9. Ty mój rumaku!

82 10 4
                                    

ROSE

Wjechaliśmy na posesję domku letniskowego, znajdującego się nad urokliwym jeziorem otoczonym iglastym lasem. W jednej ręce trzymałam kierownicę a w drugiej papierosa, którego co jakiś czas przykładałam do ust, ale ani razu się nie zaciągnęłam. W mojej głowie cały czas przewijały się wspomnienia wieczoru, kiedy to pojawiłam się na progu drzwi Sebastiana i Danielle.
- Nie ma ich jeszcze? - pyta siedzący obok mnie Grayson i rozgląda się po całej działce. Jedyny samochód, jaki widzimy to ten należący do Alexa. Obok niego stoi kilka walizek, najprawdopodobniej należących do niego, Johna i kilku innych naszych znajomych.
W mojej głowie pojawia się myśl, że zaraz ich zobaczę i znowu na te kilka dni będę mogła przestać rozmyślać o codziennych problemach. Na mojej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech. Tego właśnie potrzebowałam. Odpoczynku.
Bo mimo, że moim głównym zmartwieniem jest teraz Danielle i chęć pomocy jej, to mam też swoje życie i swoje problemy, o które muszę zatroszczyć się sama. Nie mam zamiaru dokładać mojemu bratu kolejnych zmartwień, więc muszę się z tym zmierzyć w pojedynkę.
Od jakiegoś czasu wiszę grubą kasę jednemu z dilerów Alexa. Chwila słabości kosztuje mnie teraz więcej niż mogę sobie na to pozwolić.
- Wiesz kiedy będą? - z niezbyt przyjemnych rozmyślań wyrwał mnie głos Graysona, który zabrał zgaszonego już papierosa z mojej ręki, podpalił go ponownie i sam mocno się zaciągnął.
- Nie wiem - westchnęłam - Sebastian nie odbiera ode mnie telefonu... W sumie to nie dziwię się mu po tym, co zrobiłam ostatnio.
- Kurwa, Rose, serio mogłabyś czasem się opanować.
- Hej, hej, nie moja wina, że mnie wkurwił, tak?
- Trzeba było trzymać język za zębami. Wiem że się zdenerwowałaś.  Ja też bym się zdenerwował, ale musisz pamiętać, że dopóki nie jesteśmy niczego pewni i nie mam żadnego pomysłu na to, co zrobić musimy udawać ich przyjaciół. To znaczy... JEGO przyjaciół. I nie pojawiać się pod ich domem i nie przykładać mu z liścia, dziewczyno! Czy ty w ogóle myślałaś, zanim to zrobiłaś?!
- Grayson... - wypuściłam ciężki oddech.
- A co gdyby coś ci zrobił? Hm? Co gdyby cię skrzywdził? Nie wybaczył bym sobie, że poprosiłem cię abyś tam jechała. - Widziałam w jego oczach jakieś niesprecyzowane emocje, których nie byłam w stanie odczytać.
- Nic mi nie zrobi. Znam go na tyle długo, że wiem, że się do tego nie posunie. Nie masz pojęcia ile razy go prowokowałam i nigdy nic nie zrobił. Nigdy. Rozumiesz? Nie czuję zagrożenia z jego strony. Niepokój tak. Ale nigdy w życiu nie będę się go bać. Nie zasługuje nawet na to. Więc uspokój się, dobrze?
- Nie, nie uspokoję się. Wiem, że całkiem dobrze się znacie, ale on jest chory. Zrozum to najdroższa, że normalni ludzie nie czerpią przyjemności z przemocy i wyrządzania krzywdy innym. - jego złe emocje zastąpił spokój i jakaś forma wyrozumiałości.
- A Dominik? - starałam się rozładować napięcie i jakoś zmienić temat - Też jest nienormalny? Też jest psychopatą? No, braciszku? Co powiesz teraz? W jaki sposób wybronisz swojego najlepszego przyjaciela? - przekomarzałam się z nim, trącając łokciem w bok i parkując w wolnym miejscu za domem.
- Oj moja droga, Dominik to jest ostatni człowiek jakiego określiłbym mianem normalnego. Uwierz mi, w nim nie ma nic normalnego. -  Mężczyzna zaśmiał się w niebogłosy.
Uwielbiałam go takiego widzieć, szczęśliwego.
Szczerze zazdrościłam im takiej przyjaźni.
Zawsze chciałam mieć przyjaciółkę, która wytrzymałaby ze mną dłużej niż rok. Która by mnie nie oceniała, nie poniżała. Przed długi czas myślałam że taką przyjaciółką jest dla mnie Star. Niestety bardzo się myliłam.
- No dobrze. Wypakujemy się i wtedy jeszcze zadzwonię do Sebastiana. Jeśli nie odbierze... - przerwałam, gdy widzę błagający wzrok brata, uśmiechnęłam się do niego lekko - Ok, będę próbować aż do skutku. Obiecuję.
- Ty bierz walizki, a ja idę do reszty - mrugnęłam okiem w jego stronę i wybiegłam z samochodu.
- Ej! To nie fair! Rose! Wracaj tu w tej chwili nie mam zamiaru dźwigać twojej walizki!
- Też cię kocham - ostatni raz do niego macham i wbiegam do domu. A gdy tylko moim oczom okazują jedni z moich ulubionych ludzi rozkładam ręce i wpadam w ramiona Alexa.
- No nareszcie! Nasi ulubieni Braunowie przyjechali!
- A znasz jeszcze jakiś innych Braunów? - zapytałam z nutą prześmiewczego zdumienia w głosie.
- Nie, ale wy i tak jesteście moimi ulubionymi.
Spoglądam w kierunku pozostałych i witam się z nimi szybkimi całuskami w policzek. Ci ludzie dają mi rozrywkę. Chodzimy razem na imprezy, spotykamy się na ogniska, przyjeżdżamy tutaj. Jesteśmy paczką od dobrej zabawy, ale nie ma między nami nic głębszego. Nie zwierzamy się sobie, nie dzielimy się swoimi sekretami, nie mówimy o swoich rodzinach, ani o problemach.
Gdy jesteśmy razem po prostu dobrze się bawimy i zapominamy o całym otaczającym nas świecie. Jesteśmy dla siebie odskocznią. I za to ich kocham.
- Cholera, Rose czego ty tam napchałaś? - słyszymy za plecami i wszyscy wybuchamy gromkim śmiechem.
Tęskniłam za tym.

Kilka rozbitych kawałków ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz