ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟟

33 5 3
                                    

ᴡᴀɴᴇssᴀ

-Dobra, mamo to ja wychodzę!-krzyknęłam ubierając niebieską katanę.

Nagle, do przdpokoju weszła mama ubrana w białą sukienkę w żonkile.

Oparła się głową o fragmurę drzwi które, prowadziły do kuchni i uśmiechnęła się do mnie lekko.

-A gdzie, powiesz stare matce?-zapytała z uśmiechem.

Uśmiechem, który był przytłoczony bólem, cierpieniem , stratą najbliższej je osoby, czyli naszego ojca.

Nasz ojciec a, mianowici Leon Kwiatkowski był inżynierem do spraw zagranicznych, byl pochodzenia żydowskiego i tu właśnie zaczynał się problem.

Pomio, że był cudownym mężczyzną, każdy go lubił, był ważny dla Ploski, dużo zrobił dla naszego kraju to mimio tego, nie było mu dane godnie żyć.

Niemców, czy nawt samego Hitlera nie obchodziło czy miał wykształcenie ich obchodziło to, że był Żydem.

Rasa aryjska, do której Niemcy się przypisywali nienawidzła Żydów niczym ognia i za wszelką cenę chcieli się ich pozbyć.

I w końcu im się udało

Pomimo, że wiem, ak to brzmi, ale taka była prawda.

Co chwilę słyszało si, że do kolejni Żydzi pojechali do obozu, ale bo już nie żyją.

Straszny widok, ale to właśnie on był teraz codziennym wizerunkiem bombardowanej Warszawy.

-Do Tadeusza.-powiedziałam, a uśmiech sam cisną mi się na usta.

Nigdy, nie ukrywałam, że lubię tego ''chłopaka'' i mama dskonale o tym wiedziała.

-Oo do Tadeusza.-powiedziała naciskając na ostatnie słow.-Pozdrów jego rodziców i jego przy okazji.

-Jasne pozdrowię.-powidziałam zakłądając kremowy płaszcz,-A ty dasz sobie radę.

Zawsze się o nią martwiłam,gdy gdzieś, wychodziłam nie chciałam jej stracić , jak taty kochałam ją w końcu była moją mamą i najlepszą przyjaciółką.

-Nie wierzysz w starą matkę.-powiedziała ze śmiechem.-A , ja coś to Klaudia mi pomoże.

Klaudia Kwiatkowska pseudonim ''Stokrotka'' moja młodsza siostra.

Była wysoką blondynką o nibieskich, oczach i kolarowych ustach.

-Ona ci pomoże?-zapytałam podnosząc brew.-Serio mamo?

Klaudia nigdy nie była skłonna do pomocy więc tym bardziej nie chciała mi się wierzyć, że pomoże mamie.

Jakby to powiedzieć ona miała ''Inne życie''.

-Oj no przestań być dl nej taka oschła.-powiedziała calując mnie w policzek.

-Ale wiesz...-zaczęłam.

-Tak wiem, ale pamiętaj, że to też moja córka.-powiedziała całując mnie w policzek.-kochaam was obie tak samo.

-Wiem mamo, ale...-naszą romowę przerwało pukani do drzwi.-Pójdę otworzyć.

-Dobrze kochanie.

Przedpokój Kwiatkowskich:

Poszłam do przedpokoju i otworzyłam dębowe drzwi, a w nich zobaczyłam Tadeusza z bukieteme róż.

-Emm cześć.-powiedział wyłaniając się zznad kwiatów i pokazując szereg białych zębów.

-Emm.. hej.-powiedziałam patrząc na niego, jak zahipnotyzowana.

Ni wiem il minęło minut 10, 15 dopóki nie usłyszłam:

-Em żyjesz Nesiątko.-powiedział z uśmiechem.

Nesiątko on powiedział do mnie Nesiątko aww-Dobra Wanessa spokój.

-Tak, tak.-powiedziałam zakladając komsyk włosów za ucho.-Przepraszam.

-Nic się nie stało.-powiedział całując mnie w policzek.-A wpuścisz mnie do mieszkania?

-Oeju tak, jasne wchodź.-powiedziałam przesuwając się w bok, aby zrobić mu miejsce.-Przepraszam.

-Nic się nie stało.-powiedział wchodzc do środka.

-Napijesz się czegoś?-zapytałam, kiedy zaczął zdejmować płaszcz.

-Może być herbata.-powiedział z uśmiechem.

-Jaśminowa?-zapytałam.

-Kochanie kto przyszedł!-krzyknęła mama wchodząc do  przdpokoju.-Ooo cześć Tadeuszku.

-Dzień dobry Pani.-powiedziała całując wierzchń dłoni mojej mamy.

-Idziecie do kina tak?-zapytała mama ruszając sugestywnie brwiami.

Jakiego kina mamo?-zapytałam zdziwiona.

-No sama mówiłaś,że idzicie do kina.-zaśmiała się.

-Boże faktyczni.-powedziałam uderzając się otwartą dłonią w czoło.-Zapomniałam.

-Nie szkodzi czekam na dole.-szepnął mi do ucha , a zapach jego perfum dotarł do moich nozdrzy.

Ja się chyba zakochałam...








ᴡᴏᴊᴇɴɴᴀ ᴍɪᴌᴏśᴄ́ ||ᴋɴs Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz