Prolog

1.6K 49 10
                                    

Dla wszystkich, którzy po drodze się zgubili,
dla wszystkich, którzy nie mają sił, by walczyć.
Pamiętaj. Jeden promyk słońca
może zmienić wszystko.

Łucja
Dwa lata wcześniej...

Dzisiejszego ranka podekscytowana wyskakuję z łóżka wraz z pierwszym dzwonkiem budzika. I choć zazwyczaj potrzebuje ich minimum trzy, aby móc się w pełni rozbudzić, to tym razem następuje mała zmiana. A to wszystko za sprawą tego, co ma mieć miejsce już za kilka godzin.

Żwawo podchodzę do okna i rozsuwam zasłony, wpuszczając do swojego pokoju pierwsze promienie słońca. Zegarek wskazuje ledwie szóstą rano, co oznacza, że reszta mojej rodziny jeszcze smacznie sobie śpi. Sama jednak nie zamierzam się już kłaść. Nie potrafiłabym zasnąć, czując tak wielką ekscytację i radość z nadchodzących wydarzeń.

Dokładnie za sześć godzin mamy wyruszyć w drogę na wakacje moich marzeń. Nie dość, że ma to być czas, który w końcu spędzę wyłącznie z rodzicami, to na dodatek w miejscu, do którego wzdycham od kilku lat.

— Chorwacjo, nadchodzę! — piszczę być może odrobinę zbyt głośno, jednak wcale się tym nie przejmuję.

Rodzice od zawsze uczyli mnie tego, że mam prawo wyrażać swoje emocje w taki sposób, w jaki aktualnie potrzebuję. Niestety jak widać, swoimi naukami zaszkodzili sami sobie, ale cóż ja mogę na to poradzić? Godzina szósta minęła ponad kwadrans temu, a co za tym idzie, cisza nocna już nie obowiązuje.

Najpewniej wybaczą mi tę malutką niedogodność, a nawet jeśli nie... no to trudno. Jakoś ich udobrucham.

Nie zastanawiam się jednak nad tym dłużej. Wzruszam z rozbawieniem ramionami i zgarniam pośpiesznie z biurka słuchawki. Na telefonie odpalam wcześniej przygotowaną playlistę i z szerokim uśmiechem daje się ponieść rozsadzającej mnie ekscytacji. Nie mogłabym być dziś w lepszym nastroju. Energia ze mnie bucha, a banan nie schodzi z twarzy. Szaleństwo przy muzyce wydaje się najlepszym rozwiązaniem, aby pozbyć się jej nadmiaru i nie zwariować do czasu wyjazdu.

W chwili, gdy do moich uszu docierają pierwsze dźwięki muzyki, popuszczam wszelkie hamulce i nie patrząc na nic, zaczynam skakać na swoim łóżku.
Dobra przyznaje, że w pewnym momencie zapominam totalnie, że wciąż jest tak wcześnie i po prostu zaczynam śpiewać, a tu zdecydowanie trzeba nadmienić, że śpiewać to ja raczej nie potrafię...

Jednak czy każdy musi potrafić wszystko? Przecież najważniejsza jest tu dobra zabawa. Nawet kosztem snu mojej cudownej rodzinki.

W końcu raz się żyje, a co!

No więc szaleje sobie tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem odwracam się w stronę drzwi i unoszę lekko głowę do góry. Zamieram na widok mojego ojca opartego o framugę drzwi. Z założonymi na piersi rękoma i rozbawieniem widocznym w oczach, skanuje dokładnie moją twarz.

Przez kilka kolejnych minut jedynie wpatrujemy się w siebie uważnie.
Jednak, kiedy zauważa, że sama nie pomyślę, aby pozbyć się słuchawek z uszu, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wykorzystuje moment, w którym ponownie się na siebie spoglądamy i śmiejąc się, wskazuje palcem najpierw na swoje ucho, a potem na mnie.

Natychmiast otrząsam się z chwilowego zawieszenia i cicho wzdychając, wyciągam sprzęt z uszu. Chowam obydwie słuchawki do pudełka i odrzucam je na łóżko.

— Przepraszam? — Szepcze, robiąc przy tym maślane oczy, które zawsze potrafiły go udobruchać.

— Zdecydowanie masz, za co moja droga. Obudziłaś nie tylko swojego staruszka, ale i resztę gromady.

Zostań ze mną słońce [W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz