PÓŹNIEJ
Moje ręce drżały. Wyglądał tak idealnie w świetle księżyca wiszącego nad naszymi głowami.
-Lucrezia? - Jego głęboki głos wyrwał mnie z zadumy.
- Hm? Mówiłeś coś? - Uśmiechnął się szeroko wypełniając moje serce niezwykłym ciepłem. Przeniósł wzrok na okno za którym podglądał nas księżyc. Czułam się jakby naprawdę mógł nas usłyszeć bądź zobaczyć. Zarumieniłam się przez tą głupią myśl. Oj, nie chciałabym żebyś nas słyszał.
-O czym tak ciągle myślisz? - Powiedział wyciągając się leniwie na wykładzinie.
-Nie chcę wracać. - Wyszeptałam. Spojrzał na mnie z łagodnym wyrazem twarzy.
-Kiedyś wrócisz. - Odpowiedział a jego wzrok wrócił w stronę nieba. Zawahał się chwilę nim znów zapytał.
-Co cię tu trzyma? -Obserwowałam jak ściąga brwi by całkowicie się skupić na tym co powiem. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę nieba.
-Widoki. - Odpowiedział mi głośny śmiech który zagłuszał hałaśliwie bijące serce w mojej piersi.
TERAZ
Po ledwo przespanej nocy musiałam kilka razy umyć twarz w zimnej wodzie by pozbyć się opuchniętych, zaczerwienionych oczu. Nic z tego. Zrezygnowana wzięłam prysznic i odszukałam w komodzie moje ukochane ubrania. Jedyne co jest tu normalne to właśnie one. Kręcąc się bez celu po salonie poddałam się w końcu i położyłam pod oknem. Wpatrywałam się w niebo i gdy w jednej chwili zauważyłam ptaki przecinające obłoki, schowałam twarz w rękach i zaczęłam znowu łkać. Potrzebuję powietrza. Czuję, że się duszę. Chcę wracać do domu. Do Jareda, do mamy, nawet do taty. Chcę żeby mnie ktoś przytulił. Objęłam się ramionami i czuję jak moje słone łzy wsiąkają w dywan. Jestem żałosna, nawet ta myśl sprawia, że mój płacz brzmi coraz gorzej.
-Lucrezia? - Serce mi stanęło, nie spodziewałam się, że dziś do mnie przyjdą. Wycieram szybko wilgotne oczy rękawem swetra.
-Co? - Mój głos nadal drży, każdy by się domyślił, że płakałam. A, no tak. On jeszcze to widział. Poziom mojej żałosności wzrósł o kilka procent.
-Nie podoba ci się tu? - Czuję, że się we mnie wpatruje, jednak ja nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Gdy wybucham czuję się jak jeszcze większa histeryczka.
-Jak ma mi się tu podobać?! P o r w a ł e ś mnie i jeszcze mnie trzymacie w jakimś więzieniu gdzie całe dnie i noce mam spędzać sama! Wiesz, że śnią mi się koszmary? Nie mogę wtedy oddychać i zawsze mnie ktoś uspokaja. Teraz jestem w pieprzonej samotni i to jeszcze pewnie pod ziemią bo widziałam na oknie króliki! Mam nadzieję, że pewnej nocy dostanę ataku serca i nie będę musiała się już dłużej męczyć w tej klatce! - Moja histeria sięgnęła zenitu, nawet nie zauważyłam kiedy znowu zaczęły lecieć łzy.Odważyłam się podnieść wzrok na Theo. Stał ciągle w tym samym miejscu z zaciśniętymi pięściami. Szlag, co ja sobie myślałam. Po tym wybuchu raczej nie będzie się silił na uprzejmość jak poprzednio. W sumie to wszystko mi jedno.
-Mogę pilnować cię w nocy. - Spojrzałam na broń schowaną za paskiem i prychnęłam.
-Możesz mnie od razu zastrzelić. -Gdy zobaczyłam jego twarz natychmiast pożałowałam moich słów. Wyglądał jakby naprawdę zabolało go to co powiedziałam.
-Mówiłem, że nie zrobię ci krzywdy. Zostanę w nocy w salonie by cię pilnować. Zgoda? - Wpatrywałam się w swoje stopy zmieszana. Co mam mu powiedzieć? Nadal mu do końca nie ufam i boję się go. Jego silnej, umięśnionej sylwetki i broni w spodniach. Kuźwa, nie jestem nawet dorosła, jak miałabym się przed nim obronić?
-..Boisz się mnie? -Czy on potrafi czytać w myślach? Kiwnęłam niepewnie głową nadal unikając jego wzroku.
Westchnął.
-Lucrezia. - Zbliżył się do mnie o kilka kroków i kucnął tak bym mogła spojrzeć mu w twarz. Zerknęłam w jego granatowe oczy. Zdeterminowane i walczące. Trwało to może z dwie sekundy ale dla mnie było to jak nieznośne godziny.
-Nigdy bym cię nie skrzywdził. - Te słowa wypowiedział tak pewnie i dobitnie, że nie mogły nie być prawdą. Kiwnęłam głową.
-Wiem.
Kolejne godziny spędziliśmy na przeglądaniu książek z biblioteczki i luźnej rozmowie. Głównie o naszej przyszłości, kim chcemy zostać i co chcemy osiągnąć. Później wzięłam gorącą kąpiel i schowałam się pod kołdrę. Theo siedział na fotelu obok i odpowiadał mi na jedno z miliona pytań jakie mu zadałam. Potok słów ukołysał mnie do snu. Tej nocy nie miałam koszmarów.
CZYTASZ
Syndrom sztokholmski
Teen FictionWyobraź sobie, że masz te NAŚCIE lat. Na niczym ci nie zależy. Nie masz żadnych większych problemów ani nic. Gdyby ktoś podał ci linę i powiedział "Powieś się" odpowiedziałbyś "Czemu nie?". Codziennie wszystko jest takie same, uważasz się za kogoś l...