~Czy to koniec?~ *maraton #1*

22 4 0
                                    

-Jezu! Ogarnij się no! Już idę przecież idę!- Powiedziałem zirytowany jego gadaniem.

Machnąłem ręką w jego stronę i po prostu poszedłem do bariery. Chciałem już mieć to za sobą, żeby nie musieć słuchać biadolenia za mym nieistniejącym uchem. Chociaż pewnie i tak będę musiał go wysłuchiwać przez jakiś czas.

Podszedłem do bariery i chwile na nią patrzyłem. Wyglądała za każdym razem tak samo, co napawało mnie delikatnym niepokojem. W końcu wzruszyłem lekko rękami czując na sobie wzrok martwego już człowieka.

-Na co czekasz? Na oklaski?- Zapytał znajdując się obok mnie, a następnie stuknął mi ręką w czaszkę.

-Na pewno nie od ciebie- Wywróciłem oczami.

Chara zaczął coś mamrotać pod nosem do siebie ale do mnie się już nie odezwał. Więc również zostawiłem go w spokoju dla dobra nas obu. Westchnąłem cicho i skierowałem w końcu swój wzrok w stronę bariery. Podszedłem do niej powoli i położyłem rękę na drzwiach.

-Raz kozie śmierć...-Pocieszyłem się tymi pustymi słowami.

Otworzyłem powoli barierę ręką i zmrużyłem oczodoły przez mocną smugę światła, która strzeliła w moją stronę. Chwilowo oślepłem, a gdy światło zniknęło zacząłem rozglądać się na boki. Znalazłem się w wielkim, ciemnym pokoju. Nic dookoła mnie nie widziałem, było bardzo ciemno.

-Halo?- Zapytałem cicho zaskoczony z faktu, że nie ma tu Asgore.

Powoli zacząłem stawiać kroki przed siebie, mając ręce wystawione w przód. Po omacku błądziłem po pomieszczeniu szukając tak naprawdę czegokolwiek. Niestety nic nie mogłem znaleźć, co sprawiało lekki niepokój.
Nagle uderzyłem w coś rękami. Zatrzymałem się i zacząłem macać owy przedmiot.

-Agh! Bierz ze mnie swoje łapska! Nikt ci nie mówił, że to nie kulturalne kogoś tak dotykać?!- Momentalnie odskoczyłem do tyłu.

Upadłem na podłogę i lekko syknąłem z bólu. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że ten głos należał do nikogo innego niżeli Flowey'a. W tym momencie również pomieszczenie rozświetliło się przez lampy, więc w końcu mogłem zobaczyć gdzie tak naprawdę się znajduje.

-Pieprzone szkielety... Wszystko muszą psuć!- Mój wzrok szybko przeniósł się na kwiatka, który mówił do siebie.

-Co ty... Zrobiłeś z Asgore?- Zapytałem cicho podnosząc się z ziemii.

Czekając na odpowiedź rozejrzałem się na boki i zobaczyłem kilka latających dusz w różnych kolorach. Wśród nich nie było jednak jednej. Czerwonej. Zdziwiłem się trochę, bo przecież Chara właśnie taką miał, a on podobno zginął, chociaż nadal żyje... AGH!

-Ja? Haha... Nic! Wyszedł na powierzchnię... Ja zostałem tutaj sam. No wiesz... Gdybym tam wyszedł... Znów chcieliby mnie zabić...- Moje przemyślenia przerwały słowa Flowey'a.

-Co? Jak to wyszedł? Ale jak?- Zapytałem zdezorientowany.

-Normalnie... Zorientował się, że nie potrzebuje wszystkich dusz ludzi żeby uciec... I to zrobił- Odpowiedział poprawiając swoje płatki.

-A... Co z resztą?- Zapytałem ponownie.

-Nie żyją.

Zamarłem. Jakim cudem? Przecież... Ja ich nie zabiłem. Chara? Przecież on też tego nie zrobił... Bo nie żyje... Co tu się dzieje?

-Czekaj... Co?- Podszedłem do niego bliżej.

To był błąd.

Nagle zza Flowey'a wyskoczył Chara trzymając w ręku prawdziwy nóż. Skoczył prosto na mnie, przez co oboje upadliśmy na ziemię. On znajdował się na mnie i rękami przycisnął mnie do ziemi. Co do... Przecież go zabiłem?! Jak...

Gest zapomnienia ~ KillInkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz