Miłość jest niesforna.
Często wymyka się z rąk.
Nie bądź głupi, zrób wszystko żeby ją zatrzymać.Ślęczałem w zaciszu swojego prowizorycznego laboratorium, którym była najzwyklejsza piwnica, znajdująca się w każdej, osiedlowej kamienicy. Siedziałem na skrzynce niegdyś pełnej rozmaitych przetworów. Panowała mroźna zima, więc ludność musiała się czymś żywić, a takie zaprawy pozwalały nasycić do pełna niejeden żołądek.
Zadumany starałem się jak najlepiej zrealizować mój osobisty projekt. Jakiś czas temu wpadłem na pomysł wykonania własnoręcznie przełomowego gadżetu, który może ułatwić nam akcje Małego Sabotażu. Przygotowałem się skrupulatnie, aby mój pomysł ujrzał światło dzienne ( począwszy od dokładnego szkicu mojego nie chwaląc się arcydzieła, a wręcz mojej dumy, aż do ostatecznej realizacji projektu).
- Eureka! - zakrzyknąłem na całe gardło. - Udało się! Udało!
Przepełniała mnie radość, która ogarniała każdy członek mojego ciała. Z tego rozstargnienia zacząłem tańczyć, co z perspektywy osoby trzeciej mogło wyglądać wręcz groteskowo. Nie był to żaden wymyślny taniec, lecz jakieś pospolite jankowe wygibasy.
- Tu jesteś!- kobiecy głos odbił się echem po próżni.- Ile można cię szukać?
Bez namysłu wciągnąłem rudowłosą do tańca. Zakręciłem wokół własnej osi, a jej jasnoniebieska sukienka zafalowała, imitując fale morskiej toni. Ucałowałem czubek jej nosa, który urocza zmarszczyła. Uwielbiałem patrzeć na jej twarz, a w oświetleniu przedzierającym się przez szczeliny wyglądała niebywale. Na jej ustach pojawił się uśmiech, który był powstrzymywany, aby najpierw mnie zrugać.
- Z czego się tak cieszysz rudzielcu? - udawała obrażoną, jak każda kobieta. Ech czemu wy płeć piękna jesteście tak skomplikowane?- Twoja mama od rana tyra jak wół w pralni, a ty urządzasz sobie podziemne posiedzenia. - dotknęła mojego lica, jakby chcąc coś zmazać.- W dodatku jesteś ufajdany olejem na twarzy.
- Wymyśliłem coś niewiarygodnego.- oznajmiłem uśmiechając się szeroko.- Długo mnie nie było? - pośpiesznie starłem kciukiem brud obecny na twarzy.- To, że się umorusałem jest niczym w porównaniu z efektem mojego dzieła.
- Wszyscy święci pańscy! Powiesz mi w końcu, co to takiego? - zapytała, a jej niebieskie oczy niepokojąco zapłonęły małymi ognikami, które zdały się pasować do odcienia jej włosów. Nie minęła chwila, aż zdzieliła mnie szmatą przez łeb.- Janie Romanie Bytnarze za pięć minut dwunasta!
- Ałć! Już pokazuje i objaśniam tylko mnie nie bij!- pomasowałem obolałe miejsce i pokazałem mojej dziewczynie swój wynalazek. Reszta jej wypowiedzi jakoś mi umknęła. - To jest cacko, nad którym siedziałem tyle czasu. Nazwałem je „wieczne pióro". Ten wynalazek ma za zadanie ułatwić nam wykonywanie napisów oraz rysunków na wysokości nawet cztery metry!
- Jasiek to jest niezwykłe! Tylko mam jedno ale.. - pomarszczyła nos, przykładając dłoń do policzka.- Jak chcesz to zmieścić pod marynarką? Przecież to jest na kiju wielkości kija od miotły!
- Nie doceniasz mnie i mojej mądrości ruda jędzo.- wystawiłem jej język.- O tym też pomyślałem! - złożyłem mój wynalazek i schowałem w wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Mój kochany małpiszon.-pocałowała mnie w policzek.- Oczywiście, że doceniam twoją mądrość.
- Czuję się usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.- uśmiechnąłem się szczęśliwy.-O cholera! Zbiórka!Ucałowałem czule jej malinowe usta. Zatopiłem się w jej niebieskich oczach przez dobrą chwilę zanim wróciłem do rzeczywistego świata. Pośpiesznie poprawiłem wiązanie płaszcza, sprawdzając przy tym, czy mój wynalazek dobrze się trzyma. Spojrzałem na nią wymownie, a następnie rzuciłem się do biegu, posyłając jej przy tym buziaka.
- Spóźnialski rudzielec.- to było ostatnie zdanie, które dobiegło do moich uszu.
Zdało mi się wyczuć, jak jej końciki ust wędrują w górę. Wiatr przydmuchał mi pod nos zapach jej ulubionej wody perfumowanej, którą uwielbiała psikać się na szyi i dekolcie. Poznałbym ten zapach nawet we śnie, bądź z odległości jednego kilometra.
CZYTASZ
Sen w mroku wojny |TOM II|
Historical Fiction𝑻𝒐𝒎 𝑰𝑰 𝑻𝒓𝒚𝒍𝒐𝒈𝒊𝒊 𝑺𝒆𝒏𝒐𝒘𝒔𝒌𝒊𝒆𝒋 𝑴𝒐𝒕𝒕𝒐: 𝚃𝚎𝚛𝚊𝚣 𝚗𝚊𝚠𝚎𝚝 𝚗𝚒𝚎 𝚖𝚘ż𝚗𝚊 𝚙𝚘𝚛ó𝚠𝚗𝚊ć 𝚍𝚘 𝚓𝚞𝚝𝚛𝚊. 𝙰 𝚓𝚞𝚝𝚛𝚘 𝚗𝚒𝚎 𝚖𝚘𝚐ł𝚘𝚋𝚢 𝚔𝚘𝚗𝚔𝚞𝚛𝚘𝚠𝚊ć 𝚣 𝚗𝚊𝚜𝚝ę𝚙𝚗𝚢𝚖 𝚍𝚗𝚒𝚎𝚖. 𝚃𝚊𝚔 𝚍𝚘𝚜𝚔𝚘𝚗𝚊𝚕𝚎...