— Czyli nie przelecisz Zed'a — mruknęła Grace, która stała obok Aurelii, która wyciągała coś z swojej pudrowo różowej szafki. Szatynka przewróciła oczami, wyjmując swój zeszyt od matematyki. Trzasnęła drzwiami, zamykając metalową skrzynkę. Spojrzała na przyjaciółkę spod byka, a ta jedynie się uśmiechnęła. — No co? On leci na ciebie.
— Ale ja na niego nie — odpowiedziała, odchodząc od szafek.
— No i co z tego? To twoja szansa — powiedziała, uśmiechając sie szeroko. Aurelia westchnęła zirytowana, wchodząc do damskiej toalety.
Aurelia od rana miała zły humor. Miała okropny koszmar i wielką kłótnie z rodzicami, którzy zauważyli, że ich idealna córka dostała czwórkę ze sprawdzianu z francuskiego. Do tego jej przyjaciółka Grace ją cały czas irytowała, miała dość. Czuła się jakby zaraz miała wybuchnąć.
— Mniejesza z tym. Masz dziwną fryzurę, piorun cię rano kopnął? — zaśmiała się pod nosem, poprawiając jej włosy. Aurelia warknęła wkurzona pod nosem, uderzając przyjaciółkę w rękę.
— Przestaniesz być taka irytująca? — powiedziała wściekła, wychodząc z łazienki. Grace zmarszczyła brwi, po czym wzruszyła ramionami.
Głowa zaczęła ją boleć, gdy usłyszała nagły hałas na korytarzu. Westchnęła bliska płaczu, miała dość tego dnia. Usiadła na niebieskim krzesełku, chowając twarz w dłoniach. Zaraz przy sobie poczuła ruch przez który spojrzała na tą osobę. Była to jedna z cheerleaderek – Bree. Aurelia kojarzyła ją, była bardzo miła, aktywna i wyróżniła się z tłumu.
Czarnoskóra uśmiechnęła się do szatynki, głaszcząc jej ramię.
— Coś się stało? — zapytała się zmartwiona. Aurelia wiedziała, że można jej zaufać. Już trochę ją znała, były razem w drużynie od roku.
— Mam wszystkiego dość — odpowiedziała szczerze. — Wszystkie emocje we mnie buzują i mam ochotę wybuchnąć.
— Znam to uczucie — zaśmiała się lekko, a Aurelia zaraz za nią. — Jesteś taką tykającą bombą, a każdy mały impuls zbliża cię do wybuchu. Polecam ci iść, gdzieś, gdzie nikt nie będzie cię słyszał, i krzycz. Głośno i ile chcesz. Dasz upust emocjom. Naprawdę pomaga.
— Dzięki — uśmiechnęła sie lekko do brunetki, która wstała i podała jej rękę. Przyjęła ją i wstała z krzesełka, poprawiając swoją niebieską sukienkę.
— Bardzo się stresuję dzisiejszym występem — wspomniała dziewczyna, spoglądając na szatynkę.
— Nie przejmuj się, Bree. Przecież to nie twój pierwszy i nie ostatni występ — powiedziała Aurie, idąc w stronę sali gimnastycznej.
— Wiem, ale Bucky...
— Nim się nie przejmuj — przerwała jej. — Trochę mu odbija. Dobra, nawet bardzo. Ale to tylko Bucky.
— Tak, tylko Bucky, były kapitan cheerleaderek.
— Właśnie, Bree. Były kapitan.
— Cieszę się, że ty wstąpiłaś na jego miejsce — uśmiechnęła się szeroko Bree.
— Cii — uciszyła ją Aurie. — Dobrze, że tego Bucky nie usłyszał.
Zaśmiała się, wchodząc do pustej szatni. Położyła swoją torbę na ławeczce. Bree usiadła obok niej.
— Mogę się ciebie o coś zapytać? Jako koleżankę, a nie jako kapitanke czy tam przewodniczącą.
— Pewnie, pytaj śmiało — odpowiedziała szatynka, wyjmując strój cheerleaderowski. Było to biało-zielono-różowa bluzka na ramiączka z napisem Seabrook, który był w kolorach szkolnych. Do tego biała spódniczka, która miała na dole dwa paski również w tej samej kolorystyce. Cały strój dopełniała różowa kokarda do włosów.
![](https://img.wattpad.com/cover/316733731-288-k713783.jpg)
CZYTASZ
see you later | zombies [ZAWIESZONE NA ZAWSZE]
Fiksi Penggemarfanfiction - Zombies Wspomnienia Aurelii były zbyt bolesne, żeby o nich zapomnieć. Odnaczyły piętno w umyśle nastolatki, której było ciężko z tym poradzić. Miała trudną przeszłość, ale jeszcze trudniejszą przyszłość, która nie chciała być dla niej ł...