53. Jaśmin

407 48 33
                                    

W czasie kiedy Adrien borykał się ze swoim zdrowiem fizycznym, Marinette cierpiała psychicznie. Dawno już nie czuła się tak źle jak teraz. Mogła zmagać się z rozstaniem ze swoim bohaterskim życiem i z partnerem, który okazał się jej miłością. Mogła przejść przez nastoletnią ciążę, stratę dziecka i śmierć męża, które oczywiście były momentami bardzo bolesnymi w jej życiu. Ale tym razem nie mogła poradzić sobie z tym, że ktoś cierpi z jej powodu, że ona się do tego przyczyniła, że jest winna, bo nikt nie może zaprzeczyć temu, że jest. Zawiniła siedem lat temu i konsekwencje jej głupoty odbijają się na Adrienie do teraz.

Nie dość, że przez jej egoistyczne podejście Adrien stracił bliską wtedy dla siebie osobę, cierpiał na duszy, zmienił się, przez co popełnił wiele błędów, których żałuje do dziś, to dołożyły się do tego również fizyczne aspekty walki o bezpieczeństwo miasta w pojedynkę. I mógłby mówić co chciał, ona nigdy nie pomyśli o tym inaczej jak w ten sposób, że to co się z nim dzieje to jej wina. Nie jego decyzji, nie jego wyborów, tylko jako konsekwencja jej zachowania.

Jeśli ktoś zaciągnie taki dług u drugiego człowieka, dobrze wie jak gorzko on smakuje. I choćby ten człowiek powtarzał, tak jak robi to Adrien, że to nic, że nic się nie stało, że nie ma tu winnych, w samym środku serca tkwi rana, która nigdy się nie zasklepi. Bo nawet jeśli ten błąd zostanie naprawiony, sprawa zażegnana i wybaczona, to wciąż będzie się pamiętało to uczucie, z którym Marinette musi teraz żyć. To uczucie, które aż skręca od środka, nie daje spokoju, przydusza, ściska żołądek –poczucie winy. Bo nawet jeśli nikt poza nią jej nie obwinia, niczego to nie zmienia. Rany muszą się zagoić, a na to potrzeba czasu. To już się stało i nie zostanie przez nią nigdy zapomniane.

Marinette pojawiła się w firmie, bo musiała. Ale była cieniem człowieka. Rozkojarzona, odbiegająca myślami do Adriena, który siedział w mieszkaniu sam, nie mogąc się ruszyć, potrzebujący pomocy. A ona musiała udawać przed wszystkimi, że nic nie wie. I tłumaczyć Andersonowi, że przecież nie chce się zarazić i wcale nie była u Adriena, żeby się nim opiekować. I wyjaśniała to wszystko, w duchu pragnąc znów znaleźć się przy nim, żeby choć trochę mu ulżyć w codziennych czynnościach.

Niewiele się w firmie mówiło o straconym kontrakcie. Był to temat wywołujący duże emocje, dlatego tylko nieliczni go poruszali i to tak, żeby nie natknąć się przypadkiem na Gabriela, który chodził po firmie potwornie zdenerwowany. No i na Andersona, któremu starszy Agreste narzucił więcej obowiązków, łącznie z szukaniem bardziej zyskownego kontrahenta.

I znów tylko Marinette wiedziała jaka kryje się prawda za tą sytuacją, a niestety, mimo tego, że ta wiedza bardzo jej ciążyła, nie mogła nikomu wyjawić, że cały ten bałagan, strata pieniędzy dla firmy, rzekoma choroba Adriena jest efektem tego, że to on jest obrońcą Paryża. A nawet gdyby komuś o tym powiedziała, musiałaby dodać, że tak naprawdę, to to wszystko stało się dlatego, że Adrien jest w tym zupełnie sam, bo ona zostawiła go na pastwę losu.

Gdyby była tam z nim, albo gdyby miał jakiegokolwiek pomocnika... przecież mogła poprosić Nino. Powinna była dać mu te siedem lat temu miraculum żółwia, wtedy mógłby chronić Czarnego Kota. Mogliby działać razem, byłoby bezpieczniej. Ale ona o tym nie myślała. Przez wszystkie te lata interesowała ją tylko ona sama i jej problemy i zmartwienia. Wydawało jej się, że ma wystarczająco trudne życie i nie musi jeszcze się zajmować innymi ludźmi, którzy świetnie sobie radzą.

Ale prawda była taka, że bardzo się myliła. I nic jej nie usprawiedliwiało. Ani to, że miała małe dziecko, ani to, że zadręczała się myślami, że nie potrafi być dobrą matką i żoną. Tym bardziej nie usprawiedliwiało jej to, że nie sprzeciwiała się gdy Luka trzymał ją z daleka od Adriena, bojąc się o nią. Z drugiej strony rozumiała, że Luka chciał dla niej jak najlepiej, że chciał ją chronić przed całym złem które pojawiało się wokół niej, a z którym nie umiałaby sobie poradzić. Dlatego też nie powiedział jej o swojej chorobie. Wiedział, że ona źle to zniesie, że swoim zachowaniem zniszczy ich ostatnie wspólne chwile. Zniszczyłaby te dwa lata od momentu w którym Luka się dowiedział co mu grozi. I teraz w pewien sposób była mu wdzięczna, że nie wiedziała wcześniej. Bo potrafiła tylko wszystko psuć. To samo zrobiła z Adrienem.

Druga szansa, Agreste! (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz