Rozdział 8

741 30 8
                                    

Mieszko

Budzę się w pokoju Ilony chwilę przed ósmą rano.

Moment.

Gdzie?

Zdezorientowany przecieram dłońmi zmęczone oczy i twarz, a następnie rozglądam się wokół. Powoli skanuję metr po metrze, aż w końcu mój wzrok pada na łóżko i znajdującą się w nim dziewczynę.

Przymykam powieki i biorę głęboki oddech.

No dobrze, dwa głębokie oddechy.

W głowie zaczynają pojawiać mi się obrazy z minionej nocy i kiedy dociera do mnie, co tu faktycznie robię i że przede mną rzeczywiście śpi poobijana nastolatka, lekko się krzywię.

Pochylam się do przodu, opierając przedramiona na kolanach. Głowę spuszczam w dół i przez kilka sekund masuję dłonią obolały kark. Kątem oka spoglądam na zegarek i stwierdzam, że już dawno nie powinno mnie tu być.

A jednak wciąż jestem.

Poprawiam pognieciony T-shirt i chociaż wcale nie mam na to ochoty, podnoszę się i cicho zbliżam do Łucji. Staram się jej nie zbudzić, kiedy przysiadam na brzegu łóżka, a gdy dziewczyna zaczyna się kręcić i obraca się twarzą w moją stronę, cicho przy tym pomrukując, wstrzymuję na kilka sekund powietrze.

– Śpij, dzieciaku. Musisz się zregenerować. – szepczę cicho, odgarniając z jej czoła zabłąkany kosmyk włosów.

Nie umiem oderwać od niej oczu. Ciesząc się, że wciąż śpi, wpatruję się w jej spokojną i rozluźnioną twarz dłużej niż powinno mieć to miejsce.

Pobieżnie przelatuję wzrokiem po lekko odkrytym ciele, zapamiętując każdy możliwy szczegół.

Pieprzyk przy lewym oku. Cienie pod dolnymi powiekami. Długie i gęste rzęsy.

Kiedy ponownie się porusza, próbując się obrócić i wygodnie ułożyć, zauważam u niej również zasinienie nad prawą kością jarzmową.

Momentalnie w mojej głowie pojawia się najbardziej rozwiniętą wiązanką przekleństw, jaką tylko znam. Mimowolnie zaciskam pięści, a moja klatka piersiowa zaczyna się szybko unosić.

Mam ogromną ochotę porwać ją w swoje ramiona i ponownie mocno przytulić, tak jak to miało miejsce wczoraj. Wiem jednak, że nie mogę tego zrobić. Odrzucam od siebie tę przeraźliwą chęć zamknięcia jej w swoich ramionach i bardzo delikatnie odsuwam z jej mokrego czoła kolejne pasma włosów.

Muskam kciukiem formujący się na policzku siniak, a następnie przesuwam dłonią wzdłuż jej ręki aż do nadgarstka, który delikatnie chwytam, by zbadać jej puls.

Nie mogę – a może nie chcę? – pozostawić jej bez upewnienia się, czy wszystko z nią w porządku.

Każdy z moich ruchów jest powolny, tak aby w żadnym wypadku nie wybudzić jej ze snu.

– Wszystko będzie dobrze... – zapewniam ją cicho, zdając sobie doskonale sprawę, że nie ma szans na to, aby mnie usłyszała. – zaopiekujemy się tobą.

Chociaż mój zawód przygotowuje mnie do różnych sytuacji i często bardzo trudnych przypadków, to widok jej kruchego ciała naznaczonego wieloma zadrapaniami i siniakami doprowadza mnie do szewskiej pasji.

Nie jestem w stanie znieść tego widoku. Widoku poobijanego dziecka, które powinno się cieszyć, spełniać marzenia i realizować pasje, bez strachu, że któregoś dnia może znów oberwać.
Nastolatki, która powinna czuć się bezpiecznie w swoim otoczeniu, a nie mierzyć się z taką nienawiścią...

Zostań ze mną słońce [W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz