ROZDZIAŁ 19

14.8K 527 55
                                    

Wstałam z kanapy, a w ślad za mną poszedł Arthur. Byłam tak spanikowana, że nie wiedziałam, przez chwilę co miałam zrobić. Zaczęłam wycofywać się do tyłu.

— Mario, porozmawiajmy — Arthura głos był opanowany, chociaż mógł mieć to we krwi, aby nie wzbudzić wątpliwości w człowieku.

— Arthur, wyjdź. To nie jest dobry pomysł — pisnęłam jak mysz, która by była goniona.

— Mario, proszę. — Szedł w moją stronę, a ja się wycofywałam.

— Nie podchodź, proszę! Wiem, wszystko.

Na jego twarzy przemknęła złość, jak i lekka oschłość, jakbym go obraziła za to, co powiedziałam. Nie mógł się przecież tego wyprzeć.

— Porozmawiamy? — zapytał i stanął na chwilę, ale potem zaczął iść pewnym krokiem w moją stronę.

Chciał mnie zabić?

Pędem zaczęłam uciekać i zamknęłam się w łazience dla gości, chociaż wiedziałam, że może czekać, dopóki nie wyjdę, a co gorsza mógł mieć broń i przestrzelić zamek drzwi. Zaczęłam krążyć po łazience, kurczowo trzymając się czoła i myślałam nad planem ucieczki, ale żadna z opcji nie wchodziła w rolę. Nie byłam na tyle mała i chuda, żeby uciec, przez małe okienko, które tu się znajdowało. Z wrażenia telefon zostawiłam po rozłączeniu z matką na kanapie, więc nawet nie miałam opcji zadzwonić na policję, lub gdziekolwiek.

— Przeszło ci? — Słyszałam, że wyczekiwał pod drzwiami, a mi zaczęło się robić nie dobrze z tych nerwów.

— Możesz opuścić mój dom? — zapytałam w miarę opanowanym głosem, chociaż wiedziałam, że tego nie zrobi, jeśli miał plany wobec mnie.

O mafii i ciemnych interesach, wiedziałam tyle co w filmach albo telewizji. Wiedziałam, że siedział w więzieniu, ale nie spodziewałam się, że było, aż tak grubo.

— Mario, nie wygłupiaj się i wyjdź, przecież ci nic nie zrobię. — Przekonywał mnie nadal tak spokojnym tonem, że miałam ochotę mu wykrzyczeć, żeby nie udawał, ale tak narażać się nie mogłam. Ja nie miałam pojęcia z kim, miałam do czynienia.

— Nie chce cię znać. Proszę, wyjdź stąd — Mój głos drżał z bezsilności. Chciałam się rozpłakać.

— Mario — westchnął. — Słyszałam, jak usiadł pod drzwiami, a ja modliłam się, żeby ktoś sprowadził jakąkolwiek pomoc.

— Proszę, odejdź — błagałam. — Nie zabijaj mnie, daj mi żyć.

Wtedy walnął pięścią w drzwi, a ja się zlękłam, że pisnęłam. Serce zaczęło mi łomotać, a ciało zalewać gorączką. Zaczął szarpać za klamkę i przeklinać.
Zaczęłam płakać, bo wiedziałam, że mnie dorwie, tylko czekałam jak w transie, kiedy otworzy te drzwi. I wtedy stało się to, wyrwał drzwi i stanął na wprost mnie, łzy leciały niekontrolowanie po polikach. W geście obronnym skrzyżowałam dłonie na piersi i zaczęłam je dociskać do ciała, jakby to miało mnie uchronić, przed czymkolwiek.

— Mario — dyszał, zrobił krok, a ja instynktownie cofnęłam się. Uniósł dłonie w geście poddania, a na jego twarzy malował się ból, jakby moje zachowanie go naprawdę raniło.

Ale czy ja miałam mu uwierzyć? Przecież mógł być to bezlitosny gangster, który poderżnie mi gardło, chociaż zawiały mną wątpliwości, jeśli chciał, to by zrobił to dawno.

— Daj mi cokolwiek powiedzieć i wytłumaczyć, bo zachowujesz się jak wariatka. — Wytknął mi, a mnie to ubodło. Ugryzłam się w język, bo w jego stronę miała iść niezła wiązanka.

Pani architekt [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz