- Wysiadaj - warknął - natychmiast - dodał, szarpiąc mnie za ramię abym wyszedła. Oczywiście że nie chciałam wychodzić, ale co mogłam zrobić? Kłócić się z nieznajomymi którzy wepchnęli mnie kilka minut temu siłą do obcego samochodu. Podług nich byłam nie wyrośniętym kurduplem. Byłam od nich niższa, nie posiadałam mięśni, byłam raczej koścista. Nawet nie miałam jak się bronić. Dwóch pajacy trzymało mnie za ramiona prowadząc do jakiegoś pokoju. Popchnęli mnie do środka, usłyszałam jak drzwi się zamykają na klucz. Podszedłam szybko do okna z myślą że stąd wyjdę. Zajęczałam widząc za oknami kraty. Oparłam swoje plecy o ścianę zjeżdżając w dół na podłogę. Po chwili na ręce spadły mi kropelki krwi. Przestraszyłam się, przez tę całą adrenalinę nie poczułem bólu aż do teraz. Kręciło mi się w głowie a przed oczami miałem dziwne mroczki. Ale nie mogłam zemdleć, przynajmniej nie teraz. Nie wiedziałam gdzie jestem i dlaczego się tu znajduje. Usłyszałam jak ktoś zbliża się do drzwi. Drzwi się otworzyły a w nich zobaczyłam tego samego fagasa co mnie brutalnie wyciągnął z samochodu. Był wysoki, ubrany cały na czarno. Wyglądał na 19 lat. Miał czarne nieułożone przydługie włosy. Dopatrzyłam też, że w uszach miał kolczyk z krzyżem. Nie mogłam zobaczyć dokładnie jego oczów bo włosy mu je zasłaniały. Zbliżył się do mnie. Kucnął przede mną i wpatrywał mi się bezczelnie w twarz. Teraz mogłam wyraźnie zobaczyć jego oczy. Były ciemne,czarne, puste. Nie wyrażały żadnych emocji. Złapał mnie za podbródek, przekręcił mi twarz w lewo, a potem w prawo.
- Moment, bo mi głowę urwiesz zara - Odezwałam się pierwsza. Przez moment mogłam zobaczyć jego zaskoczenie. Zdziwiło go to że się odezwałam? Zabrał swoje łapska.Wstał, powiedział do ludzi za drzwiami aby mnie przypilnowali. Wrócił po chwili z apteczką. Byłam zdezorientowana. Poco mu apteczka? Chce mi wbić igłę w dupę bo ma jakiś chory fetysz? Czy dać mi jakąś truciznę.
Usiadł po turecku przede mną otwierając skrzynkę którą przyniósł. Wyjął z niej wodę utlenioną, kilka gazików, bandaż, maść i plaster. Do ręki wziął wodę utlenioną i gazik, zbliżył się do mojej głowy. Odchyliłam się do tyłu.
- Co ty robisz? - Wyszeptałam, zauważyłam że przy nim moja odwaga trochę wyparowywała.
- Potrzebujemy cię żywą. - Burknął przybliżając się ponownie do mojej głowy. Nie chciałam go denerwować więc siedziałam już potulnie. Robił to delikatnie, przynajmniej się starał. Dziwne. Taki wielki gangster a jakieś uczucia posiadał. Poczułam szczypanie, a po chwili zimną konsystencje. Zaczął owijać mi wokół głowy bandaż. Był bardzo skoncentrowany. Zaczął pakować resztki do apteczki. Powstał na nogi i jak gdyby nic wyszedł z pokoju.- Dziękuję? - Odpowiedziałam niepewnie, możliwe że mnie nie usłyszał bo już był za drzwiami. Siedziałam tak na podłodze jescze przez bardzo długie minuty. W pokoju nie było niczego. Nie było łóżka, szafki, lusterka. Było pusto. Jedynie co było to ja i mój wewnętrzny strach. I ci kolesie za drzwiami. Wyglądali dziwacznie i straszniej niż ten chłopak co mi opatrzył głowę. Zaczełam w myślach zadawać se pytania. Czy ktoś mnie szuka? Dlaczego zostałam porwana? Dlaczego akurat, ze wszystkich ludzi na tej planecie spotkało mnie? Przecież to mógł być każdy, to dlaczego wypadło na mnie? To się nazywa pech. Od tego siedzenia bolała mnie dupa, więc położyłam się na twardej podłodze. Czy ktoś mnie szuka? Cały czas te pytanie chodziły mi po głowie. Wątpię. Tak szczerze to posiadam tylko rodziców którzy mają mnie gdzieś. Wyjechali za granicę, nawet nie przelewają mi na konto żadnych pieniędzy. Nawet od kilku dobrych lat do mnie nie zadzwonili. Jeśli nawet chcieliby porywacze okup to nawet rodzice by się tym nie przejęli, tylko jeszcze by dopłacili aby mnie zajebali. Nie miałam przyjaciół. Sama nie wiem czemu. Byłam bardzo otwartą osobą, może trochę wredną ale nie dla wszystkich. Wracając, kto by miał mnie szukać? Oczywiście że nikt. Więc zostaje tu do końca życia aż któryś z tych porywaczy mnie zabije i zakopie mnie w jakiejś dziurze. Kto by pomyślał że idąc do parku posiedzieć w samotności ktoś mnie porwie. Nie wiem już ile czasu minęło odkąd tu siedzę, próbowałam się zdrzemnąć ale nie mogę, przeraża mnie to miejsce. Za drzwiami usłyszałam krzyki. W drzwiach pojawił się czarnowłosym a koło niego stary piernik który był bardzo niezadowolony.
- Wstawaj - Miauknął, pomagając mi się podnieść. Piernik szedł przed nami, prowadząc nas gdzieś. Czarnowłosy wbijał mi paznkocie w ramie. Może specialnie może nie. Spojrzałam na niego, ale nawet nie zauważył. Naprawdę był ładny, szkoda że był bandytą.
Dotarliśmy do celu, posadzili mnie na krześle i związali linami. Już? To mój koniec? Tak szybko?.
Przede mną pojawił się jakiś mężczyzna, czarnowłosy z piernikiem stanęli obok.
Mężczyzna zbliżył się do mojej twarzy przez co zrobiło mi się niedobrze i dziwnie. Dotknął mojego policzka, przez co na niego naplułam. No co, wkurwił mnie. Nie będzie mnie jakiś obrzydliwy dziad dotykać. Uderzył mnie z otwartej dłoni w policzek. Nie powiem że nie zabolało i poczułam łzy ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
- Nie będzie mnie jakaś mała dziwka pluć! - Wrzasnął rozzłoszczony. Spojrzałam na czarnowłosego. Ale mój wzrok znowu powrócił na faceta który był nachalny.
- Ciekawe czy byłabyś taka ostra w łóżku? Wiesz lubię takich kociaków z pazurkiem. - Szepnął mi do ucha. Miałam ochotę mu tak przywalić, gdybym nie była związana rozszarpała bym go na strzępki.
- Dobra starczy - Powiedział czarnowłosy. Facet miauknąl coś niezrozumiałego pod nosem.- To za ile ją sprzedacie - Zapytał mężczyzna, a mi oczy wyszły z orbit. Że co kurwa proszę?!
- Nie jest ona na sprzedaż. - Odparł chłopak. Odrazu zrobiło mi się lepiej.
- No weź, dogadajmy się - Powiedział wyjmując portfel z kieszeni.
- Powiedziałem coś już. Key wyprowadź go - wymamrotał podirytowany. Chłopak podszedł do mnie a z kieszeni wyjął nóż. Przestraszyłam się, po co mu nóż?! Spojrzeliśmy sobie w oczy. Naprawdę miał czarujące tęczówki. Tak się zagapiłam, że nawet nie wiem kiedy przeciął mi liny. Mogłam przysiąść, że usłyszałam jak się zaśmiał. Aż na takiego debila wyszedłam - Zajęczałam mentalnie. Wszyscy wyszli, zostałam tylko ja i on.
- Mamy dwa wyjścia słonko - Przechylił się opierając dłonie o moje krzesło. Spojrzałam na niego aby kontynuował.
- Twój stary zapłaci za ciebie bardzo dużo siana albo cię zabijemy. Wiem, że twój tata jest najbogatszym człowiekiem w Korei. - Rzekł. Miał przyjemny ale dość specyficzny głos. Gdy usłyszałam "zabijemy cię" wiedziałam co mnie czeka. Tata nigdy nie zapłaci za mnie.
- To powodzenia w zabijaniu, szykuj trumnę - Odparłam niewzruszona Znowu czarnowłosy zrobił tę minę jakby był zaskoczony.
- Czekaj, bo my chyba się nie rozumiemy. - Sapnął.
- Słuchaj mnie teraz bandyto za dwa grosze. - Nie spodobało mu się to że podniosłam na niego głos i że go tak nazwałam. - Mój stary nie zapłaci za mnie. On może ci co najwyżej dopłacić jak mnie zamordujesz. Pomoże ci nawet ukryć zwłoki a w dokumentach zrobi tak że nigdy nikt nie istnieje ktoś taki jak ja. Czaisz? - Westchnąłam. Chłopak był w szoku, już kolejny raz w tym dniu.Napisane : 23.07.2022
CZYTASZ
𝑶𝒏𝒆 𝒔𝒉𝒐𝒕𝒚 ✌️🎀
Romanceᴏɴᴇ sʜᴏᴛʏ - ᴛᴏ są ʀóżɴᴇ sʏᴛᴜᴀᴄᴊᴇ ᴋᴛóʀᴇ ɴɪᴇ są ᴢᴇ sᴏʙą ᴘᴏᴡɪąᴢᴀɴᴇ! ɴɪᴇ ᴍᴀᴊą ᴀɴɪ ᴘᴏᴄᴢąᴛᴋᴜ ᴀɴɪ ᴋᴏńᴄᴀ