7. Te chwile trwają krótko

300 13 3
                                    

Pov: Igi

Obudziłem się i praktycznie od razu wziąłem telefon w rękę. Jedno powiadomienie przyćmiło wszystko, a moje serce zaczęło bić tak jakby szybciej. Odblokowałem telefon i wszedłem w sms.

Żabka
Ślicznie Ci w tej mojej bluzę ;))
²²'¹⁷
Jak w ogóle się trzymasz po tym afterze?
²²'²⁷
Żyjesz?
²²'⁴⁴
Kurwa, Igor
²²'⁵³
Martwię się
²²'⁵⁹
Jest opcja, że śpisz, ale i tak się martwię
²³'⁰⁷
Chuj, spytam Oskara
²³'¹¹
On też nie odpisuje
²³'¹⁶
Co z wami?
²³'²⁴
Ok, już wiem, że śpisz
²³'⁴³
Dobranoc
²³'⁴⁴
Aż mi głupio w sumie, że się tak martwiłem
⁰⁰'¹²

To całkiem miłe
⁹'¹²
Ta twoja troska o mnie
⁹'¹³
<3
⁹'¹³

Zrobiło mi się bardzo miło i z uśmiechem na twarzy wstałem. Praktycznie od razu poszedłem do sypialni Okiego, zobaczyć czy śpią, a widok ich wtulonych w siebie mnie tylko bardziej ucieszył. Zrobiłem im zdjęcie i wysłałem na grupę oio, żeby otso wiedział, że miałem rację.



Piątek, 8 kwietnia 2022
Dzień przed koncertem w Szczecinie.

Mój pociąg był szybciej, niż ten, którym jechał Żabson, więc czekałem na niego na dworcu. To w sumie on, a bardziej jego menadżer zajmował się ogarnianiem tego, więc nie wiedziałem nawet, gdzie śpimy.

Siedziałem patrząc na buty i myśląc. Um... skoro Oskar i Szymon... Może ja z Mateu.... Ugh, o czym ja myślę? Bardziej kim, ale i tak... Nie... nie powinienem. Zawstydziłem się.

- Cześć! - głos Zawistowskiego wyrwał mnie z myśli. Wstałem i przytuliłem go na powitanie. Poczułem ciepło jego ust przy czole, co uznałem, za całkiem miłe - Idziemy? - spytał, a ja przytaknąłem.

Hotel był 10 minut od dworca, więc podróż minęła nam szybko. W recepcji stałem nieco z boku, a Żabson wziął klucze.
Upierał się, żeby przejść do pokoju na około, na zewnątrz, więc tak zrobiliśmy.

Zaniemówiłem, gdy zobaczyłem hotelowy basen.

- Wiedziałem, że ci się tu spodoba - powiedział z widocznym uśmiechem na twarzy.

- Tak... Ale mogłeś mi powiedzieć, zabrałbym kąpielówki...

- Nie byłoby niespodzianki... Chodź się rozpakować i później tu wrócimy.

Mateusz przekręcił kluczem a przed naszymi oczami ukazało się duże łóżko małżeńskie.

- Mam nadzieję, że nie będzie to problem i nie jesteś zły... - zaczął mówić - Tylko takie się zostały, a w okolicy nie było nic lepszego...

- Um... n...nie - odpowiedziałem lekko zmieszany.

- To dobrze. Mamy próbę za pół godziny, to ja się jeszcze pójdę umyć.

- Mhm...

Po próbie Matiś zabrał mnie do jakiejś restauracji, w której nie serwują glutenu. Nie najadłem się ani trochę, ale chciałem, żeby to widział. Wracając, przechodziliśmy obok basenów...

- Widzę, że chyba bardzo żałujesz, że nie masz tego stroju. Ale to nie problem - powiedział roześmiany i wepchnął mnie do wody.

- Ach! - jęk był jedynym, co zdążyłem z siebie wykrztusić - Debilu! - krzyknąłem już po wynurzeniu - Normalny jesteś?

- Och, daj spokój, to tylko woda.

- A gdybym nie umiał pływać? Mogłem się tu utopić!

- Ta jasne, przecież masz grunt.

- Mogłem go nie złapać!

- To wtedy bym wskoczył i cię ratował - odpowiedział i uśmiechnął się - Wychodzisz? Chciałem cię gdzieś jeszcze zabrać...

- Jasne... - syknąłem lekko poirytowany i wyszedłem z basenu.

- Nie bądź zły...

- Mhm. To gdzie mnie zabierasz?

- Jeśli powiem, to nie będzie niespodzianki.

- Mogę się przebrać? Jestem cały mokry.

- Po to cię przecież wrzuciłem, żebyś był mokry. Masz - powiedział i ściągnął swoją bluzę - Nie będzie ci zimno.

- Um... Dzięki?

Ubrałem bluzę i poszedłem za Żabsonem.

- Powiesz mi po co i gdzie idziemy? - dopytywałem.

- Wiem, że się nie najadłeś, więc idziemy na budki z żarciem.

- Skąd wiesz? Tam nie było tak źle...

- Znam cię trochę.

Jakiś czas później wróciliśmy do hotelowego pokoju. Byłem cały przemarznięty, więc od razu poszedłem wziąć gorąca kąpiel.

- Idziemy już spać, co nie? - spytał Żabson, gdy wyszedłem z łazienki - Jutro musimy wstać rano...

- Mhm.

- To nie czekaj na mnie, dobranoc.

- Dobranoc.

Zawistowski poszedł do łazienki, a ja próbowałem spać, lecz nie mogłem. Nie wiem ile minęło, gdy usłyszałem drzwi. Chłopak zbliżył się do łóżka powolnymi krokami.

- Kurwa, Igor - usłyszałem lekkie pretensje w jego głosie, co trochę mnie rozbawiło - Posuń się!

- Cicho, nie budź mnie! - odpowiedziałem, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

- Igor, no!

Mimo to ani drgnąłem, ale Zawistowski nie dał za wygraną i przesunął mnie, łapiąc jedną ręką za moją talie.

- Ach! - wydałem z siebie niekontrolowany jęk - Dobra, dobra, już się przesuwam.

- Speszyły cię twoje jęki? - zauważył, po czym się roześmiał - Ja uważam, że są całkiem słodkie - powiedział już poważniejszym, lecz flirciarskim tonem - Jęcz więcej, bestio - dodał praktycznie niesłyszalnie.

Wprawiło mnie to w lekkie zakłopotanie, ale nie dam mu za wygraną.

- Żeby się recepcja jeszcze krzywiej na nas patrzyła? Chyba podziękuję.

- Ou, też to zauważyłeś? Ale czekaj, od kiedy przejmujesz się myślami innych?

- To nie tak, że się przejmuje... Po prostu to dość dziwne. Jeszcze rozejdą się jakiej plotki i fani nam nie dadzą żyć...

- Taka cena sławy - stwierdził lekko roześmiany - Dobranoc.

- Dobranoc.

Albo jest zajebiście, albo jest smutnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz