━━rozdział IV

297 12 386
                                    

𝐒𝐄𝐀𝐒𝐎𝐍 𝐎𝐍𝐄

❛SKLEP BRACI GIMBEL❜

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

SKLEP BRACI GIMBEL

____________________


     — Jak to jest? Znaliście się już wcześniej? — zapytał wysoki szatyn z pełną buzią

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

     — Jak to jest? Znaliście się już wcześniej? — zapytał wysoki szatyn z pełną buzią.

               Eden zerknęła na niego kątem oka, przeżuwając w ustach kawałek hot doga, którego kupił jej szwagier w pobliskim food tracku. Podążali tłocznymi ulicami Toronto, które od samego rana tętniło życiem. Każdy zabiegany mieszkaniec kroczył przed siebie, nie dając czasu swojemu organizmowi na chwilę odpoczynku. Wszyscy działali jak w dobrze naoliwionej maszynie, a raczej starali się na takich wyglądać. Mogło wydawać się to dość przerażające, że ludzie zachowywali się jak roboty, które zupełnie popadły w monotonny ciąg rutyny, jednak nie w tym mieście, gdzie każdy miał swój cel do wypełnienia.
               Jak nie patrzeć niebieskooka Eden niegdyś też tak żyła. Jej świat kręcił się wokół pracy, raportów i niczego innego. Była oddana swoim obowiązkom do czasu, aż coś ją rozkojarzyło do tego stopnia, że zaniedbała tyrańską codzienność. Tym czymś, a raczej kimś był nie kto inny, jak sam Five Hargreeves. Gdyby ktoś powiedział jej kiedyś, że przyjdzie czas, gdzie będzie plątała się po mieście, jedząc fast foody z bratem swojego sześćdziesięcioletniego małżonka, najprawdopodobniej wyśmiałaby tę osobę. Jednak, jak się okazało, jej los potoczył się inaczej, niż tego oczekiwała.  

     — Pracowaliśmy razem — urwała krótko, wzruszając ramionami. — Był moim partnerem i jakoś tak wyszło — dodała obojętnie.

     — Rozumiem, czyli mówisz, że to był biurowy romans, tak? — poruszył dwuznacznie brwiami, szturchając zirytowaną brunetkę ramieniem.

     — Nie wiem, czy można to tak nazwać — mruknęła pod nosem z wyraźnie słyszalnym przekąsem w głosie.

     — To znaczy? — zapytał, marszcząc brwi, na co jego towarzyszka ciężko westchnęła.

     — Nie lubię o tym rozmawiać — przyznała, biorąc gryza swojej niezdrowej przekąski.

     — Rozumiem, Misiaku, absolutnie nie musisz się mi spowiadać — uniósł dłonie w geście obronnym, po czym położył swoją kościstą dłoń na szczupłym barku czarnowłosej nastolatki, która pytająco na niego spojrzała. — Ale jeśli tylko tego pragniesz, twój ulubiony i ogólnie zajebisty szwagier zawsze cię wysłucha i podzieli się dobrą radą — puścił jej oczko, przez co małolata uśmiechnęła się szeroko.

𝐁𝐎𝐍𝐍𝐈𝐄 & 𝐂𝐋𝐘𝐃𝐄                               the umbrella academy [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz