Rozdział 9: Syczymy na lewo i prawo

1.6K 130 21
                                    

Piątek nadszedł szybciej niż myślałem. W jednej chwili odrabiałem pracę domową na transmutację, a w następnej byłem otoczony przez uczniów z różnych roczników i domów. Draco stał po mojej lewej stronie, a Hermiona po prawej z Nevillem trzymającym małą Lunę i Rona w pobliżu, ponieważ nie wydawała się zainteresowana klubem, a jedynie chciała być w pobliżu nas. Draco był jedynym ślizgonem, którego widziałem, którego od razu rozpoznałem i/lub który był w kręgu moich przyjaciół.

Sala do Klubu Pojedynków była duża i przestronna, z większą ilością okien niż ścian, ale zobaczenie świata zewnętrznego było niemożliwe. Różne podwyższone platformy ustawione dla wielu pojedynków otaczały nas, podczas gdy tłoczyliśmy się wokół środkowej platformy. Na środku, ubrany w prostsze, ale krzykliwe szaty, stał nie kto inny jak sam Pan Sztuczny i... profesor Snape? A, no tak, on też jest w to zamieszany.

- Jak Lockhart przekonał Snape'a ze wszystkich ludzi do współtworzenia tego klubu? - szepnąłem do Draco, unosząc brwi boleśnie, gdy Lockhart rozkręcał się na temat pojedynków i - etykiety - pojedynkowania się. To naprawdę bardzo przypominało mugolskie pojedynki, tyle że zamiast broni używa się patyków.

- Profesor Snape lubi się pojedynkować. - Draco przerwał, by zobaczyć, jak Snape wysyła Lockharta na tyłek za pomocą Expelliarmusa. - Jestem pewien, że dołączył tylko po to, byśmy się nie pozabijali na wzajem.

- Szkoda, mam krukona, na którym muszę się zemścić. - Mruknąłem, rzucając jednemu z byłych dręczycieli Luny ostre spojrzenie, co skłoniło Hermionę do zbliżenia się do Luny w ochronny sposób. Za sobą usłyszałem, jak Justin chichotał. Nie był złym dzieciakiem, ale miałem tylko nadzieję, że nikt nie przywoła dzisiaj cholernego węża, święta już prawie nadeszły i w spokoju chciałem nauczyć się animagii.

Zostaliśmy podzieleni na pary, a Snape nieugięcie próbował powstrzymać nasz mały gang od wspólnego pojedynku. Niestety dla niego, nastąpił chaos. Lockhart nie zdołał zapanować nad ogromną grupą naładowanych emocjami dzieci i młodzieży, która przeszła od - Jesteśmy porządnymi uczniami luksusowej szkoły - do - Bierzcie ich! - rzucając zaklęcia, klątwy i uroki na przeciwników, a nawet rzucając pięściami - wow, ładny cios Hermiono!

Jedyny spokojny pojedynek miał miejsce w dalekim, dalekim rogu, gdzie Luna mierzyła się z szóstoroczną puchonką z najmocniejszym szkockim akcentem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Uczyła Lunę podstawowych uroków tarczowych i była aktywnym nauczycielem. Puchonka wydawała się być mało zainteresowana przyłączeniem się do krwawej rzezi w pobliżu i była bardziej zainteresowana nauczaniem malutkiej krukonki, jak odbijać klątwy.

- Eras 'usisz o samo, yle że silne, bua z masem!

Nie miałem pojęcia, co właśnie powiedziała, ale Luna zdawała się zrozumieć.

Snape sprowadził mi przeciwnika i szybko odszedł, bo Hermiona próbowała wyrwać włosy dziewczynie ze Slytherinu. Człowieku... to jest dopiero walka godna popcornu. Kiedy spojrzałem na mojego przeciwnika, uśmiechnąłem się.

- No proszę, co my tu mamy? - Położyłem ręce na biodrach, założywszy różdżkę za ucho, gdy wpatrywałem się we wspomnianą wcześniej krukonkę. Była jedną ze starszych dziewczyn, miała brązowe włosy ciasno splecione w kilka warkoczy i ciemnobrązowe oczy, za którymi pływało każde przekleństwo w języku angielskim. - Miałem potrzebę udzielenia tobie i twoim koleżankom lekcji życzliwości.

- Nie dokuczałyśmy Pomylunie od października! - broniła się ostrym syknięciem. Ukłoniliśmy się i przygotowaliśmy nasze różdżki, jej widocznie zadrżała i wzdrygnęła się, gdy wykonałem kpiące uderzenie . Uwielbiam swoją reputację.

(2) Harry Potter and- Oh God, Not this Guy  || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz