Yoongi nic nie zrobił! —pisnął. — Jedźmy tam hyung! Proszę proszę!

— Dobrze, pojedziemy wszyscy musimy go przeprosić —tak jak powiedzieli, tak zrobili. Cała szóstka zapakowała się w samochody i szybko udali się do mieszkania Yoongiego i Jimina. Yoongi był już spokojny. Nic go nie bolało, nie czuł bólu, ani nie płakał. Siedział u boku swojego ukochanego, co chwila skracając niewinne pocałunki. Co z tego, że Jimin wcale ich nie czuje? Ważne, że on je czuł.

— A może pojedziemy do sklepu? Kupimy jakieś chipsy, żelki i dobry popcorn! —zaproponował Jeongguk, jednak Jimin się nie zgodził. Każdy wiedział, że chce już zobaczyć swojego ukochanego w końcu... Byli od siebie uzależnieni. Żaden z nich nie wiedział, że widok jaki zastaną w domu przyjaciela zapamiętają do końca swoich dni. Dla Parka będzie on najbardziej traumatyczny.

Grupa przyjaciół myślała, że Yoongi po prostu płacze, być może omija posiłki, jednak codziennie czeka na męża. Nie myśleli, że będzie w stanie odebrać sobie życie. A jednak... Min Yoongi postanowił przyspieszyć spotkanie z ukochanym.

Po długim i męczącym staniu w korkach, mężczyźni dotarli do domu Yoongiego. Zaniepokoił ich trochę stan kwiatów przy domu, które były już w zaawansowanym stopniu rozkładu. Min ubóstwiał kwiaty, kochał je i zawsze je pielęgnował jak tylko umiał. Jimin wbiegł do domu, radośnie krzycząc imię ukochanego mu mężczyzny. Reszta weszła za nim, czekając na pozwolenie na dalsze wejście.

Jimin zapukał do drzwi sypialni, które były zamknięte, co wcale go nie dziwiło. Yoongi zawsze tak spędzał dzień, nieważne gdzie był, drzwi musiały być zamknięte. Nie usłyszał pozwolenia, więc wszedł do środka. Z jego ust wydobył się bezgłośny pisk, z oczu poleciały miliony łez.

— YOONGI!!! —wrzasnął żałośnie, a przyjaciele czekający na dole wiedzieli, że nie zwiastuje on nic dobrego.

My dear Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz