Po pierwsze, chce przeprosić czytelników tej książki, za to, że mnie tak długo nie było. Kto czytał systematycznie książkę, wie, że zostawiłam was w niepewności.Jako iż wakacje się skończyły, mam trochę więcej czasu na pisanie, więc będzie więcej części!
Jeszcze raz was przepraszam i życzę miłego czytania <3
***
Zazwyczaj budzenie się o godzinie czwartej nad ranem nie było niczym przyjemnym, przynajmniej nie dla mnie. Nie nawidziłam dźwięku mojego budzika tuż obok mojego ucha, nie nawidziłam tego, że rano zawsze wyglądam jak trup i tego, że czeka mnie podróż do szkoły której nie nawidzę. W skrócie, było chujowo. Zawsze.
Zawsze, ale nie tym razem. Dzisiaj chyba pierwszy raz odkąd pamiętam, wstałam tak wcześnie bez przymusu, właściwie to obudziłam się paręnaście minut przed ustawionym przeze mnie budzikiem. Kiedy tylko otworzyłam oczy, i spojrzałam na mój śnieżno biały sufit, powoli zaczęły do mnie dochodzić wydarzenia poprzedniego wieczoru, i to co miało się zacząć dzisiaj. Nie chciałam ukrywać, że byłam podekscytowana. Bo byłam. Ale nad tym uczuciem górował stres. Nie wiedziałam co, i jak powiedzieć tacie, żeby nie było mu przykro, i żeby niczego nie podejrzewał.
Podczas gdy Jeremy jeszcze smacznie spał, ja cicho powędrowałam do toalety, aby nie wyglądać jak po przejściach. Słońce powoli wstawało kiedy spojrzałam przez okno. Na moment przy nim przystanęłam, ponieważ wschody słońca to druga najpiękniejsza rzecz jaką ten świat posiada. Na pierwszym miejscu są oczywiście zachody. Może jestem banalna. Ale po prostu kocham to obserwować.
Otrząsnęłam się z mojego "transu" i w końcu ruszyłam do łazienki. Zaświeciłam światło, które raziło moje oczy. Musiałam się przystosować do jasności, która dzisiejszego poranka aż paliła. Przystosowałam się do bijącego w moje gałki oczne blasku, po czym spojrzałam w lustro i ku mojemu zaskoczeniu, nie zobaczyłam tam jak co rano zmęczonej życiem dziewczyny, która najchętniej wróciłaby do łóżka i spała przez następne trzy dekady, tylko zobaczyłam tam dziewczynę, która chyba pierwszy raz od wielu lat, jest zdeterminowana i pewna tego, co chce zrobić, pewna siebie. Nie wyglądałam jak wrak, na mojej twarzy nawet błąkał się blady uśmiech, a moje oczy emanowały dziwnym blaskiem. Ja po prostu czułam, że nasz plan, może się udać, czułam, że Luke już niedługo może wrócić z nami wszystkimi do domu, a co najważniejsze, w jednym kawałku.
Jestem raczej realistką, zawsze nią byłam. Nigdy nie chciałam myśleć, że wszystko pójdzie nie tak, ponieważ wiedziałam, że skoro zacznę to sobie wmawiać, to faktycznie wszystko się spierdoli. Ale nie chciałam też wszystkiego koloryzować, nie chciałam się zawieść, będąc czegoś pewna, ponieważ nie zawsze wszystko pójdzie dobrze. Ja byłam pomiędzy, pomiędzy pesymizmem i optymizmem. Starałam się myśleć logicznie, i się nie poddawać. Co nie ukrywam, nie zawsze było takie łatwe. Ale jestem zdania, że nie można się łatwo poddawać, zwłaszcza kiedy coś się dla nas liczy. A dla mnie akurat ta sprawa jest cholernie ważna.
Z tą właśnie myślą odkręciłam kurek z zimną wodą i chlusnęłam sobie nią w twarz, żeby jeszcze bardziej się rozbudzić, bo jakby nie patrzeć, spałam nie całe pięć godzin. Po tym poczułam się jeszcze lepiej. Otarłam resztki kropelek z mojej skóry i wyjęłam swoją kosmetyczkę. Podmalowałam rzęsy i brwi. Nie chciało mi się nakładać niczego więcej, więc kiedy tylko skończyłam malować brwi, z powrotem włożyłam wszystko do szuflady i wyszłam z toalety. Otworzyłam swoją szafę i postawiłam na styl "Co szafa wypluje". Tym razem trafiło na czarne dresy z Nike i szarą bluzę, najprawdopodobniej mojego brata. Nałożyłam na siebie ubrania i związałam moje poplątane włosy w dużą kitkę. Pewnie wyglądałam głupio, ale podróż do Torronce, mimo wszystko będzie chwilę trwała, więc będę się chciała przespać.
![](https://img.wattpad.com/cover/316441414-288-k857811.jpg)
CZYTASZ
Boy with terrible past
Novela JuvenilDruga część dylogi „unexpected" !! Dalsza historia Cassandry i Luke'a. Czasami, duchy przeszłości dają nam o sobie znać, bardziej niż byśmy chcieli. Czasami trzeba stawić im czoła, mimo wszystko. Ale w tym przypadku wszystko to na prawdę wiele. Bo c...