Charlotte właśnie tłumaczyła Gilbertowi zagadnienie z matematyki, którego chłopak za Chiny nie rozumiał. Mimo to, zamiast słuchać uważnie, wolał obserwować dziewczynę, zastanawiając się co do niej czuję.
Wiedział, że nigdy nie będzie mogła go łączyć bliska, oficjalna relacja z księżniczką. W końcu on jest tylko zwykłym chłopakiem, a ona przyszłością kraju. Pomimo tego faktu coś go do niej ciągnęło. Tak bardzo, że nie potrafił skupić się na tej cholernej matematyce od godziny, kiedy ona siedziała czterdzieści centymetrów od niego.
Zauważył, że jej przeważnie proste włosy dzisiaj są delikatne pofalowane. Zobaczył, że jest ubrana w biało-czerwoną suknie. Nawet zarejestrował iskierki w jej oczach, za każdym razem kiedy łapała z nim kontakt wzrokowy. Ale nie zauważył tego durnego minusa, który zepsuł mu całe działanie.
- Księżniczko, ja... - chłopak przerwał, szukając w swojej głowie odpowiedniego wytłumaczenia.
- Charlotte.
- Proszę?
- Moje imię to Charlotte. Nie jesteś dla mnie jak uczeń, tylko jak kumpel. Trochę dziwnie więc zwracać się do siebie tak oficjalnie, nie sądzisz?Blythe uśmiechnął się, co dziewczyna odwzajemniła. Chłopak pierwszy raz widział jej szczery uśmiech i musiał przyznać, dodawał on jej uroku. Ba! Jakiego uroku? Serce Gilberta w tamtym momencie prawie się rozpływało przez słodycz, jaka biła od dziewczyny.
Ona jest zła jak diabeł, a wygląda jak anioł. - Pomyślał mimowolnie, nie zapominając o tym, jak uparta ta dziewczyna potrafi być. Nadal nie mógł zrozumieć, jak w metrze sześćdziesiąt pięć może być tak wiele samozaparcia i pragnienia władzy.
- Wytłumaczę ci to jeszcze raz, ale to ostatni, więc się skup. - Oznajmiła, wstając i ustawiając się za nim. Blythe prawie zszedł na zawał, kiedy poczuł jak dziewczyna pochyla się nad nim tak, że jej usta znajdowały się przy jego uchu. Na księżniczce ta bliskość nie zrobiła żadnego wrażenia i jakby nigdy nic pokazywała mu co ma po kolei zrobić, aby wyszedł mu dobry wynik.
Brunet naprawdę z całych sił starał się słuchać. Ale jak mógł to zrobić, kiedy tak mocno czuł teraz jej zapach? Od Charlotte zawsze pachniało różami. Gilbert osobiście twierdził, że ten zapach jej pasuję.
Ale czy to było tak naprawdę ważne, skoro brunetka odsunęła się po chwili od niego, dając mu kolejny przykład do samodzielnego rozwiązania? Chłopak mógł tylko przeklinać się w duszy. Na szczęście w końcu udało mu się skupić na treści zadania i jakoś je rozwiązał, jak się okazało, prawidłowo.
- Brawo - pochwaliła go dziewczyna, zabierając od niego tabliczkę (po której przed chwilą pisał) i w nagrodę dając mu buziaka w policzek.
Wdech i wydech, Gilbert, wdech i wydech! - powtarzał w myślach, ale jego policzki zrobiły się czerwone.
- Na dzisiaj to tyle. Jesteś wolny.
- Do zobaczenia na kolacji?
- Jasne - dziewczyna po raz kolejny się uśmiechnęła.Blythe wychodząc z jej pokoju doszedł do wniosku, że są tylko dwie opcje. Albo jest poważnie chory, albo szaleńczo zauroczony. I tutaj pojawia się pytanie: co jest gorsze?
Dziesięć minut później uznał, że to co przeszkadza mu w funkcjonowaniu przy księżniczce to to drugie.
I nagle poczuł się z tym jeszcze dziwniej, niż przed chwilą. Owszem, podobały mu się różne dziewczyny, ale to nigdy nie było tak silne. Nigdy też nie był w żadnej naprawdę zakochany, a teraz zmierzał do tego wielkimi krokami.
Leżąc na łóżku w swoim pokoju rozkminiał, co może z tym zrobić. Na Boga, Blythe, to twoja przyszła królowa! Nie możesz być w niej zakochany! - Krzyczał na siebie w myślach, ale fakt, że dziewczyna szuka męża który ją naprawdę pokocha był głośniejszy.
CZYTASZ
I wanna be your prince
FanfictionGilbert odkąd pamięta, chce zostać lekarzem. Jego marzenie jednak nie będzie łatwe do spełnienia, kiedy zostaje sierotą, a przez swoją podróż ma zaległości w szkole. Jego koleżanka, Diana Barry, jedzie w te wakacje do swoich dalekich krewnych - rod...