~~~
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Alex wciąż jest w śpiączce. Z tego co mi wiadomo to było jedynie dźgnięcie nożem.. w brzuch i kilka innych miejsc..
Okej, rozumiem, straciła dużo krwi!
To wszystko jest popieprzone.
***
Nareszcie czuję jakbym mogła się ruszyć! To chyba najlepszy dzień w moim życiu. Nareszcie znalazłam koniec labiryntu.
Otwieram oczy, ponieważ jak wspominałam wcześniej odzyskałam.. cokolwiek to jest!
Światło, które świeci nade mną mnie oślepia i praktyczne nic nie widzę. Rozglądam się po pomieszczeniu, próbując odzyskać zdolność normalnego widzenia i widzę obok łóżka.. Hannah?!
W dosłownie trzy sekundy przypomina mi się to co do niej napisałam. Będzie ciekawie.
- Ja pierdolę! - wręcz krzyczę.
- Ja pierdolę, Alex! - odkrzykuje Hannah.
Chwila całkiem niezręcznej ciszy.
- Co dalej? - pytam.
- Powinnam zawołać lekarza.
- Powinnaś. - mówię, a dziewczyna wstaje i wychodzi z sali.
~~~
Hannah przychodzi razem z lekarzem, który strasznie dziwnie się na mnie patrzy. No nic. Lekarz zaczyna sprawdzać czy jest wszystko okej, bla, bla, bla.
- Jak się nazywasz? - zwraca się do Hannah.
- Hannah.
- Mógłbym cię prosić o opuszczenie sali? - kiwa głową. (Hannah) - Dobrze, więc od czego by tu zacząć.. Mam. Podczas operacji lekarze wykryli u ciebie bardzo niebezpieczną i nieuleczalną chorobę. Z tego co widzę, jak na razie jest wszystko dobrze, jednak musisz przychodzić co jakiś czas na wizyty kontrolne.
Nie wiem co powiedzieć. Nawet nie chcę pytać jaką chorobę, wolę żyć w niewiedzy.
- Nie wiemy, tak dokładnie ile czasu tobie zostało. - kontynuuje wypowiedź. - Właśnie, nie wspominałem o tym, że będziesz musiała brać leki, które niestety będą cię osłabiać, jednak zmniejszą ból, który będziesz odczuwać. - robi przerwę. - Również z informacji, które dostałem wynika, że będziesz mogła wyjść ze szpitala za 2 dni, o ile twój stan się nie pogorszy, oczywiście.
- Kurw- Kurde. - poprawiam się.
Lekarz stoi jeszcze chwilę w sali wypełniając jakiś dokument, a potem wychodzi.
Od razu po wyjściu lekarza do sali wbiega Hannah.
- JA PIERDOLĘ! - krzyczy, ciężko oddychając. - JAKIŚ PSYCHOL MNIE GONIŁ! - mówi głośno, a ja zaczynam się śmiać. - TO NIE JEST ZABAWNE, ALEX!
- Jest, nawet bardzo! - mówię przez śmiech, a Hannah również zaczyna się śmiać.
- Myślałam, że tam umrę.
Śmiejemy się jeszcze chwilę, dopóki do sali nie wchodzi mój tata.
- Mam wyjść? - pyta Hannah. - Po tym wzroku twierdzę że tak.
- Haha, powodzenia! - krzyczę za nią.
- Dzięki! - i całkowicie wychodzi z sali.
- Lekarze powiedzieli mi o twojej chorobie. - mówi tata.
- To nic takiego. - ten wzrok, mówiący "nie masz racji" jest straszny. - Naprawdę! Wszystko będzie w porządku. - "mam taką nadzieję" dodaję w myślach.
- Alex.. - zaczyna.
- Tato, naprawdę wszystko będzie w porządku. - wzdycha.
Nagle do pokoju znowu wbiega Hannah.
- Ja naprawdę przepraszam, że przerywam ale ten psychol wciąż tam był. - śmieje się.
- Lekarz mówił, kiedy wychodzisz? - pyta mnie tata.
- Za jakieś dwa dni.
- Zajebiście. - mówi. - Chcesz coś do jedzenia? - kiwam głową. - Ok, zostawiam was tutaj.
- Ok.
~~~
Tata wraca z jedzeniem i podaje każdemu jego porcje.
- Nie jesz? - pyta tata, gdy po dłuższej chwili zauważa, że zamiast jeść gapię się na posiłek.
- Ostatnio kiedy jadłam, to mnie otruli. Nieciekawe przeżycie.
- Rozumiem.
~~~
Gdy udaję mi się zjeść cały posiłek, przez lekko uchyloną roletę zauważam że na dworze jest już ciemno. Jak cudownie.
Jestem zmęczona.
~~~
witam
jak samopoczucie?
możliwe że napiszę jeszcze jeden rozdział :]
do następnego!
CZYTASZ
Murder
FanfictionZastanawialiście się kiedyś czy da się zakochać w swoim odwiecznym przeciwniku? Myślę że nie, bo przecież po co, prawda? Przeciwnicy zawsze będą przeciwnikami. Ale ta historia potoczyła się inaczej. ~~~ Hannah...