9

99 6 1
                                    

Pov: Mike

Wstałem przez budzik szatyna. 8:00. Pierdole.

- Willyyyyy... - przeciągnąłem jego imię. - Wstawajj... - szepnąłem, budząc chłopaka.
- Uh... Co? - zapytał cicho, obracając się do mnie.
- Odklejony jak zwykle... Żartuję, wstawaj bo już ósma. - zaśmiałem się lekko.
- Wstaje. - odparł.

Pogadaliśmy chwilę, po czym ruszyłem szybko do domu aby się przebrać i wziąć potrzebne rzeczy do szkoły. Wróciłem do szatyna.

- Williamie Byersie. Ubieraj się bo Max zaraz przychodzi. No i Dustin.. I pewnie z nimi Lucas. - powiedziałem, wchodząc do pokoju, na co się zaczerwieniłem ze wstydu. - Już wychodzę! - krzyknąłem zamykając szybko drzwi. Po chwili usłyszałem głos Willa zza drzwi.
- Możesz wejść.. - powiedział.
- Przepraszam. - rzuciłem szybko, wchodząc do pokoju.
- Nic się nie stał- wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. - Otworzę. - odparł.

Otworzył drzwi i zobaczyłem tych meneli... Ah shit, here we go again.

- SIEMAAAA - krzyknął oczywiście Lucas z Dustinem.
- Cześć. Sory za nich, debile ogarnijcie się. - przeprosiła rudowłosa.
- Hej hej, wchodźcie. - odparł, zamykając za nimi drzwi.

Poszliśmy do pokoju szatyna, pogadaliśmy trochę i ruszyliśmy do szkoły.

---

Time skip

---

- Will, nie śpij. - powiedziałem do chłopaka, który przysypiał na moim ramieniu. Mieliśmy akurat długą przerwę.
- Mhh daj mi spokój ty zjebie... - odparł w pół śnie.
- Aha. - rzuciłem szybko, gdy zadzwonił dzwonek. - Willy skarbie chodź, lekcje już się zaczynają. - powiedziałem do szatyna.
- SKARBIE KURWA? - krzyknął Troy, śmiejąc się. - Gejoza. - dodał szybko.
- Przepraszam, co? Dobrze się czujesz? Co ci? - zapytałem udając troskę.
- Ge jo za. - odpowiedział, na co przyjebałem mu w twarz. - Pedał broni swojej księżniczki. - zaśmiał się, na co znowu dostał.
- >>Oh Willy, skarbie! Kocham cię nie zostawiaj mnie! Uratuje cię będzie dobrze nie martw się!!<< - przedrzeźniał mnie Troy.
- Jeszcze raz kurwa to zrobisz, a będzie gorzej. - powiedziałem, uderzając chłopaka ostatni raz.

Wróciłem do przyjaciół, siedzących przy stoliku przed szkołą.

- To co? Wypierdalamy stąd? Stypa trochę. - powiedziałem, idąc w stronę bramy. - Idziecie? -
- Zależy. - powiedział Lucas.
- Co? - wtf.
- Pewnie chodzi o alkohol, chce się najebać typ. - odparł Dustin.
- Pewnie. Najebiemy się kurwa. - odpowiedziałem chłopakom.
- Ja nie pije, będę was zbierać. - zaśmiała się ruda, wyprzedzając nas.
- Hahahahah, ty i nie picie? Uważaj bo. - powiedział do Max jej chłopak, śmiejąc się.
- Zamknij pizde. - odparła.

Złapałem Willa za rękę, i wyszliśmy ze szkoły. Ruszyliśmy w stronę mojego domu, w między czasie dzwoniąc do rodziców z pytaniem o nocowanie. Każdy się zgodził, był w końcu piątek, czyli nasza noc filmowa. Zapomnieliśmy o niej, do czasu aż nasi rodzice się dziwili czemu o to pytamy, przecież jest piątek.

--- 

Time skip

---

- No i, hahah - mówił Dustin. - kurwa mać hahahah chodzi o to że ona kurwa coś tam gadała >>Oh Dusty-bun kocham cie!!!!! Zostań mym chłopakiem!!! << - dokończył śmiejąc się.
- Boże jedyny.... rozjebie się zaraz hahaha - powiedziała rudowłosa.
- No i ja jej mówię kurwa takie coś - >>laska, ja mam do chuja dziewczyne. Chuj że w innym stanie, w Salt Lake City. Ale laska ja ją kocham<<. - kontynuował Dustin.
- Hahahah, pierdolnę proszę cie. - śmiał się Lucas.
- DUSTY-BUN HHAHAHAHH KOŃCZ BO JEBNE - wykrztusiła Maxine śmiejąc się, na co ja zauważyłem że Will troszeczkę przesadza z alkoholem.

- Willy, ile ty tego wypiłeś...? - zapytałem trochę zmartwiony.
- Tylko butelkęęęęę. - przeciągnął, śmiejąc się i pijąc dalej.
- O nie nie mój drogi, oddawaj to. - powiedziałem zabierając butelkę. - Chodź na kolanka kochanie moje. - powiedziałem do niego cicho.
- Dobsze Mikey ty mój chłopaku. - odparł, siadając mi na kolana, a ja zacząłem go usypiać.

Tak. Nie chciałem potem na niego się drzeć żeby się uspokoił.

- Gramy w butelke Mike'uśśśśś????? - zapytał trochę wstawiony już Lucas.
- O boże, ratuj... Tak Lucasek, gramy. - odparłem śmiejąc się.

Kręcił Lucas, bo tak mu się chciało.

- O Dustinekkkk. Kiss me baby. - krzyknął Lucas. Z kim ja żyje.
- Oh anime Lucasko z chęcią. - przybliżył się do niego chłopak, i się całowali. 

- O. Mój. Boże. Max ratuj. Przecież jak im to powiemy to pierdolną.. - zaśmiałem się.
- Hahahahah tak japierdole, już się boje. - odparła Maxine. - Dobrze skarbuńki, koniec na dzisiaj, jutro skończycie swoje mizianie się, idziemy spatku. - dodała.

Brzmi jak prawdziwa matka.

- Nieee, mamoooo... Pięć minut, proszę! - powiedział, a raczej krzyknął Lucas.
- Dobrze skarbie, to my z wujkiem przygotujemy wszystko do spania a wy se tam kontynuujcie. - odparła, wstając. Po chwili też wstałem, kładąc szatyna powoli. Gadał coś pod nosem bym go nie zostawiał.

- Dawaj te materace... - powiedziałem do dziewczyny już załamany.
- Trzymaj. - podała mi trzy materace.

Wróciliśmy do chłopaków, którzy już spali. Sprzątnęliśmy trochę, rozłożyliśmy materace, położyliśmy koce i poduszki.

- Dawaj ich na te materace. - powiedziała ruda, na co pokiwałem głową z potwierdzeniem.

Przenieśliśmy Dustina i Lucasa. Dustina na jeden, Lucasa na drugi. Na trzecim wylądował Will. Mieliśmy spać tak - Dustin z poduszką, Lucas z Maxine, a ja z Willym. 

Max po chwili położyła się koło Lucasa, on ją przytulił i coś marudził.

- Mh Dusty-bun zostaw. - narzekał jak to on zwykle.
- Cśiii skarbie, śpij.. - uciszyła go ruda. - Dobranoc. - rzuciła szybko do mnie.
- Dobranoc. - odpowiedziałem jej, i również położyłem się, ale z szatynem. Chłopak od razu mnie przytulił, pomarudził i poszedł spać, wtulony we mnie. Dałem mu szybkiego buziaka w czoło, i także zasnąłem.

---

Time skip

---

Rano obudziły mnie jakieś kłótnie. Lucas z Dustinem, norma.

- Zamknij morde, ja teraz mówię kurwo. - śmiał się Lucas.
- Nie, bo kurwa ja teraz mówię Sinclair. Zamknijcie chuje, cipy czy chuj wie co tam macie. Próbujemy spać. Nie wiem jak wy po wczoraj żyjecie, ale nieźle się najebaliście, bo graliśmy w butelke a wy się całowaliście. Teraz wypierdalać mi, albo spać albo ciszej się kłócić. Dobranoc. - wyjaśniłem chłopaków, i poszłem budzić Max.

- Ruda tańczy jak szalona, wstawaj. - obudziłem dziewczynę.
- To już? O siema - zaśmiała się. - Chwila... TO ONI ŻYJĄ? - zapytała ze zdziwieniem patrząc na chłopaków.
- Niestety tak... - zacząłem się śmiać. - Idę zbudzić ostatniego nieżywego chyba. - 

- Wiiiilll... Wstawaj kochanie... - budziłem młodszego.
- Co..? A, wstaje. - odparł cicho, wstając do siadu. - Japierdole, jak mnie łeb napierdala. - narzekał.
- Masz te tabletki i się wypchaj. - rzucił w Willa tabletkami Dustin. - Więc tak.. - kontynuował kłótnię z Lucasem.
- Więc tak chuje dzisiaj idziemy na film do Starcourt i nic nam tego nie zjebie. O 16 tam, a jest 14 więc wypierdalać stąd się ogarniać, bo ja tu posprzątać muszę. - oznajmiłem.

Pogadaliśmy chwilę, aż wszyscy się zaczęli zbierać. Jedyny Will został aby mi pomóc, mimo iż mówiłem że nie musi.

- Willyyyyy... Wiesz że cię kochaaamm..? - powiedziałem przytulając chłopaka, i delikatnie go całując.
- Wiem Mikeyyyy... - przeciągnął moje imię, oddając drobne pocałunki.

Po jakimś czasie wróciliśmy do sprzątania, i zaczęliśmy się ogarniać.

---

szema wiem że troche nie było rozdziałów, ale już jest hihi<3 mam nadzieję , że się spodoba!

919 słów, z notką 939<3

crazy together.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz