rozdział 5

134 7 14
                                    

— Ten dom jest przerażający — powiedziała Grace, stojąc pod wielkim, opuszczonym domem. Noc potęgowała strach Evans.

— Tylko nie osraj gaci — mruknęła Iris, patrząc na nią kątem oka. Grace mruknęła coś pod nosem, podchodząc do drewnianych drzwi. Aurelia włożyła klucz i nim przekręciła, drewniana powłoka skrzypnęła głośno, gdy szatynka ją popchnęła.

Weszły do domu, gdzie można było zobaczyć tylko kurz, pająki, pajęczyny. Nikt nie dowiedział tego domu od lat, aż do tej pory. Weszły głębiej, a po plecach Grace przeszedł dreszcz. Evans szła dalej, rozglądając się dokoła. Nagle wpadła w pajęczyny, a jej krzyk rozniósł się po całym domu. Aurelia za pomocą magii zamknęła jej buzie i zdjęła pajęczyny.

— Chcesz, żeby Zombie tu wpadło? — zapytała lekko zirytowana Wells.

— Nie — odpowiedziała zestresowana, przełykając ciężko ślinę. Zapaliła latarkę i zaczęła iść po schodach. — Czemu nie przyszłyśmy tutaj w dzień?

— A chciałabyś zostać przyłapana przez Zombie? — zapytała Wells, przekręcając oczami.

— Przecież byś nas obroniła — powiedziała Grace.

— Czy ty w ogole myślisz? Nie mogłabym ich zaatakować, wtedy by się wszystko wydało, geniuszu — powiedziała wściekła szatynka, a Iris walnęła się prosto w czoło.

— A no tak, racja — mruknęła pod nosem. Weszła na górę i rozejrzała się. — To gdzie teraz idziemy?

— Na strych — odpowiedziała Aurelia, szukając klamki w suficie. — Tam są wszystkie rzeczy.

— Na strych? — zapytała z trudem szatynka. Aurelia zignorowała ją i weszła po drewnianej drabinie, po tym jak znalazła klamkę. Grace przystanęła przy drabinie i nie ruszyła się nawet o centymetr. Strach ją paraliżował, ale Iris popchnęła ją lekko, na co Evans otrzasnęła się.

Gdy wszystkie pojawiły się na strychu, nagle zgasły latarki. Nelson wiedziała co się święci, więc zakryła dłonią usta Evans przed wydaniem jakiegokolwiek krzyku. Aurelia wytworzyła magiczne kule światła, które rozleciały się na boki, oświetlając dokładnie cały strych. Iris zdjęła swoją dłoń i zaczęła szukać czegoś interesującego po kartonach. Grace też zabrała się do roboty, zapominając o strachu.

Po dwóch godzinach przeszukiwania kartonów, nie znalazły nic. Były zmęczone, przerzucaniem rzeczy i wielkich ksiąg. Aurelia położyła się zrezygnowana na drewnianej podłodze.

— Nie wierzę, że tu nic nie ma — westchnęła ciężko, patrząc prosto w sufit. Poczuła, że dwie przyjaciółki położyły się obok niej.

— Może nie wszystkie rzeczy tutaj są — stwierdziła Grace, przymykając oczy.

— Muszą tu być — powiedziala Aurelia, po czym ziewnęła. — Widziałam na własne oczy, jak wszystko pakują i kładą tutaj.

— Poszukamy jeszcze raz, ale później — powiedziala Iris. — Teraz czas na małą przerwę.

— Masz rację — mruknęła szatynka, po czym pod głowami dziewczyn pojawiły się puchate, szare poduszki i wielki koc. — Tylko pół godziny, bo musimy wracać do domu.

— Jasne, obudzę nas — powiedziała Iris, a świecące kulki zagasły.

Noc była piekna i spokojna. Przynajmniej się tak wydawało. W nocy budziły się najgorsze demony, które nie miały litości dla tych, których spotkali.

Dziewczyny spały spokojnie, nie wiedząc, że ktoś je obserwuje z przeraźliwym uśmiechem i wzrokiem przez okno. Chęć krwi była silna, ale się powstrzymał. To nie była ta pora.

see you later | zombies [ZAWIESZONE NA ZAWSZE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz