6~"reason for distrust"

100 10 2
                                    

Było zabawnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałem jak opętany. Lecz niestety wybiła godzina 22, było naprawdę ciemno. Musiałem już wracać, mam nadzieję że moje rodzeństwo nie uzna, iż byłem się napić. Na początku Imperium Japońskie dziwnie na mnie patrzyła, ale potem atmosfera była milsza. Czasami wchodziła do pokoju Japonii i toczyła z nami rozmowę. Nie byłem u dziewczyny za długo, myślę że naprawdę dobrym pomysłem byłby internat. Doszedłem na przystanek. Nikogo nie było. Czekałem spokojnie. Chwyciłem telefon uśmiechnięty spoglądając co ciekawego się dzieje w social mediach. Włączając telefon zauważyłem powiadomienie z messengera. Oczywiście, miałem ukryte powiadomienia dlatego odrazu odblokowałem telefon wpisując krótkie hasło i wchodząc w aplikacje dostrzegłem wiadomość od Ameryki. Dopiero po wejściu w konwersacje, zrozumiałem, że Japonia prawdopodobnie napisała do niego z mojego telefonu, wtedy kiedy się zamyśliłem. Wszystko w porządku, ale jak ona odblokowała mój telefon? Czy mam za proste hasło?
Zlekceważyłem to i spojrzałem przed siebie zauważając z daleka żółte światła. Było spokojnie na ulicy. Było słychać tylko krople deszczu. No i autobus, który właśnie przyjechał. Nikt nie jeździ o tej porze. Mhm..
Wsiadłem do autobusu witając się z kierowcą. Usiadłem bardziej na tyle. Idąc zauważyłem małego chłopca który śpi. Podniosłem lekko brew i bezmyślnie go szturchnąłem. Wystraszył się i zaczął się rozglądać.
-Wszystko w porządku?- Zapytałem. Chłopak nie wyglądał dobrze.
-Matko.. Zasnąłem..- Powiedział jąkając się- Gdzie teraz był przystanek?
-Um.. Nie wiem, nie znam się tutaj na okolicach, pochodzę z innego miasta- Odparłem patrząc na chłopca. Było mi go naprawdę żal.
-Jejku..-Stwierdził krótko.
-Jak się nazywasz?- Złapałem wtedy kontakt wzrokowy z chłopcem który odrazu się urwał. Nie znałem go. Tak mi się wydaje.
-Um..- Speszył się- Mołdawia.
-Gdzie mieszkasz?- Zacząłem zadawać coraz więcej pytań- Nie że coś ci chcę zrobić, chcę pomóc.
-Każdy tak mówi- Uniosłem po raz kolejny brew.
-Masz na myśli?
-Nie ważne..- skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Miał dużą, czarną bluzę zasuwaną. I spodenki które kończyły się dopiero za kolana.
-To.. Gdzie mieszkasz?- Powtórzyłem pytanie ponownie.
-Uhm.. W Europie..?- Zastanawiał się chwilę czy napewno dobrze mówi- Nie wiem.. Chyba w Europie
-Też tam jadę- Stwierdziłem- Mieszkam trochę dalej od Europy. Jak chcesz, możesz pójść dalej spać. Obudzę cię na przystanku.
-Dziekuję. Usiądziesz?- Chwycił odruchowo plecak i położył na kolana, przy okazji opadło mu parę włosów na twarz. Kiwnąłem głowę siadając koło Mołdawii. Oparł głowę o szybę. Był zmęczony.
-A ty.. jak się nazywasz?- Powiedział niepewnie w moją stronę nie spoglądając na mnie.
-Um..- Nie wiedziałem jak się przedstawić. Nie znał mnie po wyglądzie, jeżeli się zapytał. Ale może na lekcji historii już słyszał. Wybudziłem się z własnych myśli. Może, skoro chcę mu pomóc, to zrozumie, że nie jestem taki zły?
-Nazywam się Rosja- Otworzył szeroko oczy odkręcając się w moją stronę.
-Fajne imię.- Uśmiechnął się szeroko. Ulżyło mi.
-spasiba- Podziękowałem- Ile masz lat?- Posłałem mu lekki uśmiech.
-Trzynaście- Zamknął oczy- A ty Rosjo?
-Siedemnaście hahah- Zaśmiałem się cicho. Zrobił to samo. Autobus się zatrzymał.
-Jesteśmy już- Stwierdziłem wstając- Mogę cię odprowadzić, żeby cię przypadkiem policja nie zgarnęła, że się sam błąkasz po nocy.
-Racja- Wstał.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia z autobusu bez słowa. Szliśmy 15 minut gdy nagle Mołdawia się odezwał
-To mój dom!- Krzyknął uradowany.
-Supeeer- Powiedziałem leniwie przecierając oczy i wymuszając lekki uśmiech. Byłem zmęczony.
-To.. żegnaj Rosja- odkręcił się po czym spojrzał na mnie- Może się jeszcze spotkamy.
-Racja, żegnaj młody przyjacielu- Chłopak zaczął odchodzić, gdy nagle odwrócił się i podbiegł do mnie przytulając mnie. Byłem trochę speszony, ale odwzajemniłem przytulas lekko podnosząc chłopaka. Był leciutki.
-Kiedyś ci pod dom wbije.- Stwierdził żartem.
-Pff.. Jasne młody- Zaśmiałem się lekko. Było mi trochę smutno rozstawać się z tym młodszym koleżkom, ale przynajmniej wiem gdzie mieszka. Postawiłem chłopaka i się pożegnałem jeszcze raz. Wrócił do domu a ja stałem i patrzyłem się na drzwi, które się zamknęły. Dzisiaj chyba mam jakiegoś farta. Westchnąłem, i ruszyłem po chwili w stronę mojego domu. Minąłem szkołę przy okazji wracając. Było cicho, naprawdę cicho. Szumiały tylko drzewa gdy zawiał lekki, chłodny wiatr. Przeszedł mnie nieprzyjemnych dreszcz. Zanurzyłem ręce w kieszeni tym razem nie wyjmując z nich nic. Było mi tak zdecydowanie cieplej. Przechodziłem powolnym krokiem koło budynków. W niektórych światło dalej się świeciło. Zamknąłem oczy wpadając na coś twardego. Otrząsnąłem się i zauważyłem że wpadłem na słup. Cicho się zaśmiałem. Miałem dzisiaj dobry humor. Uśmiech nie zniknął z mojej twarzy. Po kilku bądź kilkunastu minutach wędrówki zastałem mój dom. Westchnąłem uradowany, bardzo chciałem już się w nim znałeść. Zgubiłem poczucie czasu. Przeszedłem przez pasy które były naprzeciwko budynku i odrazu wszedłem na schodki. Wycierając buty. Oh, zapomniałem dzisiaj nałożyć uszatki. Nikt mi nawet o tym nie przypomniał. Otworzyłem drzwi przekraczając próg i zastałem Ukrainę. Był ubrany w szary, oversizowy sweter. Patrzył się na mnie zmęczonym wzrokiem.
-wow- wyszeptał- nie wiedziałem, że masz dziewczynę.
Spojrzałem na niego nic nie mówiąc. Mimo wszystko, gdybym coś powiedział, zostało by to wyśmiane. Kucnąłem i zacząłem zdejmować buty. Zdecydowałem się powiedzieć krótko nie. Dlaczego jak chłopak przyjaźni się z dziewczyną, to odrazu muszą być razem? Nie rozumiem.
-Nie- Zamknąłem oczy rozluźniając twarz.
-Nie? Akurat- Przewrócił oczami- Nie chce mi się w to wierzyć.
-Super- Zarzuciłem- Jak ci się z Kanadą układa?- Zapytałem, gdyż wiedziałem że się spotykają. Ma się swoje sposoby.
-Dobrze. Ja przynajmniej nie mam nic do ukrycia.
Ukraina dzisiejszego dnia nie miał chyba humoru. Zawsze, praktycznie, nie zwracał się takim tonem do mnie. Chociaż, nie rozmawialiśmy zbytnio, to wydawał się być milszy. Coś musiało być na rzeczy.
-Coś się stało?- Zapytałem spoglądając w górę. Otworzył szerzej oczy lekko odchodząc.
-Nic szczególnego. Jak nie chcesz porozmawiać o swoim związku, to nie musisz.
-Kiedy ja naprawdę z nią nie jestem- wstałem po chwili- nie wierzysz mi?
Sapnął cicho. Chwilę się nad czymś zastanawiał po czym odparł.
-Nie- Jego loki opadły na bok twarzy, gdy tylko lekko uniósł głowę do góry, aby spojrzeć mi w oczy- Tobie zawsze nie można zaufać.
Kiedy chciałem coś powiedzieć Ukraina wyszedł z pomieszczenia. Coś naprawdę musiało się stać. Albo znowu ktoś wymyślił o mnie plotki. Chwila, czy to nie brzmi jakbym był zapatrzonym w siebie idiotą?

Czerwona Farba - RusAmeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz