Zostawiam stare życie na dobre. To dopiero początek zmian, a już tęsknię za warszawskimi porankami przy ulotnym śpiewie słowików. Sercem nadal pozostaję wśród tych tętniących życiem oraz śmiercią uliczek. Moja dusza utęskniona wyrywa się z piersi jakoby niespokojną była. Mknie, gna jak wiatr przez tyle kilometrów, aby poczuć atmosferę swojego upragnionego domu. W głowie wciąż odbijają mi się słowa ostatnie z ust mego kochanka wypowiedziane- I tak zawsze będę cię kochał.
Czyżby to jakaś obietnicą było? Zawsze czekał na mnie będzie i moim na wieki pozostać zechce?
Przecież to niemożliwe.. To istne wariactwo! Nawet jeśli ciągnie nas do siebie i serce kocha to obraca się to w krzywdę, a później każdy z nas szlocha. Przeznaczenie to za mało.. Potrzeba czegoś więcej.
Moja podświadomość nigdy nie zapomni wspomnień z tego walczącego, niezłomnego miasta. Warszawo ma, ach Warszawo me serce do ciebie należy! Im dalej od ciebie tym bardziej mi ciężej. Może ten wagon mnie pozbiera? Może będzie lżej? Wracam przecież do miejsca, w którym się urodziłam. Znam tam każdy kąt. No może nie każdy, bo Kraków jest olbrzymim miastem, ale nie mam zbytnio problemów z orientacją w terenie.
Drżącymi rękoma mocno ściskałam rączkę od walizki. Uchyliłam delikatnie jej wieko, ażeby zobaczyć gałązkę wiśni. Mam ją ze sobą. Otworzyła swe pąki już w mieszkaniu od razu po jej zerwaniu. Stare porzekadło mówi, że jeśli gałązka zakwitnie w wigilię to panna, do której należy wyjdzie w najbliższym czasie za mąż. Coś chyba się nie spełniło.. Zamiast tego zostało tylko złamane serce. Sama zgotowałam taki los, lecz wiedźcie jedno- musiałam to zrobić. Dla jego i swojego dobra.
Po co ją wzięłam?
Do czego mi potrzeba?
Może ma mi przypominać jaką kretynką jestem?
Nie wiem.
Wzięłam, bo tak podpowiadało mi serce. Powiedziało też, abym pilnowała jej bo to najcenniejsza rzecz związana z Alkiem, oprócz fotografii i wspomnień jaką mam. Zamierzam się go posłuchać.
Do moich uszu zaczął dochodzić dźwięk konduktorskiego dzwonka. Poprawiłam starannie kapelusz i zamknęłam z trzaskiem walizkę. Pociąg zaczął hamować, a spod jego kół wydobywał się pisk. Dotarłam do Krakowa. Jestem już na miejscu. Jestem w rodzinnym mieście, ale czy poczuję z tego powodu radość?
Cała podróż minęła dość spokojnie, chociaż zmęczenie daję o sobie znaki. Nie miałam żadnych nieprzyjemności ze strony niemieckich żołnierzy. Jedyna osoba, która mnie zaczepiła to szmuglarz. Nie ukrywam, że ten handlarz mnie rozbawił. Może wyczuł, że jestem przygnębiona, bo starał się mi poprawić humor pokazując swój towar odchylając płaszcz, na którym w środku wisiały zegarki.
Zabrałam swoje rzeczy i ustawiłam się w kolejce do wyjścia z wagonu. Przed wyjściem musiałam podać kenkartę do sprawdzenia, Ostrożnie przesuwałam się do przodu, aż moje stopy zetknęły się ze schodkami. Zeszłam po nich i zaczerpnęłam pełną piersią świeżego, chłodnego powietrza. Rozejrzałam się po zatłoczonym dworcu. Architektura okazałego budynku zachwyciła mój wzrok, aż poczułam dreszcze na całym ciele. Zrobił na mnie wielkie wrażenie.
Dyskretnie podeszłam bliżej wagonu, z którego panowie wynosili trumny. Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojego przyjaciela. Miał grzecznie siedzieć w jednej z trumien! No gdzie on jest? No oczywiście odpowiedź jest prosta.. Dumnie sobie leży w kącie wagonu i wcina kiełbasę. Czego innego mogłam się po nim spodziewać?
- Szarik ty dzwońcu! - powiedziałam przez zaciśnięte żeby. - Chodź no tu zaraz!
Owczarek spojrzał się na mnie swoimi oczkami, a następnie wyskoczył w pośpiechu z wagonu. Odeszliśmy troszkę od pociągu, aby nie zwracać zbytnio na siebie uwagi. W oddali dostrzegłam wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę. Na oko miał z dwadzieścia lat. Posiadał ciemne, wręcz kruczoczarne włosy, a jego błyszczące, ciemne jak noc oczy wyrażały pełne skupienie. Opierał się o kiosk, w którym sprzedawano gazety. W prawej dłoni trzymał papierosa. Po chwili zaczął teatralnie się rozglądać, jakby czegoś szukał. Postanowiłam podejść bliżej.
CZYTASZ
Sen w mroku wojny |TOM II|
Historical Fiction𝑻𝒐𝒎 𝑰𝑰 𝑻𝒓𝒚𝒍𝒐𝒈𝒊𝒊 𝑺𝒆𝒏𝒐𝒘𝒔𝒌𝒊𝒆𝒋 𝑴𝒐𝒕𝒕𝒐: 𝚃𝚎𝚛𝚊𝚣 𝚗𝚊𝚠𝚎𝚝 𝚗𝚒𝚎 𝚖𝚘ż𝚗𝚊 𝚙𝚘𝚛ó𝚠𝚗𝚊ć 𝚍𝚘 𝚓𝚞𝚝𝚛𝚊. 𝙰 𝚓𝚞𝚝𝚛𝚘 𝚗𝚒𝚎 𝚖𝚘𝚐ł𝚘𝚋𝚢 𝚔𝚘𝚗𝚔𝚞𝚛𝚘𝚠𝚊ć 𝚣 𝚗𝚊𝚜𝚝ę𝚙𝚗𝚢𝚖 𝚍𝚗𝚒𝚎𝚖. 𝚃𝚊𝚔 𝚍𝚘𝚜𝚔𝚘𝚗𝚊𝚕𝚎...