Po burzy zawsze wychodzi słońce.

96 6 6
                                    

 Ostatnimi czasy zwątpiłam w moje szczęście.-Jeżeli ono w ogóle kiedyś istniało. Oczywiście, nie mówię, że miałam najgorzej, ale też nie powiedziałabym, że miałam najlepiej. Były momenty złe i gorsze. Lecz czasami zdarzały się takie, gdzie na prawdę choć przez chwile czułam się dobrze, czułam się zadowolona z tego co jest i z tego co trwa. Idealnym przykładem na to, jest dzisiejszy dzień, i kilka poprzednich. Mówię tu na przykład o zakupach i Ethan'em, lub o wypadzie do kina z całą ekipą. Zrobili tak, jak kazał Luke. Zajęli się mną. I na prawdę byłam z tego powodu cholernie wdzięczna. Bo może nie powinnam, ale przestałam tak dużo o nim myśleć. Oczywiście, martwię się dalej, ale ufam mu. Wierze w to, że do mnie wróci.

Jasne. Możecie teraz powiedzieć, że jestem naiwna. Ale na prawdę, nie ma rzeczy w którą bardziej wierze niż w to, że mnie nie zostawi. Kocham go. I wiem, że on mnie też..

A wracając do dzisiejszego dnia. Mamy piątek. A to dzień powrotu mojego taty z delegacji. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę. Chyba ja sama nawet tego nie będę wiedziała do póki go nie zobaczę. Tak cholernie za nim tęsknie. Ale to w końcu dziś. Tyle na to czekałam.

W domu panował porządek, którego chyba jeszcze tu nikt nie widział. No cóż, na pewno nie ja. Może dlatego, że to ja zawsze doprowadzałam ten dom do takiego stanu, w jakim zazwyczaj był? Tylko może.

Lecz od kiedy pomieszkiwali tam mój brat z Jasmine to, to miejsce wręcz błyszczało. Nie mogłam powiedzieć, że Jeremy był czyściochem, wręcz przeciwnie. Ale za to moja przyjaciółka była, jak cholera. Zawsze kiedy do mnie przychodziła, wszystko było nie na swoim miejscu. Nie wiem czy to hobbystycznie, czy z nudów, ale sprzątała u mnie za każdym razem. Dziwna osoba, ale musiałam przyznać, że na prawdę to w niej kochałam. Z resztą, jak wiele rzeczy.

Aktualnie, wraz z moim bratem, siedzieliśmy w kuchni przy stole, czekając aż do drzwi w końcu zapuka nasz ojciec. Wiem, że Caroline odbiera go z lotniska, więc ja nie musiałam się fatygować. Między nami wywiązała się rozmowa o naszych wspólnych znajomych. Wiedziałam, że Jeremiemu się spodobało się to towarzystwo, bo zawsze próbował się "wbić" do elity, ale cały czas mu powtarzałam, że jest za młody i żeby nie robił wstydu. Chyba się myliłam, bo na prawdę go polubili. Wszyscy. Co cholernie mi odpowiadało.

-Widzę to po tobie.-powiedział Jeremy patrząc na mnie swoim przenikającym wzrokiem. Miałam wrażenie, że skanował mnie na wylot, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.

-Ale co?-zaśmiałam się pod nosem.

-Udajesz, że wszystko dobrze. Udajesz, że masz wszystko pod kontrolą a prawda jest taka, że wcale tak nie jest. Zrobiłabyś wszystko, żeby znów mieć go przy sobie.-odpowiedział a ja zamarłam na jego słowa. Co mu się stało? Dlaczego postanowił być ze mną aż tak szczery? Czy on chce mnie jeszcze dobić?

Czy udawałam, że jest dobrze?

Tak. Lecz nie zawsze.

Ale to tylko dlatego, że nie chciałam przyswajać sobie i moim przyjaciołom więcej problemów. Nie chciałam by się nade mną litowali tylko dlatego, że mój chłopak postanowił wyjechać a matka mi zmarła. I mimo, że ostatnio nie było tak źle, to czułam jego nieobecność. I cierpiałam. Wszystko było łatwiejsze, kiedy on przy mnie był.

-Cassandra, wiem, że może nie powinnaś, ale wiem, że źle to wszystko znosisz. Wiem, że ci go brakuje i wiem to bo jestem twoim bratem. I to właśnie dlatego chce ci go pomóc odzyskać.

Co?

-Co?-zapytałam z niedowierzaniem.

-To, co słyszałaś. Nie mogę dalej patrzeć na ciebie pogrążonej w jakimś stanie depresyjnym. Nie dam rady tak więcej.-odpowiedział mój brat i złapał za moją dłoń.-Mam pomysł. Tylko musisz mi pomóc. Lub po prostu dać sobie pomóc.

Boy with terrible pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz