2

172 10 3
                                    


Pov: Will

Była 5:40 gdy zadzwonił mój budzik. Wyłączyłem budzik i wstałem z łóżka. Upewniłem się, że mam wszystko spakowane, i wtedy udałem się do łazienki, w celu szybkiego prysznica.

---

Gdy skończyłem prysznic, wróciłem do pokoju, odblokowałem telefon i spojrzałem na godzinę. 5:56. Idealnie. Podszedłem do szafy, i wziąłem przyszykowane na dziś ubrania. Beżowa bluza od Mike'a, do tego czarne dresy, czarne skarpetki oraz bieliznę. Szybko się przebrałem, mimo iż było 26 stopni to nałożyłem bluzę i dresy. O tym kiedyś. Ułożyłem jakoś swoje włosy, wziąłem telefon do ręki, schowałem ładowarkę i szczotkę. Wziąłem walizki i już chciałem wychodzić z pokoju, jednak coś mnie przed tym powstrzymało. Stanąłem w progu, i odwróciłem się w stronę pokoju. Spojrzałem na komodę, na której było zdjęcie moje i Mike'a... Szybko zabrałem je ze sobą, i opuściłem pokój, przy okazji zamykając drzwi. Ostatni raz je zamknąłem...

Zszedłem po schodach, spojrzałem na godzinę. 6:10, jest okej. Moja mama siedziała, dopijając kawę.

- Gotowi? - zapytała, spojrzałem na Jonathana, potem na mamę, i pokiwałem głową. 

Upewniliśmy się, że wszystko mamy, wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy na lotnisko, na które dojazd zajął nam około godziny i 40 minut. W czasie drogi, patrzyłem za okno i pozwalałem spływać łzom z moich oczu. Nie wierzyłem że tam wracamy. To jest sen. To jest cholernie jebany sen. Podjechaliśmy pod lotnisko, wyjęliśmy walizki i ruszyliśmy do środka. Czekaliśmy na odprawę, która miała zacząć się o 8:55. Po odprawie czekała na nas kontrola, czy nie przewozimy czegoś niebezpiecznego. Następnie odprawa kolejna, i bramki. Tak szybko to zleciało, że nie zauważyłem że zaraz startujemy. Lot miał trwać 4 godziny. Ze względu na małą zmianę czasu, nie będziemy o 15, a o 18. Wystartowaliśmy, a ja od razu zasnąłem. 

Gdy lądowaliśmy, Jonathan mnie obudził. Byłem tak podekscytowany, że po wyjściu z samolotu, moje nogi były dosłownie jak z waty. Na lotnisku czekało nas odebranie bagaży, a następnie odprawa. Wyszliśmy z lotniska, i ruszyliśmy do naszego dawnego domu. Podróż trwała około 30 minut. Gdy przejeżdżaliśmy przez Hawkins, zobaczyłem piątkę osób. Cztery z nich szły w parach za rękę, jakby byli razem. Jeden z nich szedł między nimi. Kojarzyłem ich. Po chwili myślenia, zobaczyłem że to nikt inny jak... Nasza paczka... Max z Lucasem szli za rękę, tak samo jak Mike z Jane. Ałć. A Dustin sam jak zwykle. Gdyby Suzie mieszkała w Indianie, a nie w tym zasranym Utah, a jej rodzice pozwoliliby się widywać jej i Dustinowi. Byłbym szczęśliwy szczęściem Dustina.

--- 

Dotarliśmy do domu. Gdy go zobaczyłem, chciałem się popłakać. Wysiadłem z samochodu, wziąłem walizki, a gdy moja rodzicielka otworzyła drzwi, zostawiłem przy drzwiach wejściowych w środku walizki, i pobiegłem do swojego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, rozkleiłem się do końca. Nadal było tak samo...

---

Pov: Mike

Wracałem ze spotkania z paczką, gdy zobaczyłem, że przy byłym domu Byersów stał jakiś samochód. Czyżby w końcu sprzedali komuś ten dom...?

Wszedłem do domu i od razu pobiegłem do swojego pokoju. Chwyciłem telefon i zacząłem pisać do młodego Byersa.

Mikeeeeeeeee🤨
Byers.
Odpowiadaj kurwa.
Willy
Willy
Will
Williamie
Byers ty kurwo
CHOLERA JASNA
CZYZBYSCIR WKONCU KOMUS SPRZWDALI DOM W
INDISNIE???????STOI TU JAKIS SAMOCHPD I SIE
ZASTANAWIAM CZY TO WY CZAY NIE
byers kurwa...

Zacząłem pisać kolejną wiadomość, która brzmiała oczywiście "byers bo ci zajebie." Wtedy usłyszałem pukanie do drzwi, zbiegłem po schodach, i nie patrząc kto to, otworzyłem. Zobaczyłem wtedy... Willa Byersa. Willa, który był jeszcze niedawno w Kalifornii... Był cały zapłakany, przytulił mnie mocno, co odwzajemniłem. 

- Mike... - szepnął szatyn tuląc mnie.
- Will... - odpowiedziałem mu.

Gdy się od siebie oderwaliśmy, spojrzałem mu prosto w oczy, mimo iż był niższy. Był piękny. Cholernie piękny. Mike. O czym ty myślisz...? Przecież nie jesteś hom... Hetero. Nie jesteś hetero. Wmawiam to sobie miłością do Jane, że jestem hetero. Ale, nie podoba mi się przecież Wi-.. Podoba mi się... Beznadziejny jestem w tym.

- Tęskniłem. - powiedział niższy, łamiącym się głosem.
- Ja też Willy. Strasznie tęskniłem. - odpowiedziałem mu, też już płacząc. - Zaprośmy resztę, hm? Ja do nich napiszę, a ty leć się pytaj czy możesz dziś u mnie przenocować z wszystkimi. -

Pov: Will

ŻE CZEKAJ CO? Z WSZYSTKIMI? DOBRA, POWIEDZCIE MAMIE ŻE ZA DOKŁADNE 25 SEKUND BĘDE W DOMU I SIĘ ZAJEBIE Z EKSCYTACJI.

- Dobra kurwa! - krzyknąłem, ale tak aby nikt nie usłyszał. Po tym pobiegłem do domu. Było coś przed 19. Weszłem do domu, i szukałem mamy, aż ją znalazłem w jej pokoju.

- Mamo! - krzyknąłem delikatnie, siadając obok niej. - Widziałem się już z Mike'm! - dodałem szczęśliwie.
- To super, Will! - odpowiedziała, i mnie delikatnie przytuliła.
- Mam taką sprawę. - powiedziałem, bawiąc się palcami. - Mogę dzisiaj nocować u Mike'a? Będzie cała paczka.. Prooooszę.. - dodałem, przeciągając "o".
- Cała? - spytała, spoglądając na mnie.
- Maxi będzie, Lucas, Dustin, Jane, no i Mike oczywiście. - wyjaśniłem rodzicielce.
- No dobrze Willy. Dawno ich nie widziałeś, poza tym wiesz że wystarczyłoby powiedzenie, że nocujesz u Wheeler'ów, ja się zawsze zgadzam. - uśmiechnęła się delikatnie. - Idź po potrzebne rzeczy. - dodała. Wstałem, i wychodząc, odwróciłem się do niej, i uśmiechnąłem się z wzrokiem "jesteś najlepsza, kocham cię". 

Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem plecak, i wypakowałem parę potrzebnych rzeczy z walizki, które wezmę. Wziąłem bluzę do spania i spodenki, bluzę i jakieś spodnie na jutro, szczoteczka, coś do jedzenia na noc dla paczki, ładowarkę, telefon, szczotkę. Zapiąłem plecak, zszedłem na dół, i pożegnałem się z mamą, jak i Jonathanem.

Pobiegłem do Wheeler'ów. Mike czekał ciągle na mnie. Gdy podszedłem do niego, przytulił mnie znowu.

- Chodź, pójdziemy do mnie od razu do pokoju. - powiedział, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do pokoju. Ja tylko zdążyłęm rzucić do pani Wheeler szybkie "dobry wieczór", a w odpowiedzi dostałem "cześć Will.. chwila, Will?".

Usiedliśmy z Mike'm u niego na łóżku. Spojrzał na mnie, potem na bluzę, którą założyłem.

- O, to moja bluza. - powiedział, i się zaśmiał lekko, na co ja zareagowałem tak samo.
- Tak, haha. - odparłem szybko, rumieniąc się.
- Tęskniłem za tym Willy. Za tymi nocowaniami, za tobą całym... - powiedział Mike, na co znów spaliłem buraka.

Po chwili do pokoju weszła Karen, mama Mike'a. Spojrzała na mnie, i podeszła do mnie.

- Dobry wieczór Will. Od kiedy wy jesteście w Hawkins? - spytała rodzicielka Mike'a, i mnie lekko przytuliła.
- Od niedawna. Dziś przylecieliśmy. - lekko się uśmiechnąłem, odpowiadając.
- Jasne, przekaż Joyce aby nas odwiedziła. - powiedziała pani Wheeler, wychodząc z pokoju.
- Dobrze. - odpowiedziałem, jednak wróciła na chwilę do pokoju.
- Mike, Dustin i reszta będzie? - zapytała szybko.
- Tak, już powinni b- przerwał mu dzwonek do drzwi. - To oni! - dodał i zbiegł po schodach.

Siedziałem u niego na łóżku. Stresowałem się tym wszystkim. Nagle drzwi się otworzyły. Mike wszedł jako pierwszy, a reszta stała jak pachoły.

---
pov: polska.

POLSAAAAAT HEHEHHEHEH

tez was kocham

1082 słowa, z notka 1089 :)

crazy together.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz