Seventeen.

223 10 4
                                    

~~~

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Alex wciąż jest w śpiączce. Z tego co mi wiadomo to było jedynie dźgnięcie nożem.. w brzuch i kilka innych miejsc..

Okej, rozumiem, straciła dużo krwi!

To wszystko jest popieprzone.

***

Nareszcie czuję jakbym mogła się ruszyć! To chyba najlepszy dzień w moim życiu. Nareszcie znalazłam koniec labiryntu.

Otwieram oczy, ponieważ jak wspominałam wcześniej odzyskałam.. cokolwiek to jest!

Światło, które świeci nade mną mnie oślepia i praktyczne nic nie widzę. Rozglądam się po pomieszczeniu, próbując odzyskać zdolność normalnego widzenia i widzę obok łóżka.. Hannah?!

W dosłownie trzy sekundy przypomina mi się to co do niej napisałam. Będzie ciekawie.

- Ja pierdolę! - wręcz krzyczę.

- Ja pierdolę, Alex! - odkrzykuje Hannah.

Chwila całkiem niezręcznej ciszy.

- Co dalej? - pytam.

- Powinnam zawołać lekarza.

- Powinnaś. - mówię, a dziewczyna wstaje i wychodzi z sali.

~~~

Hannah przychodzi razem z lekarzem, który strasznie dziwnie się na mnie patrzy. No nic. Lekarz zaczyna sprawdzać czy jest wszystko okej, bla, bla, bla.

- Jak się nazywasz? - zwraca się do Hannah.

- Hannah.

- Mógłbym cię prosić o opuszczenie sali? - kiwa głową. (Hannah) - Dobrze, więc od czego by tu zacząć.. Mam. Podczas operacji lekarze wykryli u ciebie bardzo niebezpieczną i nieuleczalną chorobę. Z tego co widzę, jak na razie jest wszystko dobrze, jednak musisz przychodzić co jakiś czas na wizyty kontrolne.

Nie wiem co powiedzieć. Nawet nie chcę pytać jaką chorobę, wolę żyć w niewiedzy.

- Nie wiemy, tak dokładnie ile czasu tobie zostało. - kontynuuje wypowiedź. - Właśnie, nie wspominałem o tym, że będziesz musiała brać leki, które niestety będą cię osłabiać, jednak zmniejszą ból, który będziesz odczuwać. - robi przerwę. - Również z informacji, które dostałem wynika, że będziesz mogła wyjść ze szpitala za 2 dni, o ile twój stan się nie pogorszy, oczywiście.

- Kurw- Kurde. - poprawiam się.

Lekarz stoi jeszcze chwilę w sali wypełniając jakiś dokument, a potem wychodzi.

Od razu po wyjściu lekarza do sali  wbiega Hannah.

- JA PIERDOLĘ! - krzyczy, ciężko oddychając. - JAKIŚ PSYCHOL MNIE GONIŁ! - mówi głośno, a ja zaczynam się śmiać. - TO NIE JEST ZABAWNE, ALEX!

- Jest, nawet bardzo! - mówię przez śmiech, a Hannah również zaczyna się śmiać.

- Myślałam, że tam umrę.

Śmiejemy się jeszcze chwilę, dopóki do sali nie wchodzi mój tata.

- Mam wyjść? - pyta Hannah. - Po tym wzroku twierdzę że tak.

- Haha, powodzenia! - krzyczę za nią.

- Dzięki! - i całkowicie wychodzi z sali.

- Lekarze powiedzieli mi o twojej chorobie. - mówi tata.

- To nic takiego. - ten wzrok, mówiący "nie masz racji" jest straszny. - Naprawdę! Wszystko będzie w porządku. - "mam taką nadzieję" dodaję w myślach.

- Alex.. - zaczyna.

- Tato, naprawdę wszystko będzie w porządku. - wzdycha.

Nagle do pokoju znowu wbiega Hannah.

- Ja naprawdę przepraszam, że przerywam ale ten psychol wciąż tam był. - śmieje się.

- Lekarz mówił, kiedy wychodzisz? - pyta mnie tata.

- Za jakieś dwa dni.

- Zajebiście. - mówi. - Chcesz coś do jedzenia? - kiwam głową. - Ok, zostawiam was tutaj.

- Ok.

~~~

Tata wraca z jedzeniem i podaje każdemu jego porcje.

- Nie jesz? - pyta tata, gdy po dłuższej chwili zauważa, że zamiast jeść gapię się na posiłek.

- Ostatnio kiedy jadłam, to mnie otruli. Nieciekawe przeżycie.

- Rozumiem.

~~~

Gdy udaję mi się zjeść cały posiłek, przez lekko uchyloną roletę zauważam że na dworze jest już ciemno. Jak cudownie.

Jestem zmęczona.

~~~

witam

jak samopoczucie?

możliwe że napiszę jeszcze jeden rozdział :]

do następnego!

MurderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz