8. Lepiej ci w uśmiechu

2 0 0
                                    

Diana

Paliłam kolejną fajkę by choć trochę się uspokoić.

Piłam kolejny łyk wódki by choć trochę się rozluznić.

Moja matka jest w ciąży z gwałcicielem.

Zebrała się we mnie złość, nie kontrolowałam jej. Zacisnęłam szczęke oraz pięści. Panowała we mnie furia chciałam wszystko zniszczyć, wyżyć się na czymś, wyładować złość. Zrzuciłam wszystkie rzeczy z komody, mój oddech przyspieszył a złość tylko rosła. Wzięłam poduszkę i zaczęłam w nią walić, z całych sił. Wyładowywałam złość na poduszce. Waliłam w nią pięściąmi zaciskając mocno zęby. Biłam bez opamiętania, obraz stał się rozamazany. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, oderwałam się od poduszki i usiadłam na ziemi. Schowałam twarz w ramiona, kolejne łzy zaczęły spływać natychmiastowo. Nie powstrzymywałam ich, zaczęłam ryczeć jak dziecko. To wszystko mnie tak dobijało. Chciałam wszystko z siebie wyrzucić.

Zeszłam na dół, siedziała tam wgapiona w podłogę nawet na mnie nie spojrzała.

-Adrian wie?- dopiero gdy się odezwałam podniosła na mnie pusty wzrok- wie że będziesz mieć z nim dziecko?- mój głos był twardy mimo że przed chwilą płakałam.

-nie wie- przyznała - jutro mu o tym powiem.

-lekarz potwierdził?- spytałam mając jeszcze małą nadzieję że to pomyłka lecz zniknęła ona gdy mama przytaknęła głową.

-dokonam aborcji nie ma szans że będę wychowywać drugiego gówniarza.

I tak nie wychowujesz.

Zamknęłam się w pokoju, otworzyłam lewą szafkę, wyciągnęłam z niej wódkę którą zaczęłam pić z gwinta dopóki się nie skończyła.

Nienawidziłam siebie oraz mojego życia. Chciałam stąd zniknąć, zrobić coś czego nie byłabym w stanie cofnąć.

Alkohol zaczął działać, po paru minutach obraz stawał się lekko rozmazany. Rzuciłam się na łóżko i z lekkim trudem zasnęłam.

-tato, przepraszam- szeptałam przed grobem.

-zabiłaś go- zza moich pleców wydobył się głos Adriana.- on nie żyje, teraz ja jestem twoim ojcem- położył rękę na moim policzku- jesteś moją własnością- szepnął wbijając palce w mój policzek. Z oddali zobaczyłam tatę, stał z sznurkiem wokół szyji.

-tatuś..- szepnęłam.

-to ja przepraszam- powiedział tylko zanim zaczął się oddalać, spróbowałam zanim biec ale nie mogłam bo Adrian mnie trzymał.

-tato!- krzyknęłam ale on już zniknął.

Otworzyłam oczy przecierając je rękoma. Na zewnątrz było ciemno, jedynie księżyc i kilka gwiazd rozjaśniało niebo. Wstałam do pozycji siadu, spojrzałam na telefon który wskazywał godzinę 04:08, wstałam ubrałam się i usiadłam obok biurka. Chwyciłam za ołówek i kartkę. Miałam dużo czasu więc zaczęłam rysować.

***
Weszłam do budynku szkoły i od razu skierowałam się do klasy. Lekcja się zaczęła lecz nie zauważyłam Noah. Pod koniec lekcji wciąż go nie było, nie przyszedł dziś do szkoły, może to i lepiej. Nie powinnam była się do niego zbliżać. Powinnam była go trzymać na dystans. Te spotkanie z jego mamą, spacery były błędem to w ogóle nie powinno mieć miejsca. W ogóle czemu ja na to się zgodziłam? Dlaczego się zgodziłam by z nim gdziekolwiek iść? Przecież wiedziałam ze nic z tego nie wyjdzie.

Spróbowałam się skupić na lekcji lecz ciągle w kącie głowy miałam pytanie czemu dziś nie przyszedł. Pomyślałam nawet by do niego napisać ale szybko wyrzuciłam ten pomysł z głowy, musiałam o nim zapomnieć i trzymać go na dystans.

Gdy wyszłam z szkoły, zdecydowałam że pochodzę sobie. Nie chciałam wracać na razie do domu wiec wsadziłam w uszy słuchawki.

***

Po paru godzinach wróciłam w końcu do domu, to był błąd. Poszłam do mojego pokoju myśląc że jestem sama. Usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju na co zmarszczyłam brwi. W drzwiach pojawił się Adrian. Zamknął drzwi na klucz następnie uśmiechał się w taki sposób że przeszły mnie ciarki. Pchnął mnie na łóżko zawisając nade mną.

-dziś będzie nieco ciekawiej- wyjął kajdanki z spodni. Zaczęłam się wiercić lecz złapał za moje nadgarstki, szybko się poddałam. Nałożył na moje nadgarstki kajdanki w szybkim tempie i przywiązał do łóżka. Znów wyjął coś z spodni lecz to było o wiele gorsze niż bat dla konia. Znieruchomiałam, nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu.

W ręce trzymał nóż uśmiechając się przy tym.

-zawsze jesteś taka smutna- szepnął przejeżdżając lekko ostrzem na moim policzku.

-nie- szepnęłam otwierając szeroko oczy z strachu.

Nie odpowiedział jedynie nachylił się jeszcze bardziej, tak że czułam jego oddech na skórze.

-powinnaś mieć uśmiech wymalowany na twarzy- zaśmiał się niczym psychopata którym był. Moje serce biło w bardzo szybkim tępie. Włożył nóż do moich ust, zaczęłam krzyczeć i się wiercić. Moje oczy w sekundę się zaszkliły. Przejechał ostrzem po skórze, czułam jak krew leci po mojej twarzy. Zaczęłam szarpać nadgarstkami lecz tylko zaczęły piec od kajdanek. Ciepła krew leciała po mojej twarzy na poduszkę. Wydałam z siebie głośny krzyk, nie przestawał. Wciąż wbijał w mój policzek nóż aż w końcu się odsunął.- ślicznie wyglądasz, córeczko- powiedział.

Moje łzy mieszały się z krwią a ręce się trzęsły. Z trudem nabierałam powietrze do płuc. Ból był nie do zniesienia.

-teraz jeszcze druga strona- zbliżył się do mnie, krzyknęłam.

-nie!- krzyczałam i się wierciłam- przestań- próbowałam się od niego jakoś odepchnąć ale na nic.- nie- wyszeptałam drżącym głosem gdy ponownie włożył nóż w moje usta. Przeciągnął po mojej skórze rozcinając ją. Krwi leciało coraz więcej, miałam wrażenie że zaraz zemdleje. W końcu zabrał nóż. Obraz był rozmazany.

-lepiej ci w uśmiechu- zaczął się śmiać. Mówił coś jeszcze ale go nie słuchałam, wszystko stało się niewyraźne. Czulam jak mi ściąga spodnie.

Nie mogłam skupić się na niczym innym niż na bólu rozciętej skóry.

Nie wiem ile czasu bylam w tym stanie ale poczułam dotyk na moich nadgarstkach a po chwili zostały one uwolnione od kajdanek. Niczego nie zrobiłam, leżałam bezbronnie na łóżku z buzią w krwi. Do moich uszu dotarł dźwięk przekręcanego zamka a następnie juz nic.

Wstałam powoli z łóżka cała się trzęsąc. Spojrzałam na poduszkę, była cała zamazana w mojej świeżej krwi. Drżącymi nogami stanęłam przed lustrem a to co tam zastałam było okropne.

Cała moją buzia była w krwi która skapywała na podłogę.

Opadłam na kolana.

-Czym ja na to sobie zasłużyłam?- szepnęłam sama do siebie- co ja takiego zrobiłam?- wbiłam wzrok w podłogę, brzydząc się mojego odbicia w lustrze.- chcę normalnie żyć jak inne nastolatki- wyszlochałam. Przy kazdym ruchu ust bolaly mnie policzki.

W tym momencie ani alkohol ani papierosy by nie pomogły.

Wyglądałam niczym joker tylko że u mnie to nie był makijaż..

Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz