— No nie... nie nie nie... Gdzie ja cię znowu położyłam?!
Marinette szamotała się, przeszukując swój blat roboczy, żeby wreszcie wydobyć spod papierów komórkę, a potem weszła pod blat, żeby sięgnąć po torebkę. Prostując się uderzyła się jeszcze w głowę. W międzyczasie nerwowo zerkała na zegarek. W pośpiechu wybiegła z pracowni, żeby zaraz zakląć cicho pod nosem gdy uciekła jej winda. Pobiegła więc schodami, nie chcąc czekać i przed budynkiem z impetem wpadła na swojego szefa, jak zwykle lądując pod jego nogami na tyłku.
— Marinette, co się stało? Co ty robisz? — zapytał, pomagając jej się podnieść z ziemi.
— Spieszę się, jestem spóźniona. Powinnam już być pod szkołą, żeby odebrać Oscara. Był z klasą na wycieczce, a ja zapomniałam, że muszę go odebrać o innej porze niż zawsze. Nauczycielka mnie zabije.
— Mogę go odebrać, jeśli to takie ważne.
— Przecież nie zdążysz... Tak samo zresztą jak ja. Muszę lecieć.
Adrien złapał ją za rękę, zatrzymując w pół kroku.
— Ja nie. Ale Kot już tak.
Marinette zamrugała nerwowo i zaczęła naprędce przeliczać w głowie możliwości. Adrien uśmiechnął się pobłażliwie na tą jej zamyśloną minę.
— Nawet jeśli cię podwiozę zajmie nam to prawie godzinę, żeby się przebić przez miasto w godzinach szczytu — zauważył. — Mogę cię podrzucić w sposób alternatywny. Albo ty po prostu wrócisz do domu autobusem, a ja w tym czasie zajmę się Oscarem.
— Nie mogę cię o to prosić...
— Dlaczego nie? Przecież to żaden problem. A Oscar pewnie się ucieszy.
— Nie wiem... to będzie podejrzane...
— E tam — machnął ręką. — Jestem bohaterem, nic w tym podejrzanego. Jak trzeba to daj mi jakieś upoważnienie i tyle.
Marinette pokręciła stanowczo głową.
— Nie, Czarny Kot nie może odebrać mojego dziecka ze szkoły. Przestań...
— No to cię po prostu podrzucę, może być? — zapytał, chwytając jej dłoń.
Marinette przewróciła oczami, a potem spojrzała na zegarek. Czy miała jakiekolwiek wyjście? Skinęła więc głową i już za chwilę mknęła przez miasto trzymając się kurczowo szyi Czarnego Kota.
— Kiedyś to była większa frajda — stwierdziła przy jego uchu, zerkając ze strachem w dół.
Nie zdawała sobie sprawy, że bez kostiumu może czuć się tak bardzo niepewnie na takiej wysokości. Kot zaśmiał się głośno i wybił na kiju jeszcze wyżej, aż Marinette pisnęła, widząc jak oddalają się od ziemi.
Zamknęła oczy, czekając aż wylądują pod szkołą. W pewnym momencie poczuła, że uścisk Kota jest jakiś słabszy, a jej ręce zaczynają się ześlizgiwać z jego szyi. Zdążyła tylko krzyknąć z przerażeniem lecąc w dół. Miała wrażenie, że całe życie przelatuje jej przed oczami. Mniej więcej w tym samym momencie w którym Kot ponownie ją złapał, z radosnym wyrazem twarzy i złośliwym błyskiem w jego zielonych oczach.
— Zrobiłeś to specjalnie! — krzyknęła, uderzając go w ramię.
— Nie wierć się, bo zaraz znów zlecisz.
— Nie znoszę cię! – wrzasnęła z wściekłością.
— Normalne w naszej relacji. Hop... — Zeskoczył na chodnik pod szkołą. — Jesteśmy na miejscu.
CZYTASZ
Druga szansa, Agreste! (Zakończone)
FanfictionSzczypta miłości i zauroczenia, garść przyjaźni, trochę łez, sporo cierpienia, kilka złych decyzji, jedno nieporozumienie - oto nieidealna mieszanka przewracająca życia Biedronki i Czarnego Kota do góry nogami. Tym razem będą mierzyć się z czymś o w...