Uśmiechnąłem się pod nosem lekko się rumieniąc. Poszedłem do kuchni siadając przy stole i wpatrując się w okno. Sapnąłem cicho i leniwie opierając głowę na swoich ręcach które odrazu po tym jak usiadłem położyłem na stół. Przyszedł ukraina ubrany kolorowo. W mojej głowie znalazł się żart ale powstrzymałem się. Przeanalizowałem go w głowie i zrozumiałem że nie jest na miejscu. Wyjął z lodówki masło, kładąc na nim szynke i pomidora. Zamknął lodówkę kolanem i podszedł do blatu który znajdował się obok. Odłożył rzeczy i zaczął szukać deski i nożu. Deska znajdowała się na końcu blatu. Chwycił ją zgrabnie i położył przed sobą, obok rzeczy które wcześniej przyniósł. Odsunął szufladę która znajdowała się tuż przed nim (poniżej znajdowały się tam właśnie szafki) wyjął nóż i położył pomidora brzuchem obijając o szufladę przez co ta się zamknęła. Zaczął kroić powolnym ruchem pomidora w plastry. Odłożył je w róg deski i chwycił z chlebnika cztery kromki chleba. Jak nigdy wziął tyle, zazwyczaj je mało. Rozłożył po całej desce kromki chleba i otworzył masło. Szybkim ruchem na nożu znalazła się mała ilość masła. Zaczął smarować kanapki dokładnie. Idealnie starczyło. Zamknął masło i odłożył je na bok. Chwycił kilka plastrów szynki i położył na 3 kromki chleba. Gdy chciał chwycić jeszcze pare plastrów, opakowanie zdało się puste. Sapnął leniwie w swoją stronę i zajrzał do lodówki odkładając masło. Szukał szynki, ale jej już nie było. Myślał chwilę gdy zamknął lodówkę i podszedł w te same miejsce, co stał dotychczas. Położył plastry pomidora na 3 kanapki po czym chwycił ostatnie plastry pomidora i położył na ostatnią kromkę chleba posmarowaną chlebem, na którą nie starczyło szynki. Spojrzał w górę i wychylił ręce do przody sięgając dwa talerze. Położył je obok deski i kanapki przełożył na talerze. Dwie kanapki na jeden talerz. Nie sprzątnął po sobie. Chwycił porcje po czym jeden talerz położył mi przed nosem. Posłałem mu szczery uśmiech.
-Dzięki- Powiedziałem. Podszedł do drugiej strony stołu i usiadł kładąc swoje śniadanie.
-Smacznego- Powiedział chwytając kanapkę i zaczynając jeść. Była to kanapka na którą nie starczyło szynki.
-Nawzajem- Złapałem kanapkę i zacząłem jeść.
-Co słychać u twojej dziewczyny?- Zapytał ciekawie. Chyba dalej mi nie wierzył, że Japonia jest tylko znajomą którą poznałem bliżej wczorajszego dnia.
-Ukraina- Powiedziałem odkładając pokarm na talerz- Ona nie jest moją dziewczyną.
-Boisz się powiedzieć mi prawdy?- Rzekł sarkastycznie wywracając oczy- Dzięki braciszku.
-Hahah- Zaśmiałem się cicho po czym kontynuowałem- Poznałem ją lepiej wczorajszego dnia. Zagadała do mnie jak czekałem na autobus. Chciała abym się poznał z Ameryką. Warto mieć jakiś znajomych, prawda?
-Jasne- Kiwnął głową- Już cię nie będę denerwował. Ale mam nadzieję że mi powiesz, jak kogoś znajdziesz, tak?- Mówił jedząc ostatnią kanapkę.
-Oczywiście- Uśmiechnąłem się do niego.
-A co tak kazachstana wzięło na odwiedzanie ciebie w szkole?- Zapytał się. Lekko się wkurzyłem bo prawie każdy poruszał temat o tym.
-Nie pytaj nawet.- Zarzuciłem.
-Mhm- Wymruczał spożywając pokarm. Spojrzał mi się w oczy przez co złapaliśmy kontakt wzrokowy. Jego wyblakłe niebieskie oczy były wciągające. I bardzo ładne, osobiście lubię takie. Przerwał konatk wzrokowy i spojrzał na swoją rękę na której znajdował się czarny zegarek, taki w pasku.
-szósta godzina- Powiedział po chwili.
-równa?- Spojrzałem na jego twarz pytająco. Uniósł głowę i patrzył mi się na usta. Próbował nie załapać kontaktu wzrokowego.
-Niet, czterdzieści dziewięć po szóstej- Wstał i zabrał swój talerz. Włożył do zlewu- Muszę obudzić rodzeństwo.
-Jasne, obudź Białoruś. Ja obudzę Kazachstana.
-Polubileś go, mmm- Uśmiechnął się złośliwie po czym wybuchnął wraz ze mną śmiechem.
CZYTASZ
Czerwona Farba - RusAme
AksiyonPewnego dnia, kiedy słońce po raz pierwszy wyszło po wszystkich szarych dniach, do sklepu zawitał Amerykanin. Przywitał się prawie natychmiast ruszył w stronę półek, szukając regału z farbami. Był lekko zdenerwowany, oraz się trząsł. Lecz wina może...