Prolog

263 8 13
                                    

____________________#_________________________________________#______________________

P.O.V RON

Dzisiaj dostałem list od Imperiom. Nie mam pojęcia co ten chuj chce, ale na pewno nic dobrego.

Gdy wreszcie zdecydowałem się żeby jednak pójść do tej gospody, było późne popołudnie. A gdy dotarłem na miejsce, nie było prawie nikogo w gospodze.

Rozejzałem się w poszukiwaniu tego idjoty. Zauważyłem go machajoncego do mnie, przy stoliku blisko okna. Gdy do niego zacząłem podchodzi, on jag by się uśmjechnoł tryumfalnie.

IR- widzę że zdecydowałeś się jednak przyjść. - powjedzał moim zdaniem bardzo podeżliwje, łagodnie.

Gdy dotarłem do stolika, uśadłem na wolnym krześle, i założyłem nogę na nogę.

RON- to czego chcesz? I nie mów mi że chcesz porozmawiać o dobrych starych czasach.- On tylko się nato uśmjechnoł. IR- nie, ja cię tu zaprosiłem z innego powodu- podnosłem prew pytajonco. IR- chciałem pszeprośic za wszystkie szkody które wyżonidżiłem- powjedzał tym swoim biznesowe poważnym głosem. Ale mnie on czasami denerwuje!

RON- dobra, jeżeli to tyle to ja już idę- odparłem. Ale on jednak był szybszy, i zablokował mi pszejśczie. Poirytowany spojrzałem na niego spod byka.

RON- czy wasza osoba mogła by być taka łaskawa i się pszesunonic? A nie kurwa stać na środku drogi, jak jakieś kurwa bydło!?- to ostatnie powjedzałem chyba za głośno, bo gospodarz się na mnie popatrzył wrogo. Widzonc to imperium złapało mnie za nadgarstek, i na siłę wycognął mnie z budynku. Po drodze zabrał jakiś koszyk.

Iperjum ćongnoł mnie pszez dobre 30 minut. Jednak po jakimś czasie zauważyłem tak dobrze mi znanął polanke na moich i jego granicach. Ale co my tu robimy? Tego pewien nie jestem.

RON- co my tu robimy?- IR- jak to co? Na piknik cię zabrałem, bo wkużyłeś tamtego właściciel gospody!- RON- no tak . . . Zapomniałem;-;- on tylko się ledwo uśmjechnoł, I zaczął roskładać koc i inne żeczy które miał w koszyku.

Gdy już jakiś czas siedzeliśmy na tej polance. Iperjum zaofiarował mi coś do jedzenia i picia. Ale że ja jestem z natury nie zabardzo wjerny, to nic nie jadłem ani nie piłem. Chyba mu się to nie spodobało, bo się skrzywił, ale po chwili jego fałszywy uśmjech znów powrócił.

Nagle usłyszałem jakieś dziwnie i nie pokojonce dźwięki i chałasy. Był to odgłos wilka i . . . Odgłos STSZAŁU!!?? Przecież tak blisko granicy nie wolno polować!

Nagle poczułem jak ktoś mnie łapie od tyłu w pasie, I pszy conga do siebie. Odruchowo odwrućiłem się by zobaczyć kim był napastnik. A był nim nie kto inny jak Iperjum Rosyjskie. No ale co mogłem się innego ponim spodziewać?

Chciałem się jakoś wyrwać. I w tedy popełniłem okropny błąd. Gdy ponownie odwrućiłem głowę w stronę Rosjanina, on na siłę wepchnął mi do gardła jakieś tabletki.

Wykorzystałem moment nie uwagi, i wycognołem szable. Jednym ruchem wyrwałem mu się i zrobiłem głęboke cienie w jego ciele. Gdy już miałem zamiar się ulotnić, nagle poczułem że robi mi się nagle słabo, I wszystko ciemnieje a na końcu Robi się czarne.

P.O.V Iperjum Rosyjskie

Gdy tabletki wreszcie zaczęły działać na Rzeczpospolitą, odetchnołem z ulgął. Teraz wystarczy go zwjąłzać, i rozbroić.

Zacząłem rozbrajać polaka. Ale on miał dużo tej broni ;-; Jak by na wojnę lazł, a nie poprostu pogadać ze starym znajomym. No . . . Z tym znajomym to chyba nie określenie które na mnie RON by użył, ale znamy się więc może jednak . . . Nie, Iperjum! To nie możliwe! Ale . . . Co mi szkodzi spróbować? Nie! To nie odpowiedni moment!! Iperjum, weź się w garść i zawieś go na koniu!

Gdy za gwizdałem, na znak że moji ludzie mogą już wyjść z ukrycia. Od razu do mnie jeden podszedł z moim koniem.

Ale gdy próbowałem zawiesić na nim litwina, to po kilku mrubach okazało się że jest on za ciężki dla mojego konia.

IR- może trzeba skrzydła zdjąłć?- tak trzeba! Ale jak? Może soł doczepiane? Po jakimś czasie udało mi się odczepić to cholerne żelastwo. Miałem już go powiesić na koniu, ale cos mnie podkusiło by się mu trochę lepiej pszyjżeć. Nagle zmieniłem zdanie.

Namjentnie pocałowałem polaka. Jego usta smakowały psze pysznie. Trochę jak truskawki i krem waniliowy.

Natychmiast po tej czynności pszewjesiłemgo na kanoia. Sam na niego szybko wśadłem, i pojechałem w kierunku mojej ziemi i domu.



** Time skip **

Gdy dotarłem do domu, za wołałem kilku moich ludzi i kazałem im rozśodłać mojego rumaka. Zabrałem RONa, i przewiesiłem go na swoim ramjeniu.

Gdy już byłem w środku, zacząłem iść na górę. Gdy dotarłem na trzecie piętro, poszedłem korytarzem do Konica i skreniciłem w lewo, I otworzyłem dzwi do ładnie zorganizowanego pokoju.

Położyłem Rzeczpospolitą na łuszku i już miałem wyjść, gdy nagle RON zaczął się budzić. Kurwa! On ma mocniejszoł głowę niż myślałem.

Ale w sumie, nie zaszkodzi mu pokazać kto tu żonidzi. Gdy RON się odtknoł uśmjechnołem się do niego, ale tym razem bardziej złowrogo niż wcześniej.

RON-cego chcesz?- zapytał nie pewnym tgłosem. Pewnie od razu zauważył że jest rozbrojony.

IR-nic specjalne go. Jesteś teraz w moim domu. Jeżeli sprubujeż uciec będę o tym wjedzał, a tak wogule nie radził bym próbować, bo ten pokój jest praktycznie beż wyjścia. A jeżeli sprubujeż uciec i ci się uda, to ja cię znajdę i ukaram gorzej niż podczas rozbjoruw. Rozumiemy się ~? -

Ten jego wyraz przerażenia i strachu na jego twarzy mnie pszerusł. Chciałem go jakoś wgłębi duszy pocieszyć, ale wjedżałem że on wtedy nie benidże mi posłuszny. Był jak pies któremu trzeba było pokazać jego miejsce.



A ja zrodoścoł mu joł pokaże~




____________________#_________________________________________#______________________

















892 słowa

PorwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz