Fifteen.

213 10 2
                                    

~~~

Jechaliśmy do szpitala, w którym podobno jest Alex. Jeśli ta szm- kobieta nas oszukała oderwę jej głowę i zjem na obiad. Żartuje oczywiście.

Dojechaliśmy na miejsce po 15 minutach.
Wchodzimy do środka i kierujemy się do recepcji.

- W czym mogę pomóc? - pyta bezdusznie kobieta.

- Gdzie leży Alex Adams? - pyta tata Alex.

- A pan to..?

- Jestem jej ojcem.

- Okej, a pozostała dwójka?

- Czy to istotne? - mówi wkurzony. - Może pani po prostu powiedzieć gdzie leży moja córka?

- Drugie piętro, sala numer 14. Jednak nikt nie może tam wchodzić, ponieważ Alex ma przeprowadzaną operację.

- Jezu i tak trudno było to powiedzieć? - mówi cicho pan Adams. - Dobrze, dziękuję.

Śmieje się lekko i wchodzimy na górę. Kto wymyślił tyle schodów?

~~~

Znowu czekanie. Nienawidzę tego.

~~~

Po długich godzinach, tak naprawdę po dwóch, ale pozostańmy przy takiej wersji jak jest w końcu lekarze wyszli z sali. Przenoszą Alex w inne miejsce.

Adams od razu poszedł za nimi, a mi i mojemu ojcu nie pozostało nic prócz pójścia za nim.

Młodsza Adams została przeniesiona na bodajże piętro wyżej. Nie pozwolili nam jak na razie tam wejść. Błagam nie mówcie, że mamy znowu czekać. W mojej głowie skończyły się już myśli.

~~~

Czekanie, czekanie, czekanie. Boże ileż można?!

Było już późno, a oni wciąż nie wpuścili nas do sali. Powoli robiłam się zmęczona. To wszystko stało się tak nagle, to całe porwanie, Alex w szpitalu i na dodatek Alex napisała, że mnie lubi!

Znaczy napisała, że chyba.
To "chyba" zmienia dużo. Jednak wciąż napisała że mnie lubi!

Ale czy ja lubię ją? 

To pytanie krążyło mi po głowie, a jako iż byłam zmęczona; zasnęłam najprawdopodobniej na kolanach mojego taty.

~~~

Obudziłam się w jakimś łóżku. Jeden: gdzie ja jestem? Dwa: jak się tu znalazłam? Trzy: która jest godzina? I wreszcie cztery: czy na pewno jestem na tej samej planecie, na której zasnęłam?

W pośpiechu wychodzę z łóżka, biorąc po drodze telefon i sprawdzając która jest godzina. 12? Boże.

Znam odpowiedzi na trzecie pytanie i chyba na czwarte. Teraz muszę się dowiedzieć jakie są odpowiedzi na poprzednie dwa pytania.

Wychodzę z pokoju i się rozglądam. Mój tata siedzi w kuchni.

- Dwa pytania. Gdzie jesteśmy? I jak się tu znalazłam? - pytam. - O i jeszcze trzecie - mówię zanim tata zdąży cokolwiek odpowiedzieć. - Na pewno jestem na tej samej planecie, co wcześniej?

- Jesteśmy w hotelu. Znalazłaś się tutaj, bo zasnęłaś. Tak, na pewno jesteśmy na tej samej planecie co wcześniej.

Łapie się za serce i wydycham powietrze.

- Co z Alex? - zadaję kolejne pytanie.

- Jake jest w szpitalu i pisał że chyba okej.

- Czemu nie pojechałeś z nim? - moje pytania muszą być przytłaczające. (same💀)

- Bo spałaś.

- Oh, okej. - mówię i otwieram lodówkę.

Nie ma nic. Cholera, czego ja się spodziewałam. Patrzę na mapę w telefonie czy jest tu jakaś kawiarnia, czy chociażby sklep. Na szczęście 10 minut stąd jest jakaś kawiarnia.

Idę do łazienki żeby się na szybko umyć, ponieważ wczoraj tego nie zrobiłam. Po wykonaniu tej czynności, już ubrana wychodzę z domu.

Po dotarciu zamawiam herbatę i jakieś ciasto. Kelner podaje moje zamówienie, jednak jest tam jakaś mała karteczka.

"zadzwoń, *** *** *** ;)"

Boże, kiedy ludzie przestaną tak robić. Widząc, że chłopak, który dał mi kartkę mnie obserwuję z uśmiechem podchodzę do kosza i ją wyrzucam. Wracając do stolika patrzę na niego i puszczam jeszcze oczko, nie spuszczając uśmiechu z mojej twarzy. I tak nigdy więcej nie wrócę do tej kawiarni. Jeśli zostaniemy tu na dłużej - znajdę inną.

Po wypiciu herbaty oraz zjedzeniu ciasta, wychodzę z kawiarni z wiedzą że już nigdy nie zawitam w tym miejscu.

Wracam do hotelu i czekam na jakieś wiadomości o Alex.

~~~

witam

pisałam ten rozdział jakąś godzinę idk dlaczego

do następnego!

MurderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz