Siedziałem jak zwykle na straganie i układałem wieże z hot dogów. Czyli nic specjalnego.
Chociaż od rana czułem się dziwnie, jakby stało się coś. Jednak starałem się to zignorować najlepiej jak potrafiłem.Wracając.
Dzień mijał spokojnie, aż nagle pojawiła się Undyne w swojej królewskiej zbroi. Nie powiem, nie spodziewałem się jej tutaj o tak wczesnej porze.-Witaj starszy, lecz niższy jeden z kościstych braci- Powiedziała wbijając dzidę w ziemię i opierając się o nią.
-Yo, co cię tu sprowadza o tej porze? Przyszłaś wypytać o Papyego?- Zapytałem kładąc kolejnego hot doga na górze wieży, niestety przez ten ruch, runęło wszystko.
Przyjąłem ten fakt z wielkim bólem, po czym skierowałem zwój wzrok na wielką wkurzoną rybę.
-Nie, jego to akurat mam dość, przyszłam w innej sprawie- Odparła, wyciągając dzidę z ziemi.
-Słucham cię rybciu- Zażartowałem puszczając oczko w jej stronę, na co w odpowiedzi otrzymałem ciężkie odetchnięcie.
-Doszła mnie wiadomość, że jakiś człowiek wpadł do góry i jest w Ruinach. Jednak jego zachowanie zaczęło być podejrzane dla tamtejszych mieszkańców. Z takiej racji, Asgore kazał tobie, abyś to sprawdził- Zakończyła swoją wypowiedź i ściągnęła hełm z głowy.
Po usłyszeniu tych słów wiedziałem jedno - że mi się nie chce.
-Powiedz mu, że nie mam ochoty latać po ruinach, żeby sprawdzić jakiegoś dzieciaka- Mruknąłem pod nieistniejącym nosem układając na nowo wieże.
-Jak tam chcesz, ale potem nie miej do mnie pretensji, jak cię Asgore ukaże -Westchnęła i powolnym krokiem wróciła do swojego miejsca.
Wzruszyłem rękami i wyciągnąłem z kieszeni ketchup. Zawsze jakiś miałem przy sobie. To nie tak, że byłem od niego uzależniony czy coś... Haha dobry żarcik.
Znudziło mi się siedzenie i układanie hot dogów, więc postanowiłem się przespać. Usiadłem na krześle i oparłem się o ladę. Zamknąłem oczy i po prostu poszedłem spać.
~~~
Przebudziłem się lecz dalej mając zamknięte oczy usłyszałem czyjąś rozmowę. Prawdę mówiąc miałem ich gdzieś, jednak słowa które usłyszałem, dosyć mnie zaintrygowały i zmusiły do podsłuchania rozmowy.
-... Ale kremówki są dobre! Przestań truć mi dupę, że zjadłeś ich 10kg! 10 kg to pozostało prochu po potworach z ruin! Phahah! Jakbyś widział mine Torbiel!
~Nie za dobrze się bawiłeś tam? Przecież wiesz, co może się stać jak ktoś się o tym dowie.
-Kto by się miał niby dowiedzieć? Przecież każdego mam na jeden ruch nożem!
~Wiem, że możesz resetować ile ci się chce, ale na pewno chcesz iść ludobójczą ścieżka?
-Tak! I nawet mi nie mów, żebym przestał to robić, bo to złe, blah, blah, blah... To był mój wybór i tego nie zmienię jasne? A jeśli coś się nie podoba, to w każdej chwili możemy zerwać umowę i dołączysz do "przyjaciół" z ruin.
~Dobra nie było tematu, chodźmy po prostu dalej, bo ktoś może nas usłyszeć i będziesz mieć mniej zabawy.
-O i tu dobre mówisz...
Po tych słowach, głosy zamilkły i jedyne co słyszałem to jakieś kroki. Czyli jednak Undyne miała rację... No opsy.
Otworzyłem powoli oczodoły i podniosłem głowę z lady. Rozejrzałem się i zobaczyłem niedaleko mojego stoiska człowieka. Nie był zbyt wysoki, mógłbym rzec, że to po prostu dziecko. Miał na sobie śmieszny sweterek w paski. Jednak gdy odwrócił się do mnie przodem... Zobaczyłem w jego spojrzeniu chęć mordu.Postanowiłem udawać, że niczego nie słyszałem. Potem zobaczymy jak się potoczy sytuacja.
Wyszedłem ze swojego stoiska zakładając na rękę śmieszny guzik rażący prądem, bo hehe to będzie śmieszne. Podszedłem do człowieka i wystawiłem w jego stronę rękę.
-Cześć, jestem Sans, szkielet Sans- Zapodałem swoją regułkę.
Jednak człowiek mało się tym przejął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej ignorując moją rękę. Oj nie spodobało mi się to. Jak on tak może ignorować mnie!
-Skoro tak chcemy rozmawiać to dobrze- Odparłem i ściągnąłem bzyczek z dłoni i schowałem go do kieszeni, a następnie poprawiłem bluzę.
Człowiek od razu się spiął, widocznie zaniepokojony tym co chciałem zrobić. I słusznie.
Kątem oka zobaczyłem, że ukradkiem wyciąga zabawkowy nóż. Chłopie... Co to ma być? Mordować ci się zachciało zabawką? Jesteśmy w przedszkolu czy co?Nagle wyciągnąłem zza bluzy hot doga i rzuciłem nim w człowieka stojącego przede mną. Totalnie zastygł w miejscu. Jego wyraz twarzy z zaniepokojenia zmienił się w zaskoczenie połączone ze zdziwieniem.
Pffff... Nie spodziewał się tego! Dobrze, bardzo dobrze... Wielu rzeczy jeszcze się nie spodziewa... Hehe
-Huh?! Co to jest?! GAH!!! Ty cholerny szkielecie! Po co we mnie tym gównem rzucasz?!- W końcu odezwał się, ale był totalnie zirytowany.
Aż się zaśmiałem.
-Co się śmiejesz! Głupia kupo kości! Poskładam cię jak 5-cio elementowe puzzle! Zgniotę jak paragon, który jest bezużyteczny!- Zaczął krzyczeć i rzucił się na mnie, lecz szybko zrobiłem unik.
-Tak, tak... Ale wpierw wywal ten zabawkowy nóż, bo nie jesteśmy w sklepie z zabawkami- Odparłem i pstryknąłem go palcami w czoło.
Ten szybko położył rękę w tamtym miejscu i syknął z bólu. Niby kości, ale jakie grube. Hehe.
- Ty... Ty... Nie zostawię tak tego! Zabije cię! Rozumiesz?! Żadna kość po tobie nie zostanie! Hahahahaha!!! Dołączysz do tych wszystkich potworów z ruin! Hahaha!- Śmiał się w niebo głosy jak psychopata.
Podszedłem do niego i przywołałem kość. Gdy ten śmiał się jak debil, ja jedynym, sprawnym ruchem uderzyłem go w tył głowy i stracił przytomność.
-Mięczak- Skomentowałem szybko i przerzuciłem nieprzytomnego człowieka przez ramię.
Spokojnie i leniwym krokiem ruszyłem w stronę Snowdin gdzie też znajdował się mój skromny lecz przytulny domek. Nie spieszyło mi się tak bardzo, a z drugiej strony ten człowiek do lekkich nie należał. Chociaż z drugiej strony mogłem użyć teleportacji, ale! Nie chciało mi się.
W drodze do domu zacząłem zastanawiać się co mam zrobić z tym człowiekiem. Jak słyszałem, zabił wszystkich w ruinach, w tym Toriel. Będę musiał powiadomić w takim wypadku Undyne albo Asgore... Albo nie, pewnie i tak już wiedzą co się dzieje, więc po co mam im mówić.
Wzruszyłem rękami i poprawiłem na ramieniu człowieka, bo wbijał mi się w kość. Po prostu nie było to dla mnie wygodne, a używać magii mi się nie chciało bo po co?
Po kilku, kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach doszedłem w końcu do swojego cudownego domu. Powoli wszedłem do środka i zorientowałem się, że nikogo nie ma. Oznaczało to, że Papyrus poszedł na trening. Idealnie.
Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem do swojego pokoju.A tam...
~•~•~•~•~•~•~
No i teraz wchodzi tu wasza rola~
Wybierzcie co chcecie xD💛- Łańcuch, kaloryfer i krzesło
💜- książki, materac i lina
Mam nadzieję, że spodobał wam się pierwszy rozdział.
Nie będę was zanudzać końcowym pierdoleniem, więc po prostu bayo, do następnego.~Akina♡
CZYTASZ
Gest zapomnienia ~ KillInk
RandomGdyby tylko dało się cofnąć czas... Czy nie byłoby wtedy pięknie? Jednak niosło by to za sobą ogromne ryzyko. Lecz bez ryzyka nie ma zabawy. A bez zabawy nie ma... Chryzantemy złociste, w połlitrówce po czystej, stoją na fortepianie i nie podlewa i...