6. Chodzisz do klasy Noah?

1 0 0
                                    

Diana

Wróciłam do domu, nie miałam pojęcia co jutro ubrać, przyznam że się trochę stresowałam. Posprawdzałam cała moją szafę, nie miałam dużo ubrań więc szybko mi to poszło. Zdecydowałam że nałożę czarne rurki i białą bluzkę z długim rękawem. To najbardziej eleganckie rzeczy jakie miałam.

Następnego dnia ubrałam to co przygotowałam. Lekcje szybko minęły i w końcu nastał czas by poznać mamę Noah. Nie wiedziałam czemu się zgodziłam, czy dlatego bo nie chciałam wracać do domu czy naprawdę chciałam ją poznać czy może że nie potrafiłam odmówić brunetowi.

Wyszłam z szkoły razem z nim, czułam na sobie wzrok paru dziewczyn, próbowałam na to nie zwracać uwagi lecz I tak ciągle chciałam się zapaść pod ziemię. Znalazłam się kolejny raz przed białym dużym domem. Noah otworzył drzwi kluczem, weszliśmy do budynku. W moje oczy rzuciła się kobieta siedzącą na kanapie.

Miała ona trochę więcej niż 30 lat na moje oko. Moje zaskoczenie wzrosło gdy ujrzałam że nie miała włosów, rzęs ani brwi. Nosiła jedynie chustę na głowie. Ubrana była w białą bluzkę oraz niebieską długą spódnice. Uśmiechnęła się szeroko gdy mnie zobaczyła.

-dzień dobry- powiedziałam.

-witam- wstała lecz złapała się za brzuch krzywiąc się. Noah do niej szybkim krokiem podszedł.- nic mi nie jest- powiedziała do bruneta. Wstała i podeszła do mnie.- miło cię poznać- powiedziała, w jej głosie była nutka radości a zarazem wyczuwałam w nim wiele zmęczenia.- chcesz coś do picia, może? Wodę, herbatę?

-nie, dziękuję- odpowiedziałam uprzejmym głosem.

-chodzisz do klasy Noah?- spytała siadając na kanapie i pokazując bym uczyniła to samo.

-tak

-oh a chcesz może kawałek ciasta? Zrobiłam tiramisu oraz tartę owocową.

-podziękuję, nie jestem głodna- próbowałam wykręcić się, na pewno to jedzenie miało dużo kalorii.

-mały kawałeczek- zachęcała.

-no dobrze- odpowiedziałam. Może nic nie zaszkodzi.

-Diana!- krzyknęła Katie zbiegając po schodach.

-cześć, Katie.

-a więc mama już wie, tak?- powiedziała dziewczynka a kobieta się odwróciła zaciekawiona w naszą stronę. Wymieniłam zaciekawiony wzrok z Noah.

-co takiego?- zapytała, Noah chciał szybko odpowiedzieć jakby już wiedział co się szykuje lecz Katie od razu mu przerwała.

-Noah i Diana są parą- wręcz krzyknęła rozweselona. Kobieta na nas spojrzała zaskoczona a po chwili szczerze się uśmiechnęła.

-wiedziałam, wiedziałam odkąd pierwszy raz mi o niej opowiedziałeś i mówiłeś że ma tak śliczne oczy i że ci się w ogóle podo- Noah przerwał jej.

-mamo- powiedział do niej całkiem poważnie, zamilkła.

Czułam jak na mojej twarzy się robi burak, paliły mnie policzki.

-nie jesteśmy razem, Diana jest moją koleżanką- wytłumaczył.

-oczywiście- podała mi talerzyk z małym kawałkiem ciasta- mam nadzieję że ci posmakuję- utrzymywała pozytywny wyraz twarzy.

Rozmyślałam nad słowami młodej kobiety, czy to możliwe że ja mu się podobam? Zdecydowanie nie. Nikomu się nie podobam, nikt mnie nie kocha, wszyscy mają mnie gdzieś. Pogodziłam się z tym. Nie chciałam uwierzyć że mówił że mam śliczne oczy. Mam zwyczajne oczy, niczym się nie wyróżniają od innych.

A może jednak widzi w nich coś? Odsunęłam tę myśl nie chcąc sobie robić zbędnych nadzieji.

Odwróciłam wzrok do ciemnowłosego który intensywnie nad czymś myślał. Jego długie falowane włosy opadały mu na czoło. Siedział na fotelu, łokcie miał odparte o kolana a wzrok wbijał w podłogę.

Nigdy nie doznałam miłości, nie wiedziałam jak to jest gdy ktoś cię kocha a ty jego. Nikomu się nigdy nie podobałam, zazwyczaj się ze mnie śmiali bo noszę używane rzeczy gdyż nie stać mnie na nowe, bo mieszkam w domu który prawie się rozwala, bo nie mam ojca lub bo nie mam żadnych znajomych. Byłam traktowana jak śmieć, w szkole jak i w domu. Nienawidziłam siebie. Nie potrafię nawet na siebie spojrzeć w lustrze, brzydziłam się mojego ciała, całej siebie. Czasami zadawałam sobie pytanie czy nie lepiej było by mi w niebie, doznać wiecznego spokoju.

-mama, będę mogła jutro iść do Kornelii?- spytała dziewczynka wyrywając mnie z myśli.

-później o tym porozmawiamy Katie- mówiła łagodnym głosem, dziewczynka poszła na górę za to ja wzięłam kawałek ciasta do buzi który z trudem go połknęłam- i jak smakuję?

-tak, bardzo dobre- powiedziałam lekko się krzywiąc, ciężko mi się to jadło gdyż od dwóch dni jedyne co spożywałam to gumy do żucia, tabletki oraz wodę.

-nie wygląda na to- powiedziała z lekkim uśmiechem, miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-to dlatego że dawno nie jadłam cukru, na diecie jestem- próbowałam się wykręcić co chyba mi dobrze poszło.

-dieta? Przecież jesteś bardzo chu- Noah jej przerwał.

-mamo.

-już, wybacz

-nic się nie stało- odłożyłam talerzyk na stół- bardzo dziękuję za ciasto ale już mi wystarczy na razie.

-no dobrze

Wizyta u Valdez' ów była dość przyjemna, minęła dość szybko. Zanim się zorientowałam była godzina dwudziesta. Noah powiedział że mnie odprowadzi na przystanek, takim sposobem wyszliśmy sami. Dotarliśmy w ciszy na przystanek i usiedliśmy na murku.

-dziękuję że się zgodziłaś przyjść- odezwał się w końcu.- zostało jej mało czasu- westchnął patrząc przed siebie, zamyślił się. Nagle podniósł rękę na co od razu się skuliłam. Chłopak podrapał się po czole spoglądając na mnie.- w porządku?

-tak- przyglądał mi się jeszcze chwilę aż mój autobus przyjechał, w pośpiechu do niego wsiadłam.

Chwilę później byłam pod domem, otworzyłam drzwi kluczem i od razu zobaczyłam widok który mnie złamał. Matka siedziała na kanapie, twarz schowaną w ręce. Płakała. O dziwo nie było żadnych butelek wódki, wina lub piwa. Nie było nic. Mimo że nie było między nami najlepiej, złamało mi to serce. Podeszłam do niej.

-co się stało?- zapytałam oczekując odpowiedzi jednak jej nie otrzymałam- co się sta- przerwała mi.

-wyjdź- warknęła mimo płaczu. Nie było sensu kontynuować tego, by się tylko na mnie wkurzyła. Nie chciałam jej gniewu.

Zrobiłam tak, poszłam na górę zostawiając ją samą. Zamknęłam się w łazience, moją uwagę przykuła jedna rzecz. Rzecz która spowodowała moje szybkie bicie serca. Wstrzymałam oddech, nie wierzyłam że to jest właśnie to. Drżącymi rękoma wyciągnęłam rzecz z kosza. Przyglądałam się sparaliżowana, nie potrafiłam nic zrobić. Moje serce przestało bić, dotarło do mnie co tak naprawdę trzymałam w dłoni i co to oznaczało.

Trzymałam w dłoni pozytywny test ciążowy..

Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz