rozdział 13

386 66 55
                                    

Stoję właśnie pod prysznicem próbując zmyć z siebie brud pomieszany z krwią. Ojciec po moim powrocie wcale się nie... patyczkował. Wyładował na mnie calutką złość, a matka wraz z siostrą oglądały to z uśmiechami na twarzach. Chciałbym je im zedrzeć.

Wyszły z pokoju tylko, gdy ojciec robił najgorszą z tych wszystkich rzeczy. Pewnie to dla nich za dużo. Głupie kurwy. Ja muszę to przeżywać, podczas gdy one sobie tylko obserwują. 

Matka oczywiście przesadzała. Podczas gdy wybiegałem z tego domu koszmarów to tylko ją lekko odepchnąłem. Ona jednak zeznała ojcu, tak jakbym ją co najmniej zrzucił ze schodów. A uwierzcie mi, że bardzo chciałbym to zrobić, jednak w mojej głowie zrodził się już całkowicie nowy plan. Taki, który ukatrupi ich wszystkich za jednym razem.

I wtedy zacznie się moje idealne życie z moją odskocznią. Kiedy moja "rodzina" wreszcie przestanie istnieć, to ja będę mógł wreszcie zacząć żyć, a nie tylko egzystować. Ucieknę razem z nim gdziekolwiek będzie chciał. Póki mam go przy sobie, wszystko inne jest mi obojętne. Możemy nawet mieszkać pod cholernym mostem, byleby razem. To jest jedyne czego pragnę.

Jest moim spokojem.

Jest moim sercem.

Jest moim wsparciem.

A przede wszystkim jest moją odskocznią, która odpędza ode mnie te wszystkie demony, które starają się pożreć moją duszę. Czuję codziennie jak mrok stara się przyćmić światło, które jest tam gdzie głęboko we mnie zakorzenione. Jest go coraz mniej, potrafię to wyczuć, ale jakaś mała cząsteczka się tam znajduje. A gdy myślę o nim to nagle cały mrok znika. Nie wiem jak to się dzieje, bo gdy jestem sam mam wrażenie jakbym był potworem. Podczas, gdy ja tylko z nimi mieszkam.

Choć, jak to mawiają? Z kim przystajesz takim się stajesz? Czy to możliwe, że jestem jak oni? Nie, na pewno nie. Moja odskocznia nie pokochałaby mnie gdybym był tak okropnym człowiekiem. On widzi we mnie dobro i je ze mnie wydobywa. Gdy już te potwory znikną, sprawi, że odnajdę się na nowo. I będę dobry.

Ale przed tym będę musiał zrobić coś co innym wydaje się okropne i nieludzkie. Ja wolę nazywać to ucieczką ale jak kto woli. Nie będę mógł powiedzieć o tym mojej odskoczni. Możliwe, że będzie się mnie wtedy bał, więc to małe kłamstwo zostanie ze mną póki nie umrę. To będzie jedyny mrok, na który sobie pozwolę.

- Wyłaź stamtąd! Marnujesz tylko wodę, ty bezużyteczny pasożycie! - wydarła się Nicole dobijając się do drzwi od łazienki. 

Westchnąłem tylko ciężko i postanowiłem jej nie odpowiadać. Nie mam ochoty na powtórkę z ojcem, jestem na to zbyt obolały. Chcę jedynie spokoju i żeby nikt się do mnie nie odzywał. Potrzebuję trochę czasu, by zebrać siły, dzięki którym będę mógł pozwolić sobie na zemstę. Osłabiony nie dałbym rady tego zrobić.

Wyszłem szybko spod prysznica i ubrałem te obrzydliwe łachy, na które już nie mogłem patrzeć. Nicole co chwilę dostawała jakieś nowe ubrania, podczas gdy ja chodziłem jak jakiś menel.

Pracowałem na naszym polu całe dnie jak jakiś niewolnik. Nie dostawałem za to ani grosza. Nie mam nowych rzeczy. Wszystko co stare i zniszczone było przeznaczone dla mnie. Nie mogłem sobie pozwolić na nic nowego, a gdybym sobie kupił, to "rodzina" na pewno zadbałaby o to, żebym już nie zobaczył tego na oczy.

Wyszłem wreszcie z łazienki i w drodze do pokoju natrafiłem na moją siostrę, która już otwierała paszczę z zamiarem dokuczenia mi.

W tym momencie wyobraziłem sobie jak ją morduje. Patrzyłem jej prosto w oczy, w jednej chwili wyobrażając sobie jej martwe gały. Całą zsiniałą skórę oraz popękane wargi. Popsute zęby, które nawet przypominały na ten moment kły. Słabe, poplątane włosy i robale, które już zaczynały ją pożerać. Obrzydliwe glisty, które żywiły się ludzkim mięsem. Wychodziły z jej oczu, z jej ust, z jej uszu. Wchodziły wszędzie, gdzie mogły i pożerały. I to wszystko przeze mnie. Przez to, że ją zamordowałem.

Nicole cofnęła się o dwa kroki do tyłu o mało nie spadając ze schodów. Widziałem jak jej oddech przyśpieszył. To była pierwsza taka sytuacja, w której widziałem, że się mnie rzeczywiście bała. I nie powiem, było to cholernie przyjemne uczucie. Wydaję mi się, że widzi w moich oczach chęć mordu. Nie ma już tam brata, którego można traktować jak śmiecia. Teraz ja jestem silniejszy i ona o tym wie. Mogę ją zabić. W tej chwili.

Szybko jednak potrząsam głową odganiając od siebie te cholerne myśli. Spoglądam na Nicole i widzę jak bardzo przerażona jest. Mam to w dupie. Niech sie boi, bo jeszcze sprawię, że poczuje jak pachnie piekło.

- Jesteś chory - to były słowa jakie skierowała do mnie zanim sama udała się do łazienki. Cień uśmiechu zawitał na mojej twarzy. Pierwszy raz się mnie wystraszyła. Ciekawe czy matka zareagowałaby podobnie.

Wszedłem do mojego pokoju. Gdybym mógł to zakluczyłbym drzwi, ale nawet taką możliwość mi odebrali. Zero prywatności.

Zdziwiłem się widząc na biurku jakąś kopertę. Była w podobnym kolorze do biurka, więc na pierwszy rzut oka nie można było jej zobaczyć. Podszedłem do niej pewnie i zobaczyłem swoje imię i nazwisko. Zapewne matką mi ją przyniosła nie chcąc mnie widzieć po tym jak ją popchnąłem. Szkoda, że nie zdaje sobie sprawy, że jestem zdolny do gorszych rzeczy.

O dziwo nie jest otwarta. Zastanawia mnie jak to jest możliwe? Przecież ci "ludzie" mają w dupie moją prywatność, więc dlaczego nie pozwolili sobie zobaczyć co tam jest? Wzruszyłem jedynie ramionami i wyciągnąłem z koperty list.

"Boję się o ciebie. Czuję, że robi się coraz gorzej i dopada mnie cholerna wściekłość, bo nie wiem jak ci pomóc. Chciałbym być przy tobie przez cały czas, ale wiem, że to pogorszyłoby sytuację. Proszę cię, bądź silny. Jeśli nie dla siebie samego to chociaż dla mnie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, a tym bardziej tego, że mógłbym cię stracić. To jest koszmar, który nie może nigdy okazać się prawdą. Piszę ten list, bo zaniepokoił mnie twój stan, kiedy do mnie przyszedłeś. Mimo swojej całej piękności, zobaczyłem w tobie coś czego nigdy więcej nie chciałbym zobaczyć. Nawet nie umiem opisać tego słowami, ale po prostu mam nadzieję, że nie chcesz zrobić sobie niczego złego... Nie umiałbym sobie z czymś takim poradzić. Kocham cię swoim całym cholernym sercem i wiem, jak bardzo ciężko masz. I zdaję sobie sprawę, że to musi cię aż zabijać od środka, lecz ty dasz radę. Dla nas. Pamiętaj o tych wszystkich chwilach, które sobie zaplanowaliśmy. O chodzeniu razem na plaży przy zachodzącym słońcu, o wspólnym mieszkaniu, w którym mielibyśmy kota, czy nawet o zwykłym spacerze przy blasku księżyca. Dzięki takim chwilom żyjemy, co nie? Wytrzymasz jeszcze trochę i uciekniemy. Istnieje takie powiedzenie, coś w stylu "tam dom twój gdzie serce twoje". Ja tam wolę je zmienić na "tam dom twój gdzie odskocznia twoja". Bo to jest takie nasze. I tylko nasze. Złe chwile przemijają, by zstąpić miejsca tym dobrym. Ty przeżyłeś tyle piekła, że teraz czeka cię raj, w który mam ci zamiar wejść z moimi zabłoconymi butami. Ale myślę, że nie będzie ci to przeszkadzać. Wystarczy jeszcze trochę poczekać, okej? I wszystko będzie dobrze.

Twoja odskocznia"

I to właśnie jest osoba, którą kocham. Jedyna, która się mną przejmuje i chce mojego dobra. Wiem, że choćby świat mi się walił to on byłby koło mnie po to, by go odbudować. Zrobiłbym dla niego wszystko o czym niedługo wszyscy się przekonają. Czuję, że ten czas nadchodzi. Czas odzyskać siły. 

Teraz to mnie się będą bać.

Odskocznia | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz