Czułam, jak życie ze mnie ulatuje, trochę jak w agonii, czułam piekący ból, najbardziej w głowie.
A więc śmierć? Nie zdążyłam przecież przeżyć wszystkiego, gdzie mój mąż, gdzie dzieci, gdzie dom, praca, starość, wnuki?
Czułam jak tonę, czułam jak moje serce raz bije bardzo szybko, a raz nie słychać go w ogóle, ale przecież zniknięcia się zdarzają, ból staje się fantomowy, krew przestaje płynąć, a ludzie odchodzą, tyle miałam jeszcze do przeżycia...a jak za pstryknięciem palców wszystko przestało istnieć, ja przestałam. Zasnęłam, być może na zawsze, ale nie myślałam o tym, bo otaczała mnie piękna czerń nicości.
Moje refleksje przerwał jakiś hałas, hałas wszystkiego. Jakby nic nie umiało się zespoić.
Poczułam jeszcze większy ból, zobaczyłam białe światło. Dosłownie.
Pomrugałam oczami i czekałam, aż obraz mi się wyostrzy.
Powoli zaczynałam odróżniać dźwięki. Wkurwiające pikanie maszyny było na pierwszym miejscu.
Jestem w szpitalu, czyli przeżyłam.
-Córeczko - usłyszałam głos taty. - boże.
On nie płakał, on po prostu wył.
-Co.. - starałam się coś powiedzieć, ale miałam tak sucho w gardle, że nie umiałam.
-Cichutko, jesteś w szpitalu w Londynie - powiedział - zawołam lekarza.
Po chwili ciszy, gdy ja gapiłam się w biały sufit usłyszałam męski głos.
-Dzień dobry panno Miller, jestem doktor Shepherd, prowadzę cię - powiedział wnikliwie zaglądając do mojej karty. - Panie Miller, mógłbym pana prosić, a ty Lydio leż tu i się nie ruszaj.
No ciężko byłoby gdziekolwiek pójść, jak nawet mówić nie umiem.
Byłam cały czas w tej samej pozycji, mój tępy wzrok wypalał dziury w ścianach.
Dalej miałam pełno myśli w mojej głowie, co z Damon'em, co z Kate, gdzie mama i Nathan.
Usłyszałam kroki osób, chciałam by pewien chłopak, który odmienił moje życie nagle pojawił się w drzwiach, ale byli to moi rodzice i lekarz.
Moja rodzicielka podbiegła do mnie i z płaczem przytuliła się do mojego ciała.
-Okej Pani Miller - lekarz cały czas zaglądał do mojej karty. - upadek podczas zawodów.
-Jakich zawodów, przecież to było dawno - wychrypiałam z bólem gardła.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym powiedziała coś dziwnego.
-Byłaś w śpiączce - powiedział lekarz, a mnie wmurowało.
-Doktorze Shepherd, gdzie jest Damon - powiedziałam po odchrząknięciu.
-Kto? - zapytała moja mama.
-Rogers. Damon Rogers - zmarszczyłam brwi - wysoki, ciemne włosy, czarne oczy, wyrysowane kości policzkowe.
-O czym ty mówisz słońce - powiedział mój tata.
-Znałaś go mamo, z opowieści, ale znałaś - złapałam ją za rękę.
-Nie przypominam sobie - ścisnęła moją dłoń.
-Lydio, byłaś w śpiączce dziesięć miesięcy, tuż po upadku podczas zwodów z gimnastyki - powiedział lekarz, który zaświecił mi latarką po oczach - pozwól, że przeprowadzę badania.
-Co? Niemożliwe, po wypadku miałam nowe życie. - czułam, że jestem bliska rozpłakaniu się jak dziecko.
-Kochanie od wypadku nie obudziłaś się ani razu - moja mama pogłaskała mnie po głowie.
-Nie było żadnego Damona - powiedział Nathan, który nagle wszedł do sali.
Przecież on ich znał...
-Miesiąc po incydencie zostałaś przeniesiona do szpitala, bo w Kansas City Hospital chcieli cię odłączyć od maszyn podtrzymujących twoje życie. - powiedział podchodząc bliżej. - byłaś trzy razy reanimowana.
Niemożliwe...
-Tak bardzo mi przykro kochanie - mruknęła kobieta, która podarowała mi to życie.
KONIEC
CZYTASZ
The Dream In The Soul
Teen Fiction⌁⌁⌁⌁ 'Historia o miłości, gdzie Lydia to uczennica trzeciej klasy liceum, a Damon to prawdziwe wcielenie szatana' ⌁⌁⌁⌁ Wszelkie Prawa zastrzeżone ;) ⌁⌁⌁⌁ Pojawiają się wulgaryzmy, przemoc fizyczna i psychiczna oraz sceny dozwolone tylko dla starszyc...