- Czym te durne ptaki są tak podekscytowane o szóstej nad ranem?!! - Krzyknęła w poduszkę Charlotte.
Dzięki temu pytaniu, nagle przypomniała sobie, że dzisiaj ma się odbyć piknik. Jak zaczarowana otworzyła oczy, i bez narzekania wstała z łóżka. Nie przejmując się tym, że jest w koszuli nocnej otworzyła okno, przez które się wychyliła.
- Dzień dobry, księżniczko! - Usłyszała krzyk jednego z ogrodników. Odpowiedziała mu tym samym, z wielkim uśmiechem.
W ogrodzie roiło się od służących. Tu ogrodnicy przycinali gałązki w ramach ostatnich poprawek, tam lokaje wnosili stoły, jeszcze gdzie indziej sprzątaczki myły okna, a kucharki biegały z potrawami od stołu do stołu.
Księżniczka biorąc przykład z ich entuzjazmu zamknęła okno, żeby się ubrać. Po chwili zastanowienia wybrała na dzisiaj suknię eozynowego koloru, całą w złote zdobienia. W tym momencie do drzwi jej sypialni zapukała służąca, która została przydzielona księżniczce do pomocy w szykowaniu się. Co prawda Charlotte nie nadużywała tego przywileju, ale rzeczy taki jak wiązanie gorsetu ciężko jest dobrze zrobić samemu.
Dlatego tym razem pozwoliła sobie pomóc. Czego żałowała później, kiedy kobieta ścisnęła jej gorset tak mocno, że nie mogła oddychać. Z drugiej strony, dzięki temu suknia leżała na Charlotte idealnie, a przecież zależało jej żeby zrobić wrażenie na Gilbercie.
No właśnie, Gilbert... Księżniczka rozmyślała o nim, podczas gdy służąca czesała jej włosy.
Między nami nie może być nic więcej niż przyjaźń. Jestem królową, na Boga. Muszę wyjść za lud, a nie za człowieka. Moja potrzeba bycia kochaną nawet, jeśli zostanie zaspokojona, nie da nic mojemu krajowi.
Dziewczyna wróciła do rzeczywistości dopiero, kiedy kobieta włożyła na jej głowę minimalistyczną (chociaż całkiem dużą), złotą tiarę. Następnie Charlotte sama zrobiła sobie delikatny makijaż, puszczając służącą wolno.
Kiedy skończyła na zegarze wybiła ósma. W tym samym momencie Gilbert, zestresowany, stanął pod drzwiami przyszłej królowej. Nagle drzwi oddzielające go od Charlotte wydały mu się być wrotami raju. Pukając w nie, zaczął się modlić.
Panie Boże...
Jeśli wybrałeś tą kobietę jako obiekt mojej miłości, błagam, pozwól mi ją poślubić. Nie rozdzielaj nas przez rzeczy takie jak władza i status, a połącz nas przez cele i codzienność.
Skoro minął dopiero miesiąc, a ja jestem w niej zabójczo zakochany, to jak będę w stanie żyć bez niej za rok? Dwa lata?- Proszę! - Chłopak usłyszał anielski głos kobiety, której prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł mieć. Mimo to próbował, a dzisiejsza randka była tego najlepszym przykładem.
Charlotte siedziała na łóżku, uśmiechając się w jego stronę niewinnie. Gilbert natychmiast zauważył jej strój, w którym wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj.
- Jesteś piękna - wyznał, nie do końca to kontrolując. Księżniczka zachichotała uroczo, i wstała żeby przytulić chłopca. Następnie wyszli z komnaty, trzymając się za dłonie.
Kiedy tylko wyszli z zamku, wszyscy zaczęli kłaniać się księżniczce a przy tym także Gilbertowi, który nadal jej nie puścił.
- Charlotte?! Chodź na słówko! - Zaledwie trzy minuty później usłyszeli krzyk królowej Luizy, a księżniczka westchnęła ciężko, przepraszając Gilberta na chwilę.
- O co chodzi?
- Ty mi wytłumacz. Nie zdążyłaś zauważyć, że chodzisz z Blythem za rękę? Potrzebujesz portretu w tej pozycji, żeby to zarejestrować?
- Nie wiesz matko, że jeżeli ciało A oddziałowuje na ciało B, to ciało C się nie wtrąca? Dlaczego nagle przeszkadza ci Gilbert, skoro to ty sama próbowałaś spowodować, żebyśmy spędzali ze sobą jak najwięcej czasu?
- Tak, ale ten chłopiec chce zostać lekarzem! - Kobieta krzyknęła szeptem - nic z niego nie będziesz miała, oprócz złamanego serca! Musisz znaleźć sobie króla, nie pierwszą miłość!
CZYTASZ
I wanna be your prince
FanfictionGilbert odkąd pamięta, chce zostać lekarzem. Jego marzenie jednak nie będzie łatwe do spełnienia, kiedy zostaje sierotą, a przez swoją podróż ma zaległości w szkole. Jego koleżanka, Diana Barry, jedzie w te wakacje do swoich dalekich krewnych - rod...