ROZDZIAŁ 13

11.4K 515 19
                                    

Spojrzałam tylko na tył czarnego samochodu i kiedy zniknął, zwróciłam się do Dominika.

— Zaskoczyłeś mnie — wyznałam. — Na jak długo zostajesz? Nie zarezerwowałeś sobie, żadnego hotelu przed przylotem lub domu, jeśli przyjechałeś do pracy? — Podeszłam do bramy i ją odsunęłam.

— Wiesz co.... — zaczął, ale nie dokończył.

Wiedziałam, że coś kombinował, znałam go na wylot.
Szliśmy kamiennym podjazdem w stronę mojego małego domku.

— Co? — Rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie.

Mogłam go przenocować jedną lub dwie noce, ale nie więcej. Faktycznie był moim byłym i wcześniej znaczył dla mnie wiele, ale to nie był dobry pomysł, żeby zostawał na dłużej, jeśli to chodziło mu po głowie. Musiał radzić sobie sam.
W kwestii mieszkania lub innych załatwiania rzeczy w Las Vegas chętnie mu pomogę, ale nic więcej.

— Może zamieszkam u ciebie? — zapytał ostrożnie, a ja tylko westchnęłam w sobie. — Spokojnie, zapłacę za połowę rachunków.

— NIE — Odpowiedziałam stanowczo, bałam się także, że pod jego naciskiem się zgodzę.

— To przez tego kochasia? — zapytał niepochlebnie.

— Co cię to obchodzi? — warknęłam w jego stronę.
Nie miał prawa cokolwiek mówić o Arthurze, a także o innym facecie, z którym chciałabym się spotykać.
— Zerwaliśmy w zgodzie, sam tego chciałeś, jak i ja. Wiesz, co było powodem. — odpowiedziałam łagodniej.

— Tak, ale wiesz — podrapał się po tyle głowy — Przemyślałem to wszystko. Chciałbym znów spróbować. Ja cię kocham — wyznał, a po mnie przeszedł zimny dreszcz.

— Dominik — stanęliśmy, przy drzwiach wejściowych. — Zakończyliśmy to raz na zawsze, nic do ciebie nie czuję, to się po prostu wypaliło. To nie było to. Jesteśmy przyjaciółmi nic więcej — Wtedy złapał mnie za polik, a ja nic nie poczułam totalnie nic, żadnej iskry, płomienia. Nie to co, przy Arthurze.

— Proszę, spróbujmy — Nachylił się w moją stronę i próbował mnie pocałować, ale ja natychmiastowo odwróciłam głowę i odsunęłam się do tyłu. W ciągu dnia całować się z dwoma facetami to by był wyczyn.

— Dominik, nie. Musisz to zrozumieć. Możesz u mnie przenocować do poniedziałku, wtedy pomogę znaleźć ci mieszkanie, albo pokój w hotelu lub motelu. Nie naginaj zasad i nie psuj między nami przyjacielskich stosunków.

— Do niego tutaj przyjechałaś? — Nie dawał odporu, kiedy otwierałam drzwi, aż zatrząsnęła mi się ręka z kluczami, kiedy nie dawał za wygraną.

— Dominik, przestań!!! — zaczęłam krzyczeć, wyprowadził mnie z równowagi. —Nie wpychaj się buciorami w moje życie prywatne!

— Okej, przepraszam — Uniósł dłonie w geście pojednania, wiedział, że przesadził.

Z jednej strony mu się nie dziwiłam, jeśli mnie nadal kochał, chciał wiedzieć, był zazdrosny, ale musiał zrozumieć, że między nami był koniec. Sam wyszedł z inicjatywą rozstania, a teraz grał Romea na białym koniu. Nie wchodziło się do tej samej rzeki dwa razy. Nie mógł mnie tak osaczać, jeśli chciał tu zostać.

— Jeszcze jedna taka akcja i będziemy musieli się pożegnać. Ok? — Nakreśliłam to głośno.

— Ok, przepraszam. Nie powinienem. Przesadziłem — Ukoił się, przede mną.

Zapaliłam światło w mieszkaniu i rzuciłam klucze do koszyczka, klimatyzacja od razu się załączyła i poczułam powiew chłodnego powietrza, które studziło moje rozgrzane ciało z emocji.

Pani architekt [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz