Otumaniona weszłam do auta, czułam się jakbym przebiegła maraton. Emocje mnie opuściły, zaczęło chcieć mi się spać, a ciało lekko wiotczało. Ta sytuacja mnie wykończyła, najchętniej wróciłabym do domu i położyła się spać.
— Chcesz wrócić do domu?
— Jestem ci coś winna, miejmy już to z głowy — rzuciłam lekko, ziewając. — Przepraszam.
— Nic nie szkodzi, może przeniesiemy kolację na inny dzień? — zaproponował, ale nie był nachalny.
— Zadecyduj, jest mi to obojętne. — Sięgnęłam po buty, które leżały na tyle auta. Od razu się zaczerwieniłam, przypominając sobie, dlatego tam wylądowały.
— Odwiozę cię, spotkamy się innym razem, z resztą... — Na chwilę zamilkł, a na jego buzi tworzył się uśmieszek. — Będziemy się często widzieć. Jestem wymagającym klientem. — Wytłumaczył.
— A ja spełniam, każde życzenie klienta — powiedziałam natychmiast, ale zaraz tych słów pożałowałam.
Tak, spełniałam każde nawet najgorsze życzenie klienta, gdzie czasem o materiał walczyłam miesiącami, ale z nim rozmowa zawsze była dwuznaczna i wiedziałam, jak on to odbierze.
— Będę miał to na uwadze. — Posłał mi łajdacki uśmieszek, a ja tylko cicho westchnęłam.
— Nie o to mi cho.... — Nie dał mi dokończyć, tylko przyłożył swój palec wskazujący do moich ust, abym więcej nic nie powiedziała. Zamurowało mnie. Przeciągnął powoli po moich wargach, a mnie od razu rozgrzało od środka. Odsunęłam się instynktownie do tyłu i z zakłopotaniem ciągnęłam za pas, który zaciął się, bo za mocno go szarpnęłam.
— Stresuje cię? — zapytał, przy moim uchu, łapiąc za pas, który się zablokował.
— Nie — Odpowiedziałam twardo, puszczając pasy i siedząc sztywno.
— Wydawało mi się....
— To, źle ci się wydawało — Lekko na niego warknęłam, zaczął mnie tak szybko wyprowadzać z równowagi.
Kiedy to się do cholery stało? Nie byłam taka.
Nie odpowiedział, tylko przeciągnął powoli pas, jakby to robił specjalnie i mnie zapiął. Sam klik zapięcia, wydawał się głośniejszy niż zwykle. Ta gęstniejąca atmosfera, zaczęła robić się dziwna. Ruszył mocno, a mnie wgniotło w fotel. Jechaliśmy dłuższą przerwę w ciszy i zauważyłam, że nie jechaliśmy w stronę mojego mieszkania, czyli czekała mnie kolacja z nim.
— Jednak kolacja? — zapytałam beznamiętnie.
— Nie — odpowiedź usłyszałam natychmiast.
— To nie jest kierunek, mojego mieszkania. — Wytknęłam mu od razu.
— Wiem. — I czekałam na dalszą odpowiedź, ale jej nie usłyszałam.
— Więc? Gdzie jedziemy? — Spojrzałam na niego, a ten w skupieniu prowadził auto i nie obdarzył mnie spojrzeniem. Zaczęłam lekko się stresować.
— Zaraz będziemy na miejscu.
— Czyli, gdzie jedziemy? — Nie dawałam za wygraną i wtedy skręciliśmy w boczną wąską uliczkę, wysypaną tłuczniem.
— Jesteś bardzo niecierpliwa — skomentował.
— Nie Znamy się prawie wcale, a ty mi zarzucasz, że jestem niecierpliwa? — prychnęłam.
Przed oczami, przebiegały mi czarne scenariusze, nie wiedziałam, kim on naprawdę był i co jeszcze robił w życiu, a co jeśli siedział za coś innego? Może chciał mnie sprzedać do burdelu? Idealnie pasował na alfonsa, przystojny, bogaty, przyciągający swoją osobowością i pewnością siebie. Ścisnęłam dłonie w pięści, nieświadomie, a Arthur od razu to zauważył i zaczął mi się przyglądać, bo zwolnił, przez dróżkę. Jechał około dwudziestu mil na godzinę. Już układałam, plan ucieczki w głowie, kiedy się odezwał i zatrzymał.
CZYTASZ
Pani architekt [ZAKOŃCZONE]
RomanceArthur wyszedł pół roku temu z więzienia za oszustwa w kasynie, których dokonał. Dał się złapać, a był taki perfekcyjny. Natura i wychowanie jego nie pozwalało okazywać uczuć lub jakichkolwiek innych dobrych emocji. Spotykał na swojej drodze wiele k...