Rozdział 5

1.1K 73 113
                                    

,,Not tryna be indie.

Not tryna be cool.

Just tryna be in this."

— Zayn ft. Sia, Dusk Till Dawn 

Normano 

Lubiłem wszystkie kobiety, ponieważ każda z nich skrywała w sobie coś wyjątkowego. Często bywał to jakiś talent, charakter, ale też ciało, włosy lub oczy. Przyznać musiałem jednak, że w brunetce przede mną widziałem każdą cechę, która mnie intrygowała. Nie potrafiłem oderwać spojrzenia od jej sylwetki, odzianej czerwonym materiałem sukienki. Miała idealną figurę i wierzyłem, że trenowała, bo to dało się zauważyć. Lekkie fale w postaci jej włosów opadały na ramiona, a ona po prostu na mnie patrzyła z hardym błyskiem w ciemnych oczach.

Kwintesencja kobiecości.  

— Powinienem się przedstawić — rzuciłem lekko i zrobiłem krok w jej kierunku. Nie cofnęła się, podobnie jak przy naszym pierwszym spotkaniu. — Mam na imię Normano. A ty jesteś...

— Niezainteresowana — wcięła się w moje słowo. Uniosłem z rozbawieniem brwi. Fajnie. — Jaki jest powód twojej wizyty?

— Ptaki wyćwierkały, że w tym pomieszczeniu znajduje się nowojorka z wyjątkowo niewyparzonym językiem. — Wzruszyłem ramionami. Zdecydowałem się grać w jej grę.

— Doprawdy? — Dłonią dotknęła serca w udawanym niedowierzaniu. — A wspominały coś o twoim wczorajszym dupkowatym zachowaniu?

— Hmm — palcem wskazującym i środkowym potarłem brodę — nie, o tym nie mówiły. — Posłałem w jej kierunku mój firmowy uśmiech, a ta sapnęła i usiadła na materacu.

— Co tu robisz, Normano? — zapytała cicho, chyba zmęczona wszystkim, co ją otaczało. Cóż, dzień się dopiero zaczynał.

— Chciałem powiedzieć, że... twój ślub z Francesco Santo został odwołany.

— Wiem o tym — odparła, przenosząc na mnie spojrzenie. Wyglądała na czujną, jakby podejrzewała, że to tylko wstęp do tej rozmowy.

I słusznie.

Nie zdziwiło mnie to, że Marcella wiedziała o złamaniu umowy między jej ojcem a Santo. Domyśliłem się, że w trakcie tańca na weselu Vitale wyznał jej prawdę na ten temat. Też chciałem z nią zatańczyć, ale bratanek stanowczo mi to odradził, choć sam nie miałem pojęcia, dlaczego.

Lub też nie chciałem tego wiedzieć.

— Druga część nowej umowy polega na tym, że zostaniesz w Chicago na trzy miesiące ze mną — kontynuowałem dalej. Nie wspomniałem niczego o tym, że była moim nowym wyzwaniem, które sobie postawiłem. Miałem przeczucie, że nie bardzo by jej się to spodobało.

Przez chwilę patrzyła na mnie w bezruchu, lecz zaraz w jej oczach pojawił się błysk, który utwierdził mnie w przekonaniu, że dotarło do niej to, co się działo i co powiedziałem.

Marcella od razu przeszła do ofensywy. Podeszła do mnie i wycelowała oskarżycielsko palec, wbijając go w moją klatkę piersiową. Nie cofnąłem się, a jedynie przyglądałem. Naprawdę była inna, taka nieszablonowa. W ciemnych oczach pojawił się wściekły błysk. Nie przejąłem się tym jednak, ponieważ była ode mnie niższa o głowę. Musiała potrenować, by robić przerażające wrażenie jak ja.

— Wiadomość z ostatniej chwili — zaczęła gniewnie — mamy dwudziesty pierwszy wiek, a kobiety mogą decydować o sobie same. — Ponownie mnie dźgnęła, a sekundę później się cofnęła. — Może mógłby ktoś zapytać wreszcie o to, czego ja chcę, co? To wcale nie boli. — Wciągnęła głośno powietrze. — Nie zamierzam być niczyją maskotką.

L'odioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz