,,I don't wanna live forever, 'cause I know I'll be living in vain
And I don't wanna fit wherever
I just wanna keep calling your name until you come back home"— Taylor Swift & Zayn, I don't wanna live forever
Marcella
Pod koniec tygodnia znałam już rozkład całej rezydencji na pamięć. Najczęściej zaglądałam jednak do stajni. Nie miałam pojęcia, że konie mogły być tak interesujące. Fascynowała mnie ich masywna postura, wydawały mi się silne. Nie zamierzałam jednak na nich jeździć, lecz lubiłam patrzeć. Przez cały ten czas byłam z Bailey'im, bo Normano wrócił do apartamentowca i właśnie tam głównie przebywał. Nie sądziłam, że przygotowywał się do Święta Dziękczynienia, które wypadało pod koniec przyszłego tygodnia.
Przyglądałam się Nancy. Klaczy, którą przedstawił mi Pedro, pomoc fizyczna w domu Palazzo. Nosił to samo imię, co mój ochroniarz z Nowego Jorku. Ponownie napłynęła do mnie tęsknota za domem, ale ją stłumiłam. Nie miałam pojęcia, ile jeszcze Normano wytrzyma w tym układzie, ale najważniejsze, że mój ślub na chwilę obecną został zniesiony. Tęskniłam za swoimi bliskimi, ale, co dziwne, za Pirellim również. Denerwował mnie jak mało kto, jednak zdążyłam się już do niego przywiązać. Szczególnie po naszej ostatniej, dosyć osobistej rozmowie.
— Ello, Normano kazał ci przekazać, że jutro przyjadą tu capo i jego żona — oznajmił Bailey, kiedy podszedł bliżej. Chwilę temu rozmawiał przez telefon.
— Cieszę się — powiedziałam, bo naprawdę tak było. Tęskniłam za Lily. — A Normano nie mógł mi sam tego przekazać? — burknęłam, kiedy ochroniarz usiadł obok. Nancy wystawiła łeb z boksu.
Miała wielkie oczy i czarne umaszczenie. Wyglądała na silną i zdrową klacz, co potwierdził Pedro. Często do niej zaglądałam, bo czułam z nią szczególną więź. Bailey wzruszył ramieniem na moje pytanie.
— Nie ma czasu, teraz w Oddziale za dużo się dzieje — odpowiedział tajemniczo. Zmarszczyłam brwi i na niego zerknęłam.
— Problemy w Oddziale? — zainteresowałam się.
— Nic takiego — pokręcił delikatnie głową — jedynie drobna wymiana żołnierzy.
— Macie zdrajcę? — dociekałam, a Bailey przewrócił oczami. Szukałam potwierdzenia swojej tezy na jego twarzy, ale nie udało mi się z niej niczego odczytać.
— Wracajmy do domu, robi się zimno. — Po tych słowach się podniósł i wyszedł ze stajni. Poklepałam po grzbiecie Nany i ruszyłam za ochroniarzem, wciąż zastanawiając się, co było na rzeczy w Oddziale.
Normano
— Uważasz, że Brać zaatakowała, bo mamy szczura? — spytałem po raz trzeci Vitalego o to samo. Siedzieliśmy z trzema kapitanami w wielkiej sali konferencyjnej.
— Tak — westchnął już zirytowany capo. — Osobiście sprawdzałeś czy Atmosphera ma pozwolenie na handel amfą i go nie mieli. Wygląda więc na to, że tamtejsi chłopcy współpracują z kimś obcym, bo na pewno nie z nami.
— W takim razie Atmosphera nie trzyma się z Rosjanami — zauważył kapitan Moretti. — Bo jaki byłby sens w tym, żeby napadali na własny lokal?
— Meksykanie? — podsunął kapitan Patello.
— Ktokolwiek by to nie był, wyślę Matteo i Ludo. Niech się dowiedzą po swojemu. Potem zrobię małą próbę dla sprawdzenia lojalności żołnierzy. Nie mogę pozwolić, żeby coś takiego mi umykało. — Za każdym razem Vitale próbował zatuszować to, że był tak młody właśnie podczas spotkań. To mu się udawało.
CZYTASZ
L'odio
RomantizmMarcella Salvatore przez całe życie walczyła o wszystko, co było dla niej ważne. Jako najmłodsza wśród braci próbowała pokazać, że nawet jako dziewczyna mogła być równie silna i odważna, co oni. Nie bała się mówić prawdy. Właśnie ta cecha doprowadzi...