rozdział 2

169 7 32
                                    

— Wiesz, że wyrzucili tego Marco ze szkoły? — Grace zaatakowała Aurelie, odrazu przy drzwiach wejściowych.

— Ciebie też miło widzieć, Evans — mruknęła Wells, idąc korytarzem.

— Tak, cześć. Wyrzucili go na zbity pysk! Należało mu się! — powiedziała uradowana szatynka.

— A twoi rodzice jak zareagowali na tego siniaka? — zapytała się Iris, trzymając w ręku książkę.

— Wpadli w szał. Ojciec chciał wywalić wszystkich z tej szkoły, do tego wprowadzić całkowity zakaz wychodzenia Zombie z domu. Musiałam z nim dyskutować przez 3 godziny, żeby tego nie robił. Jedynie zgodził się na wywalenia Marco ze szkoły.

— Twój ojciec miał rację — odpowiedziała szarooka.

— Niech Marco się cieszy, że tylko został wyrzucony ze szkoły. Na szczęście może sobie załatwić nauczanie domowe czy tam indywidualne. A Zombie powinni być wdzięczni za to, że nadal mogą się tutaj uczyć — powiedziała Nelson, nagle zadzwonił dzwonek na lekcję. — Niestety, nie będzie mnie na tej lekcji. Mam konkurs z biologii.

— Dobrze, że nie w praktyce, bo byś go nie wygrała — uśmiechnęła się złośliwie Evans. Iris wystawiła jej środkowego palca, a Grace wysłała buziaka w powietrzu. Aurelia uśmiechnęła się głupio pod nosem.

— Uciekamy z lekcji? — zaproponowała Aurelia.

— Pytasz dzika czy sra w lesie. No dawaj, lecimy! — krzyknęła uradowana Grace, która zaciągnęła Aurie na tyły szkoły. Usiadły na szarym murku. Evans wyciągnęła z torebki paczke papierosów i wsadziła jednego do ust. — Masz ognia?

Aurie pokiwała przecząco głową, po czym za pomocą magii odpaliła jej papierosa.

— Dzięki — mruknęła dziewczyna, zaciągając się dymem papierosowym. — Aurie, co ty taka? Jesteś nijaka od paru dni.

— Znowu to wróciło — powiedziała z spuszczoną głową. — Tym razem, mam je codziennie.

— Nie rozumiem, dlaczego te sny ciebie męczą. Zrobiłaś to, gdy byłaś dzieckiem i byłaś tego nieświadoma, bo babcia ci kazała. Może powinnaś pójść na jej grób? Wtedy zaznasz spokoju?

— Nie jestem na to gotowa. Minęło już pięć lat, ale nie jestem nadal na to gotowa.

— Możemy iść z tobą, jeśli chcesz — odpowiedziała Grace, gasząc papierosa na murku. — Będzie ci raźniej.

— Nie. Myślę, że powinnam pójść sama jak będę gotowa. Narazie muszę się pomęczyć.

— Wiesz co? Tak sobie myślę i chyba wiem dlaczego ciebie tak to męczy. Nie możesz się pogodzić z tym, że twoja część wilka została aktywowana poprzez zabicie swojej babci. Obwiniasz siebie, nie chcesz się pogodzić ze swoją wilczą stroną. Może właśnie dlatego.

— Grace, powiedz mi jak mam siebie nie obwiniać? To przeze mnie babcia nie żyje. Gdybym nie dała jej tych cholernych leków, dalej by żyła.

— Ale nie byłaś niczego świadoma, Aurelia. Byłaś głupim dzieckiem, które słuchało swojej babci. Nie wiedziałaś o tym, że to była trucizna. Twoja babcia poświęciła się, żeby aktywować twoją wilczą stronę i powinnaś być za to jej wdzięczna. Do tego skróciłaś jej cierpienie, skarbie. Dobrze widziałaś jak ona cierpi — spojrzała w stronę przyjaciółki, zauważyła kilka spadających łez z twarzy szatynki. Przytuliła dziewczynę i wyszeptała jej do ucha. — Aurelia, nie płacz. Twoja babcia chciała dla ciebie, dobrze. Teraz na pewno nie chce, żebyś siebie obwiniała.

Niebieskooka wytarła swoje łzy i odsunęła się od przyjaciółki. Uśmiechnęła się szczerze, na co Grace odwzajemniła jej uśmiech.

Na szkolnym podwórku zaczęło się pojawiać dużo uczniów, dlatego Aurelia ogarnęła swoją twarz jak najszybciej. Po drugiej stronie ogrodzenia zebrała się grupka Zombie, która spojrzała w stronę dziewczyn, siedzących na murku.

see you later | zombies [ZAWIESZONE NA ZAWSZE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz