trzy lata później
Dzień jak co dzień... Po upadku Gildii i pogodzenia się z Ranpo nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Najczęściej przelewałem to wszystko na papier by się odprężyć. Dzisiaj natomiast jeszcze poszedłem do sklepu. Idąc po mieście Karl nagle ode mnie uciekł. Goniłem go aż zauważyłem, że szarpie pewną kobietę za sukienkę. Chciałem go wziąć, ale ona... Zaczęła go głaskać i przytulać do siebie. Wtedy zobaczyłem jej twarz i stwierdziłem:
- Niemożliwe... - to była Yuko. Yuko Nakamura! Nie mogłem w to uwierzyć. Nadal miała te piękne niebieskie oczy, białą sukienkę, długie brązowe włosy i ten piękny szeroki uśmiech. Nic się nie zmieniła, ale jedno pytanie nie dawało mi spokoju: "Skąd się tutaj wzięła?!".
- A jednak. Cześć Poe! Chyba kogoś zgubiłeś. Najwidoczniej Karl nadal lubi kobiety - zaśmiała się. Jakby nie patrzeć to dzięki niemu ją poznałem i byłem mu wdzięczny.
- Chyba tak - uśmiechnąłem się. - A tak poza tym... Co ty tutaj robisz?
- Jestem tu służbowo, ale dzisiaj mam dzień wolny. Do końca tygodnia tu będę - ucieszyłem się na tą wiadomość, ale jednocześnie też wiedziałem, że nie będzie chciała spędzić ze mną czasu, ale ona miała inne plany. - Mogę cię o coś prosić?
- Oczywiście, że tak - zauważyłem, że była mniej śmiała niż wcześniej. Czyżby się zmieniła?
- Bo... - westchnęła. - Mam dzisiaj ten dzień wolny i pomyślałam, że może chciałbyś mnie oprowadzić po mieście? - zupełnie inaczej podchodziła do mnie niż wcześniej. Nieśmiało. Myślałem, że to wszystko moja wina. W końcu nie powiedziałem dokąd dokładnie wyjeżdżam i zostawiłem ją. Jaki ja byłem wtedy głupi. Zapewne bała się, że znów z dnia na dzień zniknę i zobaczymy się po kilku latach. Ehh... Dlaczego tak mocno kierowała mną zemsta?
- Oczywiście. Od czego byś chciała zacząć? - miałem nadzieję, że się trochę bardziej otworzy. Gdzie się podziała tamta Yuko? - Może pójdziemy kawę czy coś?
- Możemy. Prowadź - lekko się uśmiechnęła. Chyba trochę się uspokoiła i zaczęła mi nieco bardziej ufać. Przynajmniej tak myślałem.
Poszedłem z nią do jednej z lepszych kawiarni w mieście. Nadal lubiła espresso, które zamówiła. Może jednak się aż tak nie zmieniła? Nie wiedziałem, ale miałem nadzieję, że się dowiem.
- Yuko? - zamyśliła się i odleciała z tego świata, aby marzyć - jak zawsze. Szturchnąłem ją delikatnie. - Nakamura wracamy. Sprowadź tego Apollo 11 z Księżyca.
- A więc nadal pamiętasz jak powiedziałam ci, że poleciałam na Księżyc? - zaśmiała się. - Coś chciałeś?
- Jak ci się żyje? Nie widzieliśmy się od trzech lat, więc musiało się coś zdarzyć - dokończyłem pić kawę, a ona zaczęła opowiadać.
- Wiesz... Na początku było ciężko, zniknąłeś z dnia na dzień, ale potem jakoś poszło - wiedziałem, że mi to wypomni, ale czego mogłem się spodziewać. - Awansowałam w firmie i obecnie myślę nad założeniem własnej. Mam dużo pracy, ale to nawet lepiej. Odkąd wyjechałeś nie mam z kim pogadać, więc im mniej czasu muszę spędzać sama tym lepiej.
Zasmuciłem się. Moja postawa wobec niej w tamtym momencie była nieodpowiednia. Żałowałem i nadal żałuję tego co zrobiłem, ale wiedziałem co mogę zrobić, by naprawić swój błąd. Napiszę jej książkę w ciągu tygodnia! Choćbym miał nie spać całe noce, napiszę ją. Zrobię to dla Yuko, a na jej końcu przy dedykacji dam podpis: "Wybacz, że musiałaś przeze cierpieć ~ Edgar Allan Poe"
To był plan, który postanowiłem zrealizować!
- Dobrze, że znalazłaś coś czym mogłaś wypełnić sobie czas - uśmiechnąłem się. - Co byś chciała teraz zwiedzić?
- Nie wiem... Co jest tu ciekawego? - skończyła pić swoją kawę, a ja zaproponowałem.
- Może się przejdziemy? Na przykład do parku?
Brunetka tylko kiwnęła głową na tak. Wyszliśmy z kawiarni i kierowaliśmy się w stronę miejsca docelowego. Tęskniłem za tymi naszymi wypadami. Gadaliśmy wtedy o wszystkim, ale tym razem szliśmy w ciszy.
- Yuko... O której wyjeżdżasz? - dzisiaj był wtorek. Jeśli wyjeżdża w niedzielę to mam pięć dni by napisać książkę. Jest szansa, że nie zdążę, ale muszę to zrobić.
- W niedzielę o czwartej rano - w takim razie mam cztery dni by napisać książkę. Muszę to zrobić mimo wszystko. - A coś się stało? - Nakamura zaczęła badać mnie wzrokiem.
- Nic, absolutnie nic. Pytałem się z ciekawości - udało mi się z tego wywinąć.
- Rozumiem... - i wróciliśmy do ciszy.
Do końca spacery nie odzywaliśmy się do siebie i nim się obejrzałem zrobiło się ciemno.
- Robi się ciemno. Muszę iść - stwierdziła patrząc na zachodzące słońce, które chowało się za drzewami.
- Rozumiem. Do zobaczenia Yuko.
- Do zobaczenia Poe - poszliśmy w swoje strony, a ja pospiesznym krokiem skierowałem się do swojego mieszkania by zacząć pisać.
CZYTASZ
Zakochana książkara [PoexOC]
FanfictionKiedyś... Kiedyś... Kiedyś... Kiedyś Ranpo mnie pokonał... Kiedyś zostawiłem Yuko... Kiedyś zawalił mi się świat... A teraz? Teraz chcę to naprawić. I co zrobię? Naprawię. Wykreślę dwa ostatnie punkty z listy "Kiedyś..." i będę szczęśliwy... Al...