Łucja
ObecnieMija właśnie drugi tydzień września, gdy siedzę na ostatniej lekcji i rozmyślam nad swoim życiem. Doskonale pamiętam moment, który zmienił je o sto osiemdziesiąt stopni. Na samo to wspomnienie po moim kręgosłupie przepływa nieprzyjemny dreszcz.
Wypadek. Śmierć rodziców. Pogorszenie relacji pomiędzy mną a moim rodzeństwem.
Automatycznie w moich oczach pojawia się wilgoć. Zagryzam wnętrze policzka, próbując się nie rozpłakać. Nie mogę sobie pozwolić na to, aby ktokolwiek z tej szkoły dostrzegł łzy na mojej buzi.
Od tamtego wydarzenia na chwilę słabości i płacz pozwalam sobie jedynie na osobności. Czasem zdarza się, że świadkiem mojego załamania jest pewna dwójka, najbliższych mi aktualnie osób. Jednak najczęściej po prostu odcinam się od wszystkiego, tworząc wokół siebie niewidzialną barierę.
Wówczas pozwalam sobie na pewne zachowania, które w tylko mi znane sposoby, pozwalają mi to wszystko znieść. Mam niespełna osiemnaście lat, a od ponad dwóch wychowuję mnie moja starsza siostra. No dobrze, wychowuję to zbyt wielkie słowo, jak na to, co robi Klara. Jednak mimo wszystko, do ukończenia pełnoletności jestem na nią skazana...
Przykre jest to, że kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką, a od przeszło dwudziestu dwóch miesięcy jest gorsza niż moi prześladowcy ze szkoły. Nie umiem nawet opisać słowami, jak bardzo tęsknię za tym, co nas wcześniej łączyło. Brakuje mi naszych całonocnych rozmów, troski i zainteresowania. Wspólnych wyjść, wsparcia i przede wszystkim... naszej bliskości. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy mam wciąż płakać, czy się śmiać za tym, jak bardzo zmieniła się nasza relacja. Kiedyś mogłam załamana przybiec do Klary i schronić się w jej ramionach. Rozumiała mnie jak nikt inny. Dziś jednak mogę liczyć jedynie na kilka oceniających słów, ewentualnie na kolejną zaskakującą w efektach, kłótnie.
W czasie dni, gdy łapią mnie gorsze chwile, często przymykam powieki, wyobrażając sobie to, co łączyło nas te kilka lat wcześniej...
Wówczas wspomnienia zalewają mnie niczym najsilniejsze fale podczas sztormu. I nawet jeśli jest to tylko chwilowe, to właśnie to dodaje mi wtedy sił. Łapię się tego niczym boi unoszącej się na wodzie i wypatruje światełka w tunelu.
Bo ono istnieje, prawda?
Musi gdzieś tam istnieć. W końcu nadzieja nigdy nie powinna umierać...
A wiecie, co jest tak naprawdę najgorsze?
Zmaganie się ze swoimi bolączkami i problemami w pojedynkę. I chociaż w moim życiu pojawiło się pewne rodzeństwo, które z całą pewnością wspierałoby mnie mocniej w tym, co się ze mną dzieje, to ja... w pełni ich do siebie nie dopuszczam.
Od wielu miesięcy towarzyszy mi przeświadczenie, że muszę to po prostu przecierpieć, że jest to moja kara za to, co się wydarzyło tamtego lata. I chociaż jest mi z tym okropnie ciężko, przyjmuję to wszystko na siebie, zamykając się w swojej klatce.
Tęsknota za rodzicami, za bezwarunkową miłością i sposobem, w jaki funkcjonowała wówczas nasza rodzina, jest tak bardzo przytłaczająca, że trudno mi w pełni nad tym zapanować. Świeżo po wypadku, gdy dotarło do mnie, co tak naprawdę miało miejsce, przypadkiem odnalazłam sposób, aby ulżyć sobie w cierpieniu.
CZYTASZ
Zostań ze mną słońce [W trakcie korekty]
RomanceŁucja Madej to siedemnastoletnia dziewczyna mocno doświadczona przez los. Kiedy przeszło dwa lata temu w wypadku samochodowym traci rodziców, jej życie ulega diametralnej zmianie. Opiekę nad nią przejmuje jej starsza siostra - niegdyś najlepsza przy...